[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A co on mówi? — Andrzej wysadził zaspaną twarz spod kołdry.— Każe załatwiać różne sprawy — powiedział Janek niepewnie.— No i poznaje różnych ludzi…— Mnie mówił mój kolega — wtrącił Andrzej — że jego tata jemu powiedział, że jest jeden facet, co ma nie tylko trzy telefony, ale trzy samochody.— Bujasz — powiedział Janek krótko.— Trzy telefony to się rozumie, ale trzy samochody to jest bujda.Bo przecież on by i tak nie mógł być jednocześnie w trzech różnych miejscach i to jeszcze samochodem.;— Chyba nie — zgodził się bez oporu zaspany Andrzej.Matka Janka wyjęła z szafy czystą koszulę dla Andrzeja i zaczęła oglądać skarpetki chłopców.— Ale zanim te telefony znaleziono — zastanawiał się dalej Janek — to pewnie samochodów też jeszcze nie znaleziono, prawda, mamu?— Mnie też jeszcze wtedy nie było na świecie — powiedziała matka Janka nie bez satysfakcji i wyjęła dwie pary czystych skarpetek z szafy.— Ale ty przecież czytasz książki, to powinnaś wiedzieć.Powiedz, jak ludzie załatwiali sprawy, kiedy nie było jeszcze ani telefonów, ani samochodów.— Jeździli konno z listami — oświadczył Andrzej.— A teraz dajcie mi już spać, bo ja.jutro muszę być wyspany, bo mam klasówkę.— Konno z listami — zaśmiał się Janek drwiąco — to ja sobie wyobrażam, jak długo wszystko trwało.— Bardzo długo — zapewniła go matka i wyjęła’ z szafy dwie czyste chustki do nosa.— Ale wcale nie dużo dłużej niż teraz.— Pewnie.— Janek dokładnie ułożył cztery wyleniałe misie na poduszce i nakrył je kołdrą.— Nasza winda już jest zepsuta od zeszłej zimy i te facety, co ją reperują, na pewno mają gdzieś jakiś telefon.No i co?— Bo oni nie po to ją reperują, żeby chodziła — stwierdził Andrzej ponurym głosem.— Ja z nimi rozmawiałem.— No i co powiedzieli?— Powiedzieli, żebym się nie wtrącał, że oni nie pracują po to, żeby ona chodziła, tylko żeby zrobić, co im kazano.— Pewnie przez telefon — Janek położył żółtego misia na brzuch.— No, a ty co myślisz — zbeształ go Andrzej.— Że ten facet, co ma pod sobą wszystkie zepsute windy w całej Warszawie, to ma czas, żeby z każdym, co je reperuje, mówić osobiście.— Pewnie, że nie.I jeden telefon też mu nie wystarczy.To już teraz rozumiesz, że niektóre facety muszą mieć trzy telefony — ucieszył się Janek.— A nie wierzyłeś mojemu koledze.Matka Janka ledwie widoczna zza stosu brudnej bielizny podeszła do kontaktu elektrycznego.— No, gaszę — powiedziała — dobranoc.Przez to wasze głupie gadanie, to ja teraz mam prania na co najmniej godzinę.Janek jedzie do Ameryki— Ja nie jadę — powtórzył Janek po raz trzeci i brudną pięścią rozcierał łzy.— Możecie jechać sami.— Z kim zostaniesz? — matka Janka krytycznym okiem przyglądała się parze sztruksowych spodni Andrzeja, zastanawiając się nad tym, czy zapakować je, czy nie.— Z ciocią Andzią — chlipnął Janek.— Kiedy ciocia Andzią jedzie z nami — matka Janka zdecydowanym ruchem rzuciła sztruksowe spodnie na krzesło, na którym już piętrzyły; się różne części garderoby rodzinnej, których przeznaczeniem było pozostać w kraju.— Nieprawda, ona nie jedzie.Ja by tam zabili, bo ona jest taka czarna jak Murzynka.— Nie bój się, my ją obronimy.— A w ogóle, jak ja tam będę z nimi mówił, przecież oni wszyscy gadają po amerykańsku.— Nauczysz się.Zobaczysz, że ci szybko pójdzie.— Kiedy ja nie chcę.A w ogóle to jest po drugiej stronie kuli ziemskiej i trzeba będzie cały czas chodzić do góry nogami.Ja nie jadę.— Mówisz straszne głupstwa.Nikt tam nie chodzi do góry nogami.— To zobacz sama na globusie.My jesteśmy na górze, a oni na dole, po drugiej stronie.Ja w ogóle nie rozumiem, jak tam można chodzić po ulicy.— Ja też nie — westchnęła matka Janka.— Ale podobno chodzi się zupełnie tak samo jak w Warszawie.— Bujda — zawyrokował Janek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]