[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz miwierzyć.Z góry wiedząc, że to na nic, Tiffany postanowiła jednak spróbować.Zwróciła się do babci.- Czy mogę liczyć na jakieś sugestie, pani Weatherwax?Babcia, która już dryfowała w stronę bufetu, przystanęła na chwilę.- Zaufaj sobie - powiedziała.Przeszła kilka kroków, zatrzymała się, jakbyzatopiona w myślach, po czym dodała: - I nie przegraj.Niania Ogg klepnęła Tiffany w plecy.- Ja tam nigdy drania nie spotkałam, lecz słyszałam, że jest dość paskudny.Ale, ale, czy zarumieniona panna młoda urządza dzisiaj wieczór panieński?Starsza pani mrugnęła porozumiewawczo i wlała sobie do gardła resztęzawartości dzbana.Tiffany starała się myśleć szybko.Niania Ogg radziła sobie z każdym.Tiffanymiała tylko niejasne pojęcie, na czym polega wieczór panieński, choć niektóreartykuły w sklepie pani Proust dały jej pewne wskazówki; jeśli niania Oggtakże je znała, to z pewnością w grę wchodził alkohol.- Nie wydaje mi się, żeby w noc po pogrzebie wypadało urządzać takiespotkanie.Prawda, nianiu? Ale myślę, że Letitia ucieszy się na małąpogawędkę.- Jest twoją koleżanką, prawda? Sądziłam, że sama przeprowadziłaś z nią tępogawędkę.- Przeprowadziłam! - zapewniła Tiffany.- Ale ona mi chyba nie uwierzyła.Aty miałaś trzech mężów, nianiu.Niania Ogg przyglądała jej się przez chwilę.- To całkiem długa rozmowa, jak sądzę.No dobrze.A co z tym młodymczłowiekiem? Kiedy on wyprawi wieczór kawalerski?- Aha, słyszałam o nich! To wtedy, kiedy przyjaciele upijają go, zabierajągdzieś daleko, przywiązują do drzewa, a potem.Wydaje mi się, że niekiedyjest w użyciu wiadro farby i pędzel, ale zwykle wrzucają go do chlewa.A czemupytasz?- Och, wieczory kawalerskie zawsze są ciekawsze od panieńskich - odparłaniania ze złośliwym błyskiem w oku.- Czy szczęśliwy pan młody ma tu jakichśprzyjaciół?- No, jest paru szlachetnie urodzonych chłopców z dobrych rodzin, ale jedyniludzie, których zna naprawdę, to ci, którzy mieszkają tutaj, w wiosce.Wszyscydorastaliśmy razem, rozumiesz.A żaden z nich nie ośmieliłby się wrzucićbarona do chlewa!- A może ten twój młody człowiek, o tam? - Niania skinęła na Prestona, którystał w pobliżu.Zdawało się, że zawsze stoi w pobliżu.- Preston? Nie wydaje mi się, żeby dobrze znał barona.Zresztą.- Tiffanyurwała.„Twój młody człowiek”.Odwróciła się i spojrzała na nianię, która zzałożonymi z tyłu rękami wpatrywała się w sufit.Miała minę anioła, choćoczywiście takiego, który w swoim czasie spotkał kilka demonów.Cała niania.Jeśli chodziło o sprawy serca - a prawdę mówiąc, także każdej innej części ciała- nie dało się niani Ogg oszukać.Preston stanął przed nianią i zdjął hełm.- Obawiam się, droga pani, że byłoby to wbrew regułom, gdybym jakoczłonek gwardii podniósł rękę na dowódcę - rzekł.- Gdyby nie to, uczyniłbymto z wielką skwapliwością.Niania Ogg z aprobatą pokiwała głową, słysząc tę wyszukaną odpowiedź, imrugnęła znacząco do Tiffany, która zaczerwieniła się aż po podeszwy butów.Uśmiech niani Ogg stał się tak szeroki, że dobrze by wyglądał na dyni.- Och jej, och jej, och jej.- wymruczała.- Widzę, że przyda się tu trochęzabawy.Dzięki niebiosom, że tu jestem.Niania Ogg miała złote serce, ale jeśli człowiek łatwo daje się szokować, tolepiej niech wsadzi sobie palce do uszu, kiedy niania zamierza cokolwiekpowiedzieć.No ale przecież ma chyba trochę rozsądku.- Nianiu, jesteśmy na pogrzebie.Takie argumenty nie mogły skłonić niani do zmiany decyzji.- Czy był dobrym człowiekiem? - spytała.Tiffany wahała się tylko przez chwilę.- Dojrzał do dobroci.Niania Ogg zauważała wszystko.- A tak, twoja babcia Obolała nauczyła go dobrych manier, o ile pamiętam.Noale umarł jako dobry człowiek? To dobrze.Czy będzie wspominany z miłością?Tiffany przełknęła grudę dławiącą ją w gardle.- O tak - wykrztusiła.- Przez wszystkich.- A ty dopilnowałaś, żeby dobrze umarł? Nie dopuszczałaś bólu?- Nianiu, chociaż sama to mówię, ale zapewniam, że miał idealną śmierć.Jedyna lepsza śmierć byłaby wtedy, gdyby wcale nie umarł.- Brawo.A nie wiesz, czy miał jakąś ulubioną piosenkę?- Tak! „Melodyjnie śpiewały skowronki” - odparła Tiffany.-Aha, domyślam się, że to ta, którą my nazywamy „Jak dobrze w letnidzionek”.Rób to co ja, a szybko wprowadzimy ich w odpowiedni nastrój.Po czym niania chwyciła przechodzącego kelnera, wzięła z tacy pełen dzbani żwawo jak młoda dziewczyna wskoczyła na stół.Krzyknęła, prosząc o ciszęgłosem dźwięcznym jak tamburmajor.- Panie i panowie! Na pamiątkę dobrego życia i lekkiego zejścia naszegozmarłego przyjaciela i barona poproszono mnie, żebym zaśpiewała jegoulubioną piosenkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •