[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nikt cię nie gani, Klonie - powiedziała szybko Leri, Holth zanuciła uspokajająco, a oczy jej wirowały błękitem.- Jednakże, mój drogi chłopcze, przy tych manipulacjach z czasem strasznie ryzykowałeś.Mogłeś w drodze spotkać siebie samego.- Ale nie spotkałem.Byłem bardzo ostrożny!- A ile to godzin dodawałeś do swoich dni? - W głosie Leri można było wyczuć, zrozumienie, współczucie, a nawet cień rozbawienia.- Nie wiem.Nigdy nie liczyłem godzin.- Klon niecierpliwie spojrzał w górę.- Przecież wiesz, że musiałem ze wszystkim zdążyć i jeszcze zorganizować czas dla A’murry’ego.Obiecałem mu, że codziennie po południu będę w Igenie.I dotrzymałem tej obietnicy.A równocześnie czułem, że muszę Mistrzowi Capiamowi udzielić wszelkiej pomocy.- Wierz nam, K’lonie - powiedziała Moreta, kiedy błagalnie zwrócił się do niej - że jesteśmy ci wielce wdzięczne za twoją odwagę i oddanie.Ale taka zabawa z czasem to bardzo niebezpieczna rzecz.- Czemu nigdy nie wspominał o tym nasz Mistrz Weyrzątek?- Ta informacja jest zastrzeżona dla spiżowych smoków i królowych, K’lonie.Pewnie odkryłeś ją przypadkiem.- Tak, chyba tak.- Na twarzy K’lona odbiło się zaskoczenie, jakie musiał wtedy przeżyć.- Byłem spóźniony.Wiedziałem, że A’murry będzie się martwił.Myślałem o nim, jak czeka na mnie, taki niespokojny, i zanim się zorientowałem, co się dzieje, zdążyłem na czas!- Trochę to szokuje, prawda? - Na krągłej, mądrej twarzy Leri pojawił się szeroki uśmiech.- Sam nie wiedziałem, jak mi się to udało.- Więc następnego popołudnia zacząłeś ćwiczyć?K’lon skinął głową; odprężył się, ponieważ, jak mu się zdawało, Władczyni Weyru z wyrozumiałością przyjęła jego wyczyn.- Zgłaszam się do Mistrza Capiama rano, a on podaje mi rozkład zajęć.Popołudniami jestem w Igenie, a gdzie indziej latam rano i wieczorem.Jestem bardzo ostrożny.- Od tej chwili będziesz jeszcze bardziej ostrożny - powiedziała groźnie Leri.- A’murry czuje się już lepiej, sam tak powiedziałeś.A ty nie możesz stale żyć w podwójnym czasie.Dlatego więc dziś po południu zamiast polecieć na Opad, spędzisz czas ze swoim przyjacielem.Od tej chwili nie będziesz wydłużał doby.Holth przypilnuje tego.A my zadbamy o to, żeby Mistrz Capiam często wysyłał cię do Igenu.- Ale.ale.- Wystarczy, K’lonie, jeden błąd - Leri wyciągnęła w jego kierunku dziwacznie powykręcany przez chorobę stawów palec i pogroziła mu nim z naciskiem - a wkrótce będziesz zbyt zmęczony, żeby zdać sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmujesz.Tylko jeden błąd, a nigdy już nie zobaczysz A’murry’ego - Leri urwała, żeby sprawdzić, jakie wrażenie wywarły jej słowa.K’lon spuścił oczy.Holth zanuciła na karcącą nutę, a zaskoczony Rogeth odpowiedział z zewnątrz.Klon podniósł na Leri oczy szeroko rozwarte ze zdumienia.- I chyba nie chcesz mieć do czynienia z Sh’gallem i Kadithem?K’lon rzucił błagalne spojrzenie na Moretę, która pokręciła tylko głową.- Będę potrzebny dziś w czasie Opadu - powiedział cichym, niepewnym głosem.- Jak mam wytłumaczyć to A’murry’emu? Mamy kłopoty ze sformowaniem choćby dwóch skrzydeł, a Ista może dać tylko jedno skrzydło i dziesięciu zastępców.- Powiedz A’murry’emu, iż uznaliśmy, że się przepracowujesz.Kazaliśmy ci odpocząć, ponieważ możesz mieć zwolniony refleks, co jest niebezpieczne w czasie Opadu.- K’lonie, my również ciebie potrzebujemy - dodała Moreta.- Faktem jest, że Siedziba Uzdrowicieli i Weyr mają ogromny dług w stosunku do ciebie - powiedziała Leri jak przedtem życzliwie.- A teraz idź już i wyślij tego łobuza, M’baraka, żeby zrobił to wszystko, co Capiam zaplanował dla ciebie.I nigdy, Klonie, nawet słowem nie wspomnisz nikomu, a zwłaszcza A’murry’emu, że smoki potrafią przenosić się z jednego czasu do drugiego.Holth wyciągnęła głowę w kierunku K’lona, w jej oczach błysnęły czerwone ogniki.K’lon wyprostował się na całą swoją wysokość, przelękniony wyglądem smoczycy.- Dobrze, Leri.- I? - Leri wskazała na Moretę.- Dobrze, Moreto!- Nie będziemy nigdy już do tego wracać.Pozdrów od nas A’murry’ego - rzekła Leri z ujmującą grzecznością.- Gdyby nie było tu tak cholernie zimno, zaproponowałabym ci, żebyś sprowadził jego i Gratha do Fortu, ale przypuszczam, że igeńskie słońce jest dla niego zdrowsze.Skarcony jeździec opuścił weyr ciężkim krokiem.Obydwie Władczynie Weyru słyszały, jak Rogeth coś zaćwierkał.- Będzie teraz przez jakiś czas odgrywał męczennika - powiedziała z westchnieniem Leri.- Lepsze to, niż żeby miał nim naprawdę zostać.Leri zaśmiała się.- Okropnie trudno było mi zachować właściwy wyraz twarzy, Moreto.Muszę przyznać, że K’lon wykazał wiele sprytu przy podróżach w czasie.Gdyby nie był się tak podejrzanie opalił i gdyby mu nie spłowiały włosy, mogłybyśmy się nigdy nie domyślić.- Miał za dużo energii! I pomyśleć tylko, że ja czuję się taka zdechła!.Czy Holth zdoła mieć go na oku?- To bez znaczenia, grunt, żeby on uważał, że się go pilnuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]