[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrzała niemym gniewem. A tu właśnie mamy o wiele bardziej interesujący i obiecujący przypadek rzekł Standish, przechodząc przez kolejną parę podwójnych drzwi.Kate z całej siły próbowała opanować swe reakcje.Lecz nawet ktoś tak szkli-sty i marsjański jak pan Standish nie mógł nie zauważyć, że jego audytorium jestnieobecne duchem.Zatem w jego zachowanie wkradło się trochę dodatkowegozniecierpliwienia i obcesowości, które natychmiast połączyły siły z obcesowościąi zniecierpliwieniem, jakie znalazły się tam wcześniej.W milczeniu przemierzali korytarz.Kate gorączkowo kombinowała, jak bytu jeszcze raz zahaczyć przypadkowo o temat nowo przyjętych pacjentów, leczw końcu sama przed sobą musiała przyznać, że nie można trzykrotnie wracać dotego samego, nie ryzykując przy tym utraty owej istotnej cechy przypadkowo-ści.Najdyskretniej jak potrafiła próbowała zajrzeć za każde mijane drzwi, leczwiększość zamknięta była na głucho, reszta zaś nie ukazała jej nic godnego zain-teresowania.Kiedy mijali okno, zerknęła na podwórze i zauważyła wjeżdżającąfurgonetkę.Natychmiast rzuciła jej się w oczy, ponieważ z pewnością nie byłato furgonetka dostawcy pieczywa ani furgonetka z pralni.Te z pralni lub piekar-ni zwykle reklamują rzemiosło swych właścicieli, na ogół więc widnieje na nichsłowo  pralnia albo  piekarnia , ta zaś nie wiozła żadnego napisu.Nie miałanikomu nic do powiedzenia i mówiła o tym głośno i wyraznie.Była to duża, ciężka furgonetka o nader poważnym wyglądzie, której niewielebrakowało do prawdziwej ciężarówki.Pomalowana była jednolicie na metalicz-nie szary kolor.Przypominała Kate owe wielkie, metalicznie szare ciężarówki,które pędzą z hukiem z Albanii przez Bułgarię i Jugosławię, wioząc malowanyod szablonu napis  Albania.Zastanawiała się wtedy, co też Albańczycy mogąeksportować w tak anonimowy sposób, lecz kiedy przy jakiejś okazji zajrzała do80 encyklopedii, okazało się, że jedynym towarem eksportowym jest tam elektrycz-ność  a elektryczności, o ile dobrze pamiętała z lekcji fizyki w średniej szkole,na ogół nie przewozi się w ciężarówkach.Wielka, poważna furgonetka skręciła i zaczęła podjeżdżać do tylnego wejścia.Cokolwiek zwykle wozi, za chwilę dostarczy to lub odbierze  pomyślała Katei ruszyła dalej.Kilka chwil pózniej Standish dotarł do jakichś drzwi i zapukał w nie delikat-nie, po czym zajrzał pytająco do znajdującego się za nimi pokoju.Gestem wezwałKate, by ruszyła za nim.Ten pokój różnił się zasadniczo od pozostałych.Zaraz za drzwiami znajdowałsię obszerny przedpokój z dużą szybą, za którą widać było główne pomieszczenie.Oba pomieszczenia odseparowane były widocznie dzwiękoszczelną przegrodą,ponieważ przedpokój zastawiony był komputerami i monitorami, z których każdypomrukiwał głośno do siebie, w głównym zaś pomieszczeniu leżała na łóżku jakaśkobieta, pogrążona w głębokim śnie. Pani Elspeth May  powiedział Standish, a w jego głosie czuło się wielkirespekt.Jej pokój z pewnością należał do najlepszych: przestronny, umeblowanykosztownie i wygodnie.Na każdym blacie stał wazon z kwiatami, a na wykonanejz mahoniu szafce nocnej leżała robótka pani May.Ona sama była wygodnie ułożoną, srebrnowłosą panią w zaawansowanymwieku średnim.Spała wspierając się na stercie poduszek, odziana w różowy, roz-pinany wełniany sweter.Po chwili Kate zorientowała się, że choć kobieta śpi, niestraciła wcale na aktywności.Głowa leżała sobie wygodnie z zamkniętymi oczy-ma, ale prawa ręka ściskała długopis i bazgrała nim zaciekle po wielkim blokupapieru.Ręka ta, podobnie jak usta dziewczynki na wózku, zdawała się wieść nie-zależny i gorączkowo pracowity żywot.Do czoła pani May, tuż pod linią włosów,przytwierdzono jakieś małe, różowawe elektrody, które, jak zakładała Kate, do-starczały materiału do odczytów tańczących na ekranach monitorów w przedpo-koju, gdzie ona i Standish obecnie się znajdowali.Nad sprzętem czuwało dwóchbiało odzianych mężczyzn i jedna kobieta, przy szybie zaś stała dyżurująca pielę-gniarka.Standish wymienił z nimi kilka uwag na temat aktualnego stanu pacjent-ki, który  jak ogólnie się zgodzono  był wyśmienity.Kate nie mogła oprzeć się wrażeniu, że sama powinna wiedzieć, kim jest paniElspeth May, ale że nie wiedziała, zmuszona była zapytać. Jest medium  wyjaśnił pan Standish z niejakim poirytowaniem  jak,sądziłem, doskonale pani wiadomo.Medium o kolosalnej mocy.Właśnie znajdujesię w transie, pochłonięta pisaniem automatycznym.Stenografuje.Każdy zapisa-ny tu przekaz posiada niewymierną wprost wartość.Nie słyszała pani o niej?Kate przyznała, że nie. Ale słyszała pani niewątpliwie o kobiecie, która utrzymywała, że Mozart,Schubert i Beethoven dyktują jej muzykę?81  Tak, o tej słyszałam.Dużo się o niej pisało w kolorowych dodatkach paręlat temu. Jej supozycje były, hm, bardzo interesujące, jeśli ktoś się tym akurat inte-resuje.Muzyka z całą pewnością bardziej pasowała do tego, co każdy z tych pa-nów mógłby skomponować raz-dwa przed śniadaniem, niż do tego, czego możnaby się spodziewać po czterdziestoletniej gospodyni domowej bez krzty uzdolnieńmuzycznych.Takiego zadęcia Kate nie mogła przepuścić. To dość seksistowski punkt widzenia  oświadczyła. George Eliot teżbyła czterdziestoletnią gospodynią domową. Tak, tak  rzucił cierpko Standish  lecz nie stenografowała na pole-cenie świętej pamięci Wolfganga Amadeusza.O to właśnie mi chodzi.Proszęspróbować prześledzić logikę moich argumentów i nie wprowadzać nieistotnychkomentarzy.Gdybym uznał, że przykład George Eliot może rzucić jakieś światłona zajmujący nas problem, to  może pani być pewna  sam bym go wymienił.Na czym to stanąłem? Nie wiem. Mabel.A może Doris? Jakże to ona miała na imię? Załóżmy, że Mabel.Chodzi o to, że najprościej było problem Mabel zignorować.Nie kryło się tamnaprawdę nic poważnego, co najwyżej kilka koncertów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •