[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jutro opuszczam Anglię ciągnął Heyling. Dziś skazuję pana na śmierć za życia na co pan skazał ją na bezterminowe więzienie.Podniósł oczy na twarz starego i umilkł.Potem poświecił mu w twarz, ostrożnieopuścił świecę i wyszedł z pokoju. Niech pani pójdzie do starego powiedział do kobiety, która otworzyła mu drzwi.Potem dał znak oficerowi, żeby z nim wyszedł na ulicę. Zdaje się, że jest chory.Stara zamknęła drzwi i szybko pobiegła na górę.Starzec nie żył:* * *Pod wielką płytą mogilną, na jednym z najcichszych i najbardziej ustronnychcmentarzy w hrabstwie Kent, na którym bujne kwiaty mieszają się z trawą, tworząc jedenz najpiękniejszych ogrodów w Anglii, spoczywają kości młodej matki i jej miłego dziecka.Ale popioły ojca nie połączyły się z ich popiołami.Od opisanej powyżej nocy adwokatnigdy w życiu nie otrzymał już znaku od swego dziwacznego klienta.Skończywszy mówić, stary jegomość poszedł zdecydowanym krokiem do wieszadła wkącie pokoju i włożył kapelusz i płaszcz.Potem nie mówiąc słowa, wyszedł.Ponieważgentleman w mozaikowych spinkach usnął, a większość towarzystwa byłazaabsorbowana wesołą czynnością, jaką jest kapanie roztopionego łoju do szklanek zgrogiem, pan Pickwick wycofał się niepostrzeżenie i zapłaciwszy rachunek za siebie i zaSama Wellera, wyszedł w towarzystwie tego gentlemana z gospody Pod Sroką iOgarkiem.Rozdział dwudziesty drugiDzień pana Pickwicka w Ipswich i romantyczna przygodaz damą w średnim wieku i żółtych papilotach Czy to są ruchomości twego gubernatora? zapytał Weller swego syna na trzecidzień po przytoczonej poprzednio rozmowie, gdy Sam z kufrem i torbą zjawił się nadziedzińcu oberży Pod Bykiem w Whitechapel. Jakiś ty domyślny! odparł pan Weller młodszy, składając swe brzemię i siadającna nim. Gubernator zaraz tu przybędzie. Zapewne dorożką? odrzekł ojciec. A tak! Za osiem pensów może przecież kupić sobie to, że go dwie mile trząść będąbezlitośnie odparł syn. Jak się ma macocha? Szczególnie, Sammy, szczególnie odrzekł Weller poważnie. Niedawno zabrnęłapomiędzy metodystów i stała się diabelnie pobożna.To istota zanadto dobra dla mnie.Czuję, że nie jestem jej godzien. Ha! zawołał Sam. Zbyt wielka skromność z twojej strony. Tak jest! odparł ojciec, westchnąwszy. Zajmuje się teraz jakimś nowymwynalazkiem: dorośli ludzie rodzą się niby drugi raz.Zdaje mi się, że nazywa to nowymżyciem.Bardzo bym chciał zobaczyć, Sammy, jak ten wynalazek funkcjonuje.Bo gdybytwoja macocha naprawdę na nowo się narodziła, zaraz oddałbym ją do mamki.Wiesz, coone zrobiły niedawno? ciągnął pan Weller po chwili milczenia, przykładającwielokrotnie palec do nosa wiesz, co one zrobiły niedawno? Nie wiem; a co? odparł Sam. Urządziły uroczystą herbatkę.Raz staję przed naszą oberżą i widzę małą kartkę znapisem: Bilety po dwa szylingi, zgłaszać się do komitetu.Pani Weller, sekretarz.Wchodzę do domu.Komitet zasiada w pokoju od dziedzińca.Czternaście kobiet! Chciałbym, żebyś je usłyszał, Sammy! Wydawały zarządzenia,uchwalały podatki, kontrybucje i tym podobne bzdury.Dobrze.Macocha twojanamawiała mię, bym poszedł na posiedzenie; poszedłem licząc na to, że zobaczę cośśmiesznego.Płacę za bilet.W piątek o szóstej wieczorem wybieram się z żoną, ubrawszysię galanto.Przychodzimy na pierwsze piętro; tam przygotowano filiżanek na jakieś trzydzieściosób.Gromada kobiet poczyna szeptać spoglądając na mnie, jak gdyby nigdy dotąd niewidziały gentlemana w wieku około pięćdziesięciu pięciu lat i odpowiedniej tuszy.Wtemsłyszę wielki ruch na schodach.Ukazuje się chudy, długi jegomość z czerwonym nosem,w białej chustce na szyi i wyśpiewuje: Oto idzie pasterz odwiedzić swą wierną trzodę. Następnie zjawia się jegomość tłusty, biały i uśmiecha się jak małpa. Pocałunekpokoju powiada pasterz i całuje wszystkie kobiety po kolei.Gdy skończył, zaczyna tosamo czerwononosy.Wtedy przychodzi mi na myśl, że i ja mogę zrobić to samo,zwłaszcza że koło mnie siedzi dama szczególnie przystojna.Ale wtem zjawia się herbata itwoja macocha, która dotąd była zajęta na dole jej przyrządzaniem.Więc zaczęto śpiewaćhymn, a potem pić i jeść; ale jak pić i jeść! Chciałbym, byś widział, jak pasterz obrabiałszynkę i ciasta.Czerwononosy także nie był z tych, których chciałbyś mieć na wikcie zaileś tam na miesiąc.Dobrze.Załatwiwszy się z pożywieniem, znowu beczą hymn, potempasterz zaczyna kazanie.Kazanie piękne, zważywszy zwłaszcza, iż miał już niewątpliwiepoczątki niestrawności po szynce i ciastach.Wtem zatrzymuje się, ryczy: Gdzie jestgrzesznik? Gdzie jest nędzny grzesznik? Wszystkie kobiety spoglądają na mnie ipoczynają wzdychać.To wydało mi się dziwne, ale jeszcze nic nie mówiłem.Po chwilikaznodzieja zatrzymuje się znów, wpatruje się we mnie i mówi: Gdzie jest grzesznik?Gdzie jest nędzny grzesznik? Kobiety zaczynają znów wzdychać, tylko dziesięć razygłośniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]