[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskazał środkowy rząd i kryjąc się w cieniu dobiegli do miejsca, skąd byli w stanie obserwować niewidoczne z poprzedniej pozycji, przejście.Mniej więcej w jego połowie stał stolik i krzesła ustawione w oszklonym pomieszczeniu magazyniera.Werner siedział zwrócony do nich plecami i grał w karty z Kyle'm i Milchanem.Oparty o ścianę Hendrique obserwował grę bez większego zainteresowania.Obok, na szafce z aktami, leżał franchi spas.— Pamiętaj, co szef powiedział.Strzelaj, żeby zabić — przypomniał szeptem Mike.— Też tam byłam!Zamilkł przyglądając się jej poczynaniom.Położyła pistolet maszynowy na podłodze i przykucnęła, sprawdzając kąt strzału.Zmieniła lekko pozycję i ujęła berettę, opierając prawą dłoń na lewym przedramieniu dla większej stabilności.Celowała w tył głowy Wernera.— Co to za hałas? — spytała.— Jaki hałas?— Szuranie.— Pewnie szczury — mruknął obojętnie.— Tak, w skrzyni przy twojej nodze jest wygryziona dziura.Mogą mieć tam gniazdo.Wyobraźnia podsunęła Sabrinie obrazek skrzyni pełnej włażących na siebie szczurów i aż ją odrzuciło.Wylądowała dwa kroki z tyłu na tyłku, a beretta trzasnęła o betonową posadzkę.Hendrique miał już strzelbę w dłoniach obracając się, by sprawdzić, co spowodowało hałas.Mike rzucił się szczupakiem na dziewczynę, przygniatając ją do ziemi, gdy Hendriąue strzelił przez szybę, wybijając w niej poszarpany otwór i mało twarzową dziurę w skrzyni na wysokości głowy Sabriny.Hendrique przeładował i trzymał ich na muszce, a Kyle i Milchan zabrali im broń (łącznie z beretta zza pasa Grahama).Gdy stawiano ich na nogi, Mike zauważył zawartość rozbitej skrzyni — AK 47.Werner zignorował ich przybycie do szklanej budki — był właśnie na etapie opieprzania Hendrique'a.— To tak wyglądają ci twoi “starannie dobrani" strażnicy? A może ta parka wleciała tu przez dach?Pierwszy raz Hendrique nie znalazł odpowiedzi.Werner zresztą na nią nie czekał — zajął się więźniami.— Czułem, że się jeszcze spotkamy — powitał Sabrinę.— Prawdę mówiąc, idealnie zgraliście swoje przybycie z moim odjazdem.Mój wodnosamolot jest gotów do lotu i czeka w hangarze.— A “Napoli"? — spytała.— Musi nadrobić stracony czas i nie zawinie do Dubrownika.Ja wracam do domu, a szefem akcji zostaje Hendrique.— Dasz mu detonator? — zainteresował się Mike.— Doprawdy nie spodziewałem się tak nielogicznego pytania od kogoś z pańskim doświadczeniem, panie Graham — Werner spojrzał pogardliwie na Hendrique'a.— To najemnik handlujący bronią i narkotykami.Rządzą nim pieniądze, a sprawa socjalizmu nigdy dlań nic nie znaczyła.Gdyby miał nadajnik, prawdopodobnie urządziłby aukcję wśród zainteresowanych rządów.— Wystarczy — warknął rozeźlony Hendrique.— A co, zrobiłbyś inaczej? — zdziwił się Werner, po czym wyjaśnił Mike'owi: — Nadajnik zostaje ze mną.To bardzo proste: gdybyście się tu nie zjawili, odleciałbym spokojnie i nikt o niczym by nie wiedział.Moje lądowanie w Rosji nie zostanie ogłoszone, zanim ładunek “Napoli" nie dotrze do celu i wasi szefowie będą sądzić, że nadal jestem w pobliżu, gotów go wysadzić, gdyby co.Dzięki temu będą omijać statek, a najlepiej tego dowodzi wasza tu obecność.Gdybyście nie traktowali poważnie mojej groźby, to “Napoli" zostałby już przejęty przez desant Navy Seal's, Special Air Service, Grenzshuthsgruppe 9, czy co tam mieliby pod ręką wasi zwierzchnicy.Potrzebowałem was żywych w pociągu, żebyście przekazali szefom moje instrukcje.Teraz obawiam się, że już was nie potrzebuję.Załatwienie tej sprawy pozostawiam w rękach, bez wątpienia kompetentnych, Hendrique'a.— Zawiadom resztę strażników — polecił ten ostatni Kyle'mu.— Spotkam się z nimi przy wejściu.Parę minut później wyszedł z biura kierując się ku wejściu do magazynu.Na nabrzeżu byli już trzej strażnicy.Dwóch przyklękło przy oszołomionej jeszcze, ale już przytomnej ofierze Sabriny.Hendrique szarpnięciem poderwał go na nogi i pchnął na maskę land rovera.— Upokorzyłeś mnie przed Wernerem — szepnął.— Przepraszam, sir — wymamrotał tamten, rozcierając sobie kark.W dłoni Hendrique pojawił się desert eagle i bez ostrzeżenia plunął ogniem.Martwy strażnik osunął się na ziemię, a lufa skierowała się ku pozostałym dwóm.— Nie toleruję porażek — poinformował ich spokojnie Hendrique.— Chcę, żebyście obaj tu zostali i lepiej by było, żeby nikt was nie zaskoczył.Po czym zabrał z wozu neseser i wrócił do magazynu.— Co to za strzelanina? — spytał go Werner, jak tylko Hendrique wszedł do biura.— Kwestia dyscyplinarna — odparł Hendrique, stawiając neseser na stoliku, z którego Kyle sprzątał karty i filiżanki po kawie.Ustawił na środku planszę, po czym zajął się usunięciem jednej z sufitowych lamp i do gołych kabli podłączył krokodylkami przewody prowadzące do metalowych elementów.— Będą grać przeciw sobie? — spytał podniecony Kyle.— Niezły pomysł.Szkoda, że nie pomyślałem o nim wcześniej.Zamierzałem wystawić Grahama przeciw Milchanowi — spojrzał na niemowę.— Masz wolny wybór.Milchan stuknął się palcem w pierś i przejechał nim po szyi.— Jakbyś nie zrozumiał, Graham — głos Hendrique był uprzejmy — to będziecie grać na śmierć i życie.— A jak odmówię?— To będę zmuszony zastrzelić twoją piękną asystentkę — wyjaśnił Kyle.— Partnerkę — poprawiła go automatycznie Sabrina.— Przywiąż ją do krzesła — polecił Hendriquw Milchanowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •