[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedna kompania Shadar, która znalazła się teraz wyżej niż wróg, podeszła na odległość lotu strzały do obozu Dusicieli.Przez kilka minut garstka łuczników prowadziła bezładny ostrzał, który nie spowodował żadnych widocznych szkód.Tymczasem Wyjcowi udało się wreszcie przemówić do opętanego złością Długiego Cienia.- Nie możemy pozwolić sobie na luksus marnowania czasu na wzajemne kłótnie! Kobieta może w każdej chwili uderzyć.Jeżeli nie będziemy uważali.Kilka jeszcze mocnych docinków w tym samym stylu skłoniło w końcu Władcę Cienia, by zrozumiał, że pobłażanie własnym emocjom czyni go podatnym na magiczny atak.A jego przyboczny nie będzie wszak bronił go przez cały czas.Postępował doprawdy nieroztropnie, gdy pozwalał sobie na te dzikie napady wściekłości i wrzasków.Wciąż jeszcze się trzęsąc, niezdolny do wyraźnego artykułowania słów, Długi Cień skoncentrował swą uwagę na Pani.Pani stała tylko na swoim stanowisku i czekała.Teraz Mogaba próbował zwrócić na siebie uwagę Długiego Cienia.Władca Cienia jednak nie spuszczał wzroku z Pani.Mogaba nalegał.Wreszcie udało mu się skłonić tamtego, aby odwrócił się w jego stronę, tylko że wtedy wyglądało już na to, iż kryzys minął.Strach, jakim napawali ich nasi żołnierze, przestał już wystarczać, by biedni dekownicy szli dalej naprzód.Dywizja Kapitana wycofała się na swoje wyjściowe pozycje.Siły Klingi zatrzymały się dwie mile na zachód poza polem bitwy.Otaczała je nasza kawaleria i odwodowa dywizja.Żołnierze Cienia służący w tej jednostce byli równie osłupiali jak cała reszta.Ale to byli dobrzy żołnierze.Wykonywali otrzymane rozkazy.Mogaba zwrócił się do Długiego Cienia:- Zostaliśmy oszukani, ale nie w taki sposób, jakiego się spodziewa­liśmy.Jednym bystrym posunięciem Konował zdziesiątkował nasze sze­regi.Teraz jest już niemożliwe, bym utrzymał te pozycje, chyba że zechcesz wydać inne rozkazy.Długi Cień wychrząkał pytanie aż drżące od wściekłości.Mogaba odpowiedział:- Najlepiej byłoby teraz zaatakować, póki Taglianie są zdezorganizo­wani i rozproszeni, jeszcze zanim żołnierze zrozumieją, jak rozpaczliwa stała się nasza sytuacja.Długi Cień jednak w innym świetle widział rozgrywające się wydarzenia.- Kolejny raz zapominasz, że twoim zadaniem jest realizować moje życzenia, nie zaś kwestionować je.Dlaczego musisz być takim pesymi­stą? - Spojrzał na siły Klingi, których jedynie część widoczna była z miej­sca, gdzie stał.Najwyraźniej jego samego trapiły pesymistyczne myśli.- Z łatwością odparłeś ich atak.Mogaba z wyraźnym trudem stłumił płonący w nim gniew.Żałowałem, że nikt, naprawdę nikt, nie miał pojęcia o miejscu, z którego pochodził Długi Cień.Czasami ten człowiek zdawał się równie naiwny, jak był potężny.Mogaba machnął dłonią gdzieś w stronę oddziałów Klingi.- Zostaliśmy otoczeni.Straciliśmy już dotąd cały legion, ponieważ ty tak chętnie zgodziłeś się przyjąć pod swoje sztandary kolejnego śmier­dzącego zdrajcę.Biedny, durny ja, nie miałem pojęcia, o czym on mówi.Dla mnie to wcale nie było takie oczywiste.Długi Cień też jeszcze nie potrafił dokonać tego kroku myślowego.Widział tylko zwycięstwo w otwartej walce między ścierającymi się siłami.- Jak wielu udało nam się zabić? Zobacz! Ciała leżą pokotem na polu.Tworzą prawdziwe wzgórza.Policz ich, a otrzymasz tysiące.Te wrony będą pożywiać się na nich jeszcze przez wieki.Ale człowiek pod maską nie mógł zaznać spokoju.Nie przestawał spo­glądać w stronę sił Klingi.Mogaba odwarknął:- Być może jeden na stu wśród tych poległych był żołnierzem.To wszystko cywile z taborów, złodzieje i kurwy, nienasycone żołądki, które pasożytują na każdej armii, jeśli na to pozwolić.Byli bezużytecznymi, dru­gorzędnymi szumowinami.Konował wykorzystał ich, abyśmy mieli się czym zająć, a sam w tym czasie zniszczył czwartą część naszych sił i wszelką nadzieję na zwycięstwo.Jego weterani przewyższają nas w tej chwili li­czebnie.A przede wszystkim są wypoczęci.- Wskazał dłonią na wzgórza rozciągające się po jego prawej stronie, gdzie specjalne siły Konowała stale postępowały naprzód i krok za krokiem zdobywały teren.- Wkrótce znajdą się na takiej samej wysokości jak my.Od początku byli na to przy­gotowani.- A ty nie przygotowałeś się, by jej bronić?- Przewidziałem wysiłek Konowała.Tylko głupiec nie zwróciłby uwagi na te wzgórza.Ale nie przewidziałem bomb zapalających, których użył.Stanowiły one najlepszy produkt zbrojowni Jednookiego pracujących w Taglios, przetransportowano je tutaj kosztem ogromnego wysiłku za­równo finansowego, jak i ludzkiej pracy, ale teraz okazało się, że było warto.Trudno było utrzymać teren, mając przed sobą wojska wyposażone w takie bomby.Kapitan i jego sztab szli w stronę dywizji Klingi.Coś się działo.Po­mknąłem również w tamtym kierunku.Klinga wyszedł zza muru swych żołnierzy, stanął twarzą w twarz z Ka­pitanem po przeciwległej stronie liczącego jakieś sto jardów obszaru ka­mienistego gruntu.Nasi ludzie zajęli pozycje poza zasięgiem strzały z łuku, rozluźnieni, lecz czujni, oczekiwali na rozwój wydarzeń.Byli tylko odrobi­nę mniej zdumieni niż wojska zdrajcy, które obecnie ustawione były jak do przeglądu raczej niż do walki.Klinga i Konował spotkali się w połowie drogi.Wymienili tylko kilka słów.O ty, głupi Murgenie, spodziewałeś się, że Stary wyrówna rachu­nek nienawiści z tym, którego od dawna energicznie ścigał.Zamiast tego otoczył Klingę ramionami i zaczął się śmiać.Jak na Kapitana ten śmiech trwał doprawdy długo.Można było w nim posłyszeć zdecydowanie szaleńcze tony.Zaczęli skakać w górę i w dół, trzymając się wzajem za ramiona.Potem Klinga odwrócił się.Zawołał do swoich żołnierzy:- Rzućcie broń i poddajcie się.W przeciwnym razie zostaniecie zabici.To było tak niesamowicie wymyślone, że dopiero teraz, gdy żołnierze Klingi zaczęli powoli słuchać rozkazów, tak jak ich zresztą nauczono, zro­zumiałem, na czym polegał cały przekręt.Zdrada Klingi była udawana.Trwający przez lata pościg Konowała za nim był od początku do końca reżyserowany - wyjąwszy to, że przy oka­zji używał Klingi do eksterminacji niewygodnych fanatyków religijnych.Nie ma nic lepszego od sytuacji, w której twoi wrogowie wykonują za ciebie brudną robotę.Co więcej, efektem trudu Klingi było to, iż Władca Cienia stał się jed­ną z postaci najbardziej znienawidzonych w kręgach kościelnych.Całe terytoria poddawały się nam, nie stawiwszy choćby zupełnie mizernego oporu.A teraz Klinga poddał ćwierć najlepszych żołnierzy Władcy Cienia.Nigdzie w Kronikach nie było strategii oszustwa tak przemyślnej jak ta.A Konował wymyślił ją zupełnie samodzielnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •