[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W takim razie musiał się zapuścić w głąb Domu.– Szuka bramy! – pisnął Krost.– Ścieżki Dłoni!– Moby jest chowa.– Znowu kłamstwa! Ten ohydny bhok’aral jest jednopochwyconym, ty durniu!– Spokojnie.Tu nie ma żadnej bramy, która mogłaby cokolwiek dać zmiennokształtnemu – odezwała się Apsalar, wstając powoli.Wbiła wzrok w wyschnięte ciało, na którym przedtem siedział Skrzypek.– To na pewno był strażnik.Każda Azath ma takiego.Zawsze uważałam, że są nieśmiertelni.– Podeszła bliżej i szturchnęła nogą szkielet.– To nie był człowiek – mruknęła.– Kości są za długie.Popatrzcie na stawy.Jest ich za dużo.Ta istota mogła się wyginać na wszystkie strony.Mappo uniósł głowę.– Forkrul Assail.– Najmniej znana z pradawnych ras.W legendach Siedmiu Miast nie spotkałam o nich żadnej wzmianki.Przeniosła uwagę na korytarz.W odległości pięciu kroków od wejścia znajdowało się skrzyżowanie w kształcie litery T.Przed sobą widzieli dwuskrzydłowe drzwi.– Rozkład jest niemal identyczny – wyszeptała Apsalar.– Jak gdzie? – zapytał Crokus.– W Domu Umarłych w Malazie.Do skrzyżowania zbliżał się tupot drobnych nóżek.Po chwili ujrzeli Moby’ego.Stworzonko zerwało się do lotu i wpadło w ramiona Daru.– Drży – stwierdził Crokus, tuląc chowańca.– Rewelacyjnie – mruknął Skrzypek.– Jhag – wysyczał Krost, klęczący w odległości kilku kroków od Mappa i Icariuma.– Widziałem, jak miażdżyłeś go w ramionach.Czy umarł?Trell potrząsnął głową.– Jest nieprzytomny.Myślę, że nie obudzi się przez dłuższy czas.– Pozwól, żeby Azath go zabrała! Teraz! Jesteśmy we wnętrzu Tremorlor.Już go nie potrzebujemy!– Nie.– Ty głupcze!Gdzieś na zewnątrz rozległo się uderzenie w dzwon.Wszyscy popatrzyli na siebie z niedowierzaniem.– Słyszeliście to? – zapytał Skrzypek.– Kupiecki dzwon?– Dlaczego kupiecki? – warknął Krost, miotając podejrzliwe spojrzenia.Crokus pokiwał jednak głową.– Kupiecki dzwon z Darudżystanu.– wyjaśnił.Na podwórzu wznosiły się już cienkie ściany ze splątanych, krzyżujących się pod najdzikszymi kątami korzeni.Były wyższe niż sam Dom.Cały teren pokrywały dymiące kopce.Pod łukiem bramy czekały trzy olbrzymie, zdobne karety, każda z nich zaprzęgnięta w dziewięć białych koni.W bramie stał pękaty, odziany w jedwabie mężczyzna, który wyciągał dłoń w stronę Skrzypka.– Niestety, nie mogę podejść bliżej! – zawołał w języku daru.– Zapewniam was, że już jest spokojnie.Szukam człowieka imieniem Skrzypek.– A po co? – warknął saper.– Przynoszę mu podarunek.Mógłbym dodać, że zgromadzono go straszliwym kosztem i w wielkim pośpiechu.Sugeruję, byśmy, z uwagi na sytuację, jak najszybciej dokonali przekazania przesyłki.Crokus stanął obok Skrzypka, spoglądając z zasępioną miną na karety.– Wiem, kto je produkuje – powiedział cicho.– Bernuk z Dzielnicy Przybrzeżnej.Nigdy jednak nie widziałem takich wielkich.Bogowie, za długo nie było mnie w domu.Skrzypek westchnął.– Darudżystan.– Jestem tego pewien – potwierdził Crokus, potrząsając głową.Skrzypek wyszedł na zewnątrz, przyglądając się uważnie okolicy.Rzeczywiście wydawało się, że jest już spokojnie.Wręcz sennie.Wciąż pełen obaw saper ruszył w stronę nieznajomego.Zatrzymał się w odległości dwóch kroków od bramy, przyglądając się nieufnie kupcowi.– Jestem Karpolan Demesand z Gildii Kupieckiej Trygalle – przedstawił się mężczyzna.– Ja i moi udziałowcy nigdy nie będziemy żałować, że podjęliśmy tę podróż, ale też nigdy nie chcielibyśmy jej powtarzać.– Wyraźnie było po nim widać zmęczenie.Jedwabny strój miał doszczętnie przepocony.Na jego skinienie pojawiła się zakuta w zbroję kobieta o śmiertelnie bladej twarzy, która trzymała w rękach niewielką skrzynkę.– To prezent od pewnego maga z Podpalaczy Mostów – ciągnął Karpolan – Którego na czas powiadomił o waszej sytuacji wasz wspólny znajomy kapral.Skrzypek przyjął pudełko z uśmiechem na twarzy.– Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jakich wysiłków wymagało dostarczenie tej przesyłki – oznajmił.– Zapewniam cię, że sam się temu dziwię.Musimy już uciekać.Ach, cóż za prostacka bezpośredniość.Chciałem oczywiście powiedzieć „odjeżdżać”.Musimy odjeżdżać.– Rozejrzał się wokół, wzdychając.– Wybacz, ale zmęczenie nie pozwala mi nawet na prowadzenie uprzejmej rozmowy.– Nie musisz nas przepraszać – uspokoił go Skrzypek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •