[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spadający liść musnął jej spódniczkę.Schyliła się, podniosła goi rozprostowała.Na drugim końcu ławki usiadł Hindus.Wytarty czarny płaszcz, biały szalik, wychudzona twarz.Drobny, nieszczęśliwy, przerażony cudzoziemiec, pewnie kelner, niewolnik którejś z tych tanich jadłodajniwydających curry.Przysunąłem się do niej, zniżyłem głos, starając się, żeby brzmiał równie chłodno jak jej głos.-- A-co mi masz do powiedzenia o Kemp?- Nicko, błagam cię, nie wypytuj mnie.Błagam.Leciutki' postęp, wymieniła moje imię.Ale dalej siedzia-ła nieprzystępna i milcząca.- Czy oni tu gdzieś są? Obserwują nas?.Westchnęła niecierpliwie.-- Są?- Nie.- Ale od razu się poprawiła: - Nie wiem.! - Czyli wiesz, że tak.Wciąż na mnie nie patrzyła.I niemal znudzonym tonem szepnęła:- Ich to już nie dotyczy.Długa pauza.Powiedziałem: - Wiesz przecież, że nie potrafisz mi skłamać prosto w oczy."Dotknęła włosów: te jej włosy, ręka.wykonując ten gest unosiła zawsze lekko głowę.Mignęło mi jejucho.308Poczułem się znieważony, zupełnie tak, jakby ktoś usiłował nie dopuścić mnie do^ mojej własnejposiadłości.- Uważałem cię zawsze za jedyną osobę na świecie, która mnie nigdy nie okłamie.Czy ty sobie w ogólepotrafisz wyobrazić, jak się czułem tego lata? Kiedy przyszedł ten list, kwiatki.A ona: - Jeśli mamy mówić o przeszłości.Sprawiała wrażenie, że myśli o czymś innym, że wszystko, co mówię, wydaje jej się nieodpowiednie.Wsadziłem rękę do kieszeni i dotknąłem mego talizmanu, był to gładki okrągły kasztan.Któregoś wieczoru wkinie wręczyła mi go dla żartu Jojo w papierku od cukierka.Pomyślałem o Jo-jo, była pewnie nie dalej niż o milę,dzieliła nas przestrzeń wypełniona cegłą i ulicznym ruchem, siedziała pewnie z innym poderwanym przez siebie chłopcem, dryfując w stronę kobiecości, sięgając pulchną ręką w ciemność.I ogarnęła mnie przemożna chęć, żebywziąć za rękę Alison.Znów wypowiedziałem głośno jej imię.Ale ona coś tam w sobie rozważywszy, postanowiła widać zachować dystans.Rzuciła na ziemię żółtylistek.- Przyjechałam do Londynu, żeby odstąpić mieszkanie.I wracam do Australii.- Taka podróż dla podobnego drobiazgu!- Przyjechałam także po to, żeby ciebie zobaczyć.- Zobaczyć?- Zobaczyć, czy jeszcze.- urwała.- Czy jeszcze?- Nie chciałam przyjeżdżać.- To dlaczego jesteś tu wbrew swojej woli?Nie odpowiedziała.Zachowywała się tajemniczo, jak inna kobieta, trzeba było się cofnąć i zacząć odnowa.Tak jakby coś, co było w niej łatwo dostępne, po co można było sięgnąć jak po sól na stole, zostałozamknięte w zapieczętowanej buteleczce, stało się nietykalne.Znałem ją jednak.Wiedziałem, że choć zachowujezawsze wewnętrzną niezależność, to łatwo przyjmuje sposób bycia kochanych przez siebie, czy choćby lubianychosób.I wiedziałem,309skąd wzięła sią ta jej uprzejma niedostępność.Siedziałem z kapłanką ze świątyni Demeter.Spróbowałem rzeczowego tonu: - Gdzie byłaś przez ten cały czas? W domu?-- Może.Wciągnąłem głęboko powietrze: - Czy w ogóle zdarzyło ci się o mnie myśleć?- Czasami.- Czy jest w twoim życiu ktoś inny? Zawahała się i powiedziała: - Nie.- Mówisz takim tonem, jakbyś nie była pewna.- Zawsze może być ktoś, jeśli się człowiek dobrze rozejrzy.- Rozglądałaś się?- Nie ma nikogo.- Włączasz w to mnie?- Sam się włączyłeś.Tamtego dnia.Ponura twarz odwrócona do mnie profilem, wpatrzony w przestrzeń wzrok.Dobrze wiedziała, że niespuszczam z niej oczu, i przyglądała się jakiemuś przechodniowi, jakby uważała go za znacznie bardziejinteresującego ode mnie.- Co powinienem zrobić? Wziąć cię w ramiona? Upaść na kolana? Czego oni sobie życzą?- Nie rozumiem, o czym mówisz.- Owszem, doskonale rozumiesz.Spojrzała na mnie kącikiem oka i zaraz spuściła wzrok.Powiedziała: - Tamtego dnia przejrzałam cię nawylot.I to wszystko.Tego nic nie zmieni.- Tamtego dnia kochałem cię.Tego też nic nigdy nie zmieni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •