[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasalutował.- Oto dwaj, którzy więcej nie będą chwytać ludzi! Teraz wierzy­my wam, andas, towarzysze walki, kiedy mówicie, że możecie wy­ruszyć na ich fort i zmieść go z powierzchni ziemi.Hulagur stanął za szamanem z nowoczesną bronią automatycz­ną w ręce.Rzucił jaw powietrze, złapał, śmiejąc się i wykrzykując coś w swoim języku.- Zabraliśmy wężom dwa zęby - przetłumaczył Menlik.- Może ta broń nie jest tak groźna jak twoja, ale kąsa głębiej, szybciej i z więk­szą siłą niż nasze strzały.Niewiele czasu zajęto Mongołom ogołocenie helikoptera i Czer­wonych ze wszystkiego, co mogło się przydać.Jednocześnie z rozmysłem niszczyli pozostałe wyposażenie wraku.Wykonali jedno waż­ne posunięcie: połączenie pomiędzy zdążającym na południe oddzia­łem poszukującym a kwaterą główną Czerwonych - jeżeli taką rolę odgrywał helikopter - zostało teraz przerwane.Przestały też istnieć “oczy" nad otwartym terytorium równin.Atakujący oddział wojenny mógł wyruszyć przeciwko statkowi w pobliżu osady Czerwonych, wiedząc, że muszą pilnować jedynie kontrolowanych przez maszynę mongolskich zwiadowców.A penetrowanie nieprzyjacielskiego te­rytorium w takich warunkach było starą, bardzo starą grą, w której Apacze brali udział od wieków.Podczas gdy czekali na sygnały ze szczytów, założono obóz i wy­słano Mongoła, by sprowadził pozostałych banitów i wszystkie do­datkowe wierzchowce.Menlik przyniósł Apaczom porcję suszone­go mięsa, które zostało przetransportowane metodą stosowaną przez Ordę - pod siodłem, by zmiękło przed zjedzeniem.- Już nie musimy się czaić jak szczury lub mieszczuchy w czar­nych dziurach - powiedział do nich.- Teraz pojedziemy tam na ko­niach i porachujemy się z tymi tam - wet za wet!- Nadal dysponują innymi przywoływaczami - przypomniał Travis.- A ty masz to, co stanowi odpowiedź na wszystkie ich maszy­ny - odparł na to Menlik.- Wyślą przeciwko nam twoich własnych ludzi, jeśli będą mo­gli - ostrzegł Buck.Menlik ściągnął górną wargę.- To także prawda.Lecz teraz stracili już oczy na niebie i mają niewielu ludzi.Uniemożliwi im to patrolowanie w zbyt dużej odle­głości od obozu.Mówię wam, andas, z tą waszą bronią człowiek mógłby rządzić światem!Travis spojrzał na niego ponuro.- Dlatego właśnie stanowi ona tabu!- Tabu? - powtórzył Menlik.- Na czym mianowicie polega ten zakaz? Czy nie nosicie jej otwarcie, nie używacie, kiedy uznacie za stosowne? To nie jest broń twojego ludu?Travis potrząsnął głową.- To broń zmarłych ludzi -jeśli w ogóle można nazwać ich ludź­mi.Wzięliśmy ją z grobowca gwiezdnej rasy, która władała Topazem, kiedy nasz świat był tylko terenem łowieckim dzikusów noszą­cych skóry zwierząt i zabijających mamuty włóczniami o kamien­nych ostrzach.Została zabrana z grobu i jest przeklęta.Używając jej, wzięliśmy tę klątwę na siebie.Głęboko w oczach szamana pojawiło się dziwne światełko.Tra­vis nie wiedział, kim lub czym był Menlik, zanim został mentalnie cofnięty w czasie, by pełnić rolę szamana Ordy.Mógł być inżynie­rem lub naukowcem - i głęboko w jego wnętrzu jakieś pozostałości tego wykształcenia odrzucały zapewne wszystko, co mówił Travis, jako dziwaczny przesąd.Apacz jednak mówił w pewien sposób prawdę.Ta broń była ob­ciążona klątwą, podobnie jak wiedza zgromadzona w magazynie w wieżach.Jak Menlik zdołał już zauważyć, klątwę tę stanowiła moc, potęga, dzięki której można było zawładnąć Topazem, a potem do­trzeć przez gwiazdy aż do Ziemi.Kiedy szaman odezwał się znowu, wymawiał słowa półszeptem.- Potrzeba potężnej klątwy, by utrzymać z dala od tego zachłan­ne ludzkie ręce.- Kiedy Czerwoni zginą lub zostaną bezbronni - zapytał Buck - klątwa ta chyba na nic się już nie przyda?- A jeśli z nieba przybędzie następny statek, aby zacząć wszyst­ko od początku?- Na to także znajdziemy odpowiedź, kiedy będziemy musieli ją mieć - odrzekł Travis.Zapewne w magazynie ukryto jeszcze inną broń, wystarczająco potężną, by zniszczyć statek kosmiczny na nie­bie, ale teraz nie musieli się o to martwić.- Broń z grobowca.Tak, to z pewnością czary umarłych.Po­wiem to moim ludziom.Kiedy wyruszamy?- Gdy dowiemy się, czy pułapka na południu spełniła swoją rolę, czy też nie - odpowiedział Buck.Raport przyszedł w godzinę po wschodzie słońca następnego ranka, kiedy Tsoay, Nolan i Deklay weszli do obozu.Wojenny wódz zrobił nieznaczny gest jedną ręką.- Udało się? - Travis chciał otrzymać słowne potwierdzenie.- Udało się.Pinda-lick-o-yi ochoczo weszli do statku.A potem wysadzili go razem ze sobą w powietrze.Manulito świetnie się spisał.- A Kaydessa?- Kobieta jest bezpieczna.Kiedy Czerwoni zobaczyli statek, zo­stawili maszynę, by pilnowała więźnia.Ten mechaniczny przywoływacz łatwo było zniszczyć.Jest teraz wolna i idzie przez góry razem z mba 'a, a.z nią Manulito i Eskelta.- Przeniósł wzrok ze swoich po­bratymców na Mongołów.- Dlaczego jesteście tutaj z nimi?- Czekaliśmy, ale wreszcie doczekaliśmy się - powiedział Jil-Lee.- Ruszamy na północ!18Leżeli wzdłuż krawędzi olbrzymiego zagłębienia, wydrążenia w ziemi tak wielkiego, że nie mogli dostrzec drugiego brzegu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •