[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W gruncie rzeczy spędził w jed­nym z nich pół swego życia, toteż naprawdę nie mia­ło to już istotnego znaczenia, po której stronie krat się przebywa.Kapitan zastanawiał się, co pchnęło Tuttmana do te­go, aby ryzykować dla Petera Dorfrichtera utratę po­sady.Czyżby strażnik czuł, podobnie jak on, równie gwałtowny pociąg ku porucznikowi? Fakt, że Tuttman jest kawalerem, też wiele tłumaczył.Ludzie z tej war­stwy rzadko kiedy pozostają w bezżennym stanie, gdy­by jednak Tuttman objawiał jakieś homoseksualne skłonności, na pewno dałoby się to spostrzec, zwłaszcza na stanowisku, jakie zajmował.Może w pokoju dyżur­nym nie było tajemnicą to, o czym na trzecim piętrze sędziowie nie mieli pojęcia? Biedny stary Tuttman, wszystko jedno jak lubieżne kierowały nim uczucia, zbyt surową poniósł karę po trzydziestu latach wiernej służby.Jeszcze jedna ofiara złego uroku, który naj­wyraźniej emanował z Dorfrichtera.Kiedy eks-profosa Tuttmana przewieziono do Mol­lesdorfu, Kunze zatelefonował do naczelnika więzienia, żeby wstawić się za więźniem.Uspokoił się słysząc, że Tuttmanowi przyznano pewne przywileje ze wzglę­du na jego długoletnią służbę w więziennictwie.Ledwie kapitan odłożył słuchawkę, znów telefon za­dzwonił.Rozpoznał głos inspektora Weinbergera.- Mam dla pana nowiny.Proszę zgadnąć, kto wczo­raj wieczorem wsiadł na Dworcu Zachodnim do nicej­skiego sleepingu?- Nie mam najmniejszego pojęcia.- Doktor Goldschmiedt.- Co to za nowina? Czyż Lazurowe Wybrzeże nie jest jego ulubionym terenem łowów? Słyszałem, że ma własne łoże, włącznie z osobistą pościelą w Hotel de Paris w Monte Carlo.- Tak, zgadza się.Przejął te fanaberie od wielkich książąt rosyjskich.Ale tym razem zabrał ze sobą damę do tego łoża.Widocznie postanowił uniezależnić się od miejscowej dostawy.- To ciekawe.Teraz chce pan pewnie, bym zapytał, kim jest ta dama? Niech pan przyjmie, że zadałem ta­kie pytanie.- Marianna Dorfrichter.Ręka Emila Kunze zacisnęła się na słuchawce.- Niech to diabli! Na pewno się pan nie myli?- Nie.Śledziliśmy ją nawet po aresztowaniu pani Pausch.W ciągu minionego tygodnia doktor Goldschmiedt odwiedzał ją co najmniej raz dziennie.Na­stępnie zeszłego wieczora podjechał pod dom wynajętą limuzyną, poszedł na górę i powrócił z panią Dorfrichter, niosąc neseser, chociaż nie sądzę, by w życiu dźwi­gał cokolwiek.Nasz człowiek miał dość oleju w głowie, żeby powiadomić telefonicznie wszystkie dworce i kie­dy automobil dotarł do Dworca Zachodniego, policjan­ci, którzy byli tam na służbie, już czekali w pogoto­wiu.Doktor Goldschmiedt przewidująco polecił urzęd­nikowi, by przeprowadził jego i damę do pociągu przez salę bagażową, ale nie daliśmy się mu przechytrzyć.- Jakoś nie mogę uwierzyć w to, że wyjechała.A co z dzieckiem?- Jakiś czas temu jej matka wynajęła mamkę.- Nieszczęsny bękart - powiedział Kunze.- Dziecko?!- Nie, Dorfrichter.Nie pozostawiliśmy mu nawet odrobiny moralnego wsparcia.- Zdaje się, że to był twój pomysł.Kunze zignorował tę drwinę.- A jeśli, choć to prawie niemożliwe, okaże się, iż” jest niewinny, to dokąd pójdzie? - zastanowił się ka­pitan.- Nie wróci do żony.Tacy jak on nie wyba­czają.- Niewinny? - powtórzył z powątpiewaniem in­spektor.- Chyba taka możliwość nigdy nie przyszła ci do głowy?- Naturalnie, że tak - odparł Kunze, pragnąc za­kończyć już rozmowę.- Nie potrafię przecież czytać w ludzkich myślach.Trudno mieć absolutną pewność co do winy tego człowieka, kiedy wszystko, co mam, to ledwie strzępy nikłych dowodów.- Diabelnie ciężka sprawa - przytaknął uprzejmie Weinberger.- Nie zazdroszczę ci.Pani Dorfrichter najwyraźniej przestała już podzielać twoje wątpliwo­ści.Musiała widocznie podjąć ostateczną decyzję, bo inaczej nie wyruszyłaby w podróż z naszym przyja­cielem, Goldschmiedtem.ROZDZIAŁ DWUNASTYJaskrawe lutowe słońce oświetlało zimnym blaskiem olbrzymią, szklaną kopułę mediolańskiego dworca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •