[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryxi zaczął się rzucać od ściany do ściany, krzycząc coś w swoim języku.Bronthin skulił się gwałtownie, pozostawiając Dupaynila na drodze Ryxiego.Dupaynil usiłował się bronić, lecz sękata stopa już uderzyła go między żebra.Ryxi zawodził, trzepotał grzebieniem i właśnie zamachnął się do następnego ciosu, gdy Dupaynil uskoczył za zbiornik Ssli.- Uspokój się - warknął, wiedząc, że nic to nie pomoże.Ryxi nigdy nie bywali spokojni.Ten jednak nieco się opanował, chybocząc się wciąż na boki, machając na wpół wyprostowanym grzebieniem.- Powiedzieli - dał się słyszeć pełen smutku, bolesny jęk Bronthina.Dupaynil nigdy przedtem nie słyszał Bronthina mówiącego językiem standardowym.- Parszywi, wstrętni mięsożercy.Mówiliśmy Thekom, co z tego wyniknie.Oni zmiatają ogonami rozumny piasek, w którym występują dowody mądrości.Bronthinowie byli mistrzami zaawansowanej matematyki.Do zapisywania równań nie używali papieru ani komputerów, tylko piasku lub gliny.Pomimo że ich n-zy niezręczne palce nie dawały sobie rady z manipulowaniem delikatnymi narzędziami, rozwinęli elegancką kaligrafię matematyczną, a także bardzo wyszukaną sztukę używania “rozumnego" piasku.Źrebak (używając ludzkiego określenia) zmiatający ogonem czyjeś obliczenia zostawał surowo ukarany.Bronthinowie byli także ścisłymi wegetarianami w swoim świecie, gdzie występowali również mali tępi mięsożercy.I byli pacyfistami.Dupaynil obserwował przezornie Ryxi.Bolały go żebra.Jeden cios mu wystarczył.- Macie jakiś plan? — zwrócił się do Bronthina.- Prawdopodobieństwo ucieczki z tego statku przy sprzyjających warunkach wynosi mniej niż 0,1 procent, szansa ucieczki zaś w sytuacji mniej korzystnej to 0,0001 procent.W tych obliczeniach zastosowano takie współczynniki, jak.- Nieważne - uciął Dupaynil i aby złagodzić swoją wypowiedź, dodał: - Moja wiedza matematyczna jest stanowczo niewystarczająca, aby w pełni docenić piękno twoich obliczeń.- To miłe, że oszczędziłeś mi konieczności wyrażenia językiem standardowym czegoś, co da się przekazać jedynie językiem wiecznych praw.- Bronthin wydał westchnienie, z którego Dupaynil wywnioskował, że rozmowa jest skończona.Ryxi jednakże, opanowawszy się na tyle, żeby przypomnieć sobie język standardowy, nabrał ochoty na pogawędkę.- Wraże gady - zaskrzeczał - niegodne, by składać jaja.- Tylko nie to, pomyślał Dupaynil, nie spodziewając się, że Ryxi też użyje tego argumentu.- Gruboskórne.Ich nawet nie można zobaczyć w tych pancerzach! To zresztą nawet lepiej, bo jeśli coś im się nie uda, i tak nie ruszą palcem.Pozwalają wyzdychać pisklętom, które nie potrafią sobie same poradzić! Niektóre nawet nie opiekują się swoimi gniazdami.Nie odstraszają drapieżników.Mówią, że przez to dają szansę świętemu szczęściu.Nazwałbym to raczej karygodnym niedbalstwem.- Nikczemne - zgodził się Dupaynil, odsuwając się poza zasięg potężnych nóg.Nagle, nie wiadomo skąd, rozległ się podobny do dźwięku dzwonu głos.«Przyjaciel Sassinak?»Dupaynil, usiłując zapanować nad zdumieniem, rozejrzał się naokoło.Bronthin wyglądał na pogrążonego w półśnie, tak jak zwykle wyglądali Bronthinowie, a Ryxi wygładzał pióra żwawymi ruchami dzioba.Dwóch Lethinów przylegało do siebie na bryle siarki.«Nie zaglądaj.do zbiornika».Dupaynil zapatrzył się w pustą przestrzeń ponad Bronthinem, podczas gdy głos mówił dalej, rozbrzmiewając mu w głowie.Nigdy nie podobały mu się opisy telepatii, ale rzeczywistość wyglądała jeszcze gorzej.«Jesteś przyjaciel Sassinak.Pozdrawiamy cię.Jesteśmy mniej więcej tym, czym się wydajemy».Oczywiście Ssli.A więc larwy Ssli potrafią się komunikować.Nie “odczuwał" niczego w swoim umyśle, kiedy głos wreszcie umilkł, ale nie oznaczało to, że larwa, czy też larwy, nie odczytywały jego myśli.«Nie czas na śledzenie twoich mrocznych tajemnic.Musimy planować».Odczytywały przynajmniej doznania, skoro wyczuły niezadowolenie z penetracji jego umysłu.Docenił ironię tej sytuacji: on, który zawodowo zajmował się tym samym, był w tej chwili obiektem identycznych działań ze strony obcych.Spróbował uporządkować myśli i przesłać jasną wiadomość.- Patrzysz na ścianę z jakiejś przyczyny? - spytał Ryxi.Jego pióra były już wygładzone.Dupaynil miał ochotę udusić Ryxiego za to, że go zdekoncentrował.Odczuł delikatny jak muśnięcie pióra, łagodny dotyk, a potem falę rozbawienia.- Jestem bardzo zmęczony - wyjaśnił.- Muszę odpocząć.Z tym zamiarem wyszukał pusty kawałek podłogi pomiędzy ścianą a zbiornikiem Ssli i zwinął się w kłębek z hełmem pod pachą.Ryxi powęszył chwilę i znów wtulił głowę w pióra na grzbiecie.Dupaynil zamknął oczy i sformułował wyraźną myśl.«Co możecie zrobić?»«Sami nic.Spodziewaliśmy się, że przyprowadzą człowieka».«Co mieliście na myśli, mówiąc “mniej więcej"?»Znowu odczuł w umyśle rozbawienie.« Nie jesteśmy obaj Ssli».Głos zamilkł.Dupaynil domyślił się.Skoro wolą czytać w jego myślach, to proszę bardzo.A więc to nie dwóch Ssli? Nowa wodna rasa obcych? Nagle zrozumiał, kim są, i prawie roześmiał się na głos.«Weft?»«Tak wydawało się bezpieczniej.Seti nienawidzą Weftów na tyle, że zabiliby mnie przed zamachem.Ten kształt narzuca jednak pewne.ograniczenia».«Których nie mają ludzie ?»«Właśnie».«Wybacz, ale nie wydaje mi się, by pozwolono mi zabrać wasz zbiornik do kapsuły ewakuacyjnej.Zakładając, że tu w ogóle są jakieś szalupy».«Nie taki plan.Możemy się podzielić?»Było to dziwne pytanie ze strony stworzeń, które potrafiły wedrzeć się w intymność cudzego umysłu, lecz Dupaynil potrafił docenić i tę odrobinę uprzejmości.« Zgoda».Spiął się, przygotowany na jakieś niewyobrażalne odczucie, lecz nie poczuł nic.Jedynie informacje zaczęły wnikać w jego układ poznawczy, w tak niesamowitym tempie, że znajdowały się w jego pamięci, zanim jeszcze miał je przed oczyma.Jak się dowiedział, Bronthina Seti sprowadzili, aby wykonał dla nich ekspertyzę matematyczną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]