[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Im krócej będzie stać, myśląc o przejściu, tym mniej kłopotów jej sprawi.Może to oznaczać, że Arienrhod jest w dobrym humorze albo po prostu zbyt zajmują ją inne sprawy, by dzisiaj napawać się drobnymi szykanami.Jerusha dobrze wiedziała o systemie wywiadowczym, który Królowa kazała założyć w całym mieście, a szczególnie tu, w pałacu.Królowa lubiła przygotowywać mniejsze próby, aby zdemoralizować opozycję.i Jerusha nie miała wątpliwości, że bawi ją także przyglądanie się poceniu ofiar.Jerusha poznała Kirarda Seta, Starszego rodziny Wayawayów, jednego z faworytów Królowej.Plotkowano, że widział cztery wizyty Zgromadzenia, lecz jego twarz pod modnym turbanem ciągle wyglądała chłopięco.- Starszy - pozdrowiła go sztywno Jerusha, boleśnie świadoma kurzych łapek pojawiających się w kącikach jej oczu; a jeszcze bardziej jękliwego wezwania z otchłani, przypominającego głodny śmiech nie skruszonych grzeszników.Kto mógł wznieść coś takiego? Podziwiała to z każdą wizytą w pałacu, zastanawiając się, czy szlochy wiatru nie są w istocie głosami jego twórców, zapomnianych przodków, którzy wymarzyli i zbudowali na północy to nawiedzone miasto.Nie słyszała o nikim, kto wiedziałby, kim byli i co tu robili przed załamaniem się imperium międzygwiezdnego, przy którym obecna Hegemonia wydawała się niczym.Gdyby znajdowała się gdziekolwiek indziej, mogłaby poszukać sybilli i próbować uzyskać odpowiedź, choć prawdopodobnie byłaby ona ciemna i niezrozumiała.Tu, na Tiamat, sybille krążyły po dalekich wyspach jak wędrowni magicy, myśląc, że przemawiają głosem Matki Morza.Ich mądrość była jednak nawet tutaj rzeczywista i nietknięta, choć Tiamatanie utracili kryjącą się za nią prawdę, tak jak zapomnieli pochodzenia Krwawnika.W mieście nie było żadnych sybilli - zgodnie z prawem Hegemonii, wspieranym przez wstręt Zimaków do wszystkiego, co choćby trochę trącało “prymitywizmem".Precyzyjna i wysoce skuteczna propaganda Hegemonii podtrzymywała w nich przekonanie, że stoi za tym jedynie mieszanina zabobonów, oszustwa i chorobliwego szaleństwa.Lecz nawet Hegemonia nie ważyła się usunąć sybilli z zamieszkałej planety.utrudniając tylko do nich dostęp.Sybille przechowywały utraconą mądrość Starego Imperium, miały ją przekazać nowej cywilizacji, która powstanie na jego ruinach, wraz z kluczem do zaginionych tajemnic.A jeśli było coś, czego nie chciała bogata i potężna Hegemonia, to właśnie ujrzenia, jak ten świat staje na własne nogi i nabiera takiej siły, by odmówić jej wody życia.Jerusha przypomniała sobie nagle i żywo jedyną sybille, jaką widziała w Krwawniku - przed dziesięciu laty, wkrótce po przybyciu tutaj, na jej pierwsze stanowisko.Zobaczyła, bo wysłano ją, by dopilnowała jej wygnania z miasta.Ujrzała wtedy wrzeszczący tłum, prowadzący do portu swego przerażonego, protestującego ziomka i wsadzający go do łodzi.Na jego szyję założono nabitą kolcami, strzegącą przed czarownikami, żelazną obrożę z przyczepionym długim drągiem, za pomocą którego wleczono skazańca z obawy przed zbrukaniem.Na stromym zejściu do portu szarpnięto nim zbyt mocno i upadł.Kolce wbiły mu się w gardło i bok twarzy, rozdzierając ciało.Krew sybilli, której rozlania tak lękał się tłum, spływała mu teraz po piersi jak naszyjnik klejnotów, plamiąc koszulę (była ciemnobłękitna; uderzyło ją wtedy piękno kontrastu z czerwienią).Tak jak wszyscy opanowana strachem, patrzyła, jak siedzi, jęcząc z rękoma przyciśniętymi do gardła, nic nie zrobiła, by mu pomóc.Gundhalinu z wahaniem dotknął jej łokcia.Spojrzała, zakłopotana, na lekko drwiącą twarz Starszego Wayawayów:- Jeśli jesteś gotowa, inspektorze.Kiwnęła głową.Starszy uniósł mały gwizdek, zwisający mu z łańcuszka na szyi, i wszedł na most.Jerusha poszła za nim z oczyma utkwionymi przed siebie.Wiedziała, co ujrzałaby, patrząc na dół, i wcale nie pragnęła zobaczyć straszliwego szybu, umożliwiającego dostęp do obsługujących miasto automatycznych zakładów, choć nie słyszała, by w ciągu znanego Hegemonii tysiąclecia wymagały one napraw.Zamknięte kabiny wind pozwalały badającym je technikom bezpiecznie docierać na niezliczone poziomy.Szybem tym wznosiła się także spiralna kolumna powietrza, wychodząca z wydrążonej podstawy Krwawnika i tworząca w górze otwarty komin.Było to jedyne miejsce w mieście nie osłonięte całkowicie murami sztormowymi, wysysające dech z podziemnych jaskiń.W powietrzu utrzymywał się zawsze mocny zapach morza i jęk, gdy wiatr wciskał się w szczeliny i występy szybu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]