[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możnabyło na nich polegać, nie można było odwrócić się do nich plecami.Każdej no-cy, każdego dnia strażnicy łapali drani na węszeniu dookoła obozu i każdemu cośzginęło.243Za przeciwników mieli więcej więziennych szumowin i kompanie zacięż-nych nie należących do Gildii; starców zbyt upartych, by rzucić walkę oraz oszo-łomionych wieśniaków spędzonych tuż po żniwach.To była główna przyczyna prowadzenia tej wojny w zimie, po żniwach i posezonie handlowym. %7ładna okazja zrobienia pieniędzy nie została poświęconadla walki myślała cynicznie. Zwiadczy o tym ten mały bazar tuż poza grani-cami obozu.Jest tam wszystko, co ich zdaniem potrzebuje najemnik: od zapchlo-nych ladacznic po rozwodnione wino.Cała sceneria napawała Kero odrazą.Cały ten interes Ardany miał posłu-żyć do odzyskania utraconej części zapłaty i zapasów. Po pierwsze, powinniśmyod początku im nie ufać.Po drugie, powinniśmy z góry otrzymać uzupełnieniezapasów.W sumie okazało się, że otrzymali połowę swego zwykłego wynagrodzenia,z czego Ardana wytłumaczyła się, piszcząc we własnej obronie i wskazując, żebrakowało im ludzi i nie mogła żądać pełnej zapłaty za coś, co w istocie byłopołową kompanii.Wtedy nadszedł konwój z uzupełnieniem zapasów opóz-niony i Ardana nie mogła powiedzieć nic w obronie tego, co przysłano. Dostaliśmy namioty, to prawda tak stare, połatane i gnijące, że mogłybysłużyć Słonecznym Jastrzębiom w czasach, kiedy wojowała moja babka.Dosta-liśmy zbroje tanie i zardzewiałe.Dostaliśmy broń lepszej jakości był ćwi-czebny oręż Tarmy; i żywność stęchłe porcje tak pozbawione smaku, że nawetKarsyci dostaliby torsji; beczułki pełne mięsa zbyt posolonego, aby je można byłozjeść, mąkę pełną wołków zbożowych.A jeśli chodzi o konie. Kero zatrzę-sła się.Musieli zabić połowę z nich, a połowa z tych zabitych była tak schorowanai przeżarta pasożytami, że nie można ich było zjeść.Lecz wtedy było już za pózno.Złożyli przyrzeczenie.Gdyby je złamali, re-putacja Piorunów Nieba już nadwątlona porażką w Menmellicie zostałabyzrujnowana. Powinniśmy byli złamać dane przyrzeczenie myślała gniewnie Kero,klnąc pod nosem, gdy metalowe łuski kolczugi Shallan zostawały jej w dłoni. Mimo wszystko powinniśmy złamać dane słowo.Wszystko byłoby lepsze nizlito.Gildia poparłaby nas, gdyby usłyszała o zaopatrzeniu.Okazało się, że wojna wybuchła pomiędzy dwoma frakcjami tej samej gildiikupieckiej.Kero nie była pewna, o co w niej chodziło sądziła, że o kopalnieczy też jakieś surowce i nie była przekonana, czy jej na tym zależy.%7ładnejze stron ani się śniło zatroszczyć się o dobro wynajętych przez siebie oddziałów Pioruny Nieba były jedynie gromadą żywych ciał, noszących broń i w ogólezdawano się zakładać, że członkowie kompanii z radością witają kolejne straty,gdyż to powodowało, iż było ich mniej do ostatecznego podziału zapłaty.Kero została oficerem zwiadowców i przez to było jej ciężej.Musiała wypeł-niać idiotyczne rozkazy Ardany wywodzące się z jeszcze bardziej idiotycznych244rozkazów ich pracodawców i próbować uczynić z nimi coś, co dawało jaką-kolwiek szansę powodzenia.Kero sięgnęła do swojego przybornika po kawałek na wpół wyprawionej koń-skiej skóry jedynie to udało im się ocalić z tych biednych, zarżniętych luzaków i starannie załatała kolczugę Shallan na plecach.Następnie wpięła z powrotemłuski, które odpadły, przeklinając dziury pojawiające się tam, gdzie rdza przeżarłakolczugę na wylot.Coraz mniej i mniej przyjaciół powracało z każdej kolejnej potyczki.Ona zdo-łała ocalić większość ze swoich zwiadowców, lecz reszta.To było bardzo demoralizujące.Ardana nie stosowała żadnej strategii.Handla-rze dyktowali jej warunki, a ona słuchała ich rozkazów, kierując Pioruny Nieba,czyli harcowników, do walki, jakby byli lekką kawalerią.W wyniku wyprawy doMenmellithu ich liczebność spadła do dwóch trzecich normalnego stanu, a terazbyło ich jeszcze o połowę mniej; głównie rannych, a nie poległych, za co bogomniechaj będą dzięki, ale tym niemniej definitywnie wyeliminowanych z walki.Potrząsnęła kolczugą i jęknęła.Podobnie jak w przypadku jej dowództwa, ku-siło ją, by uczynić tylko to, na co było ją stać, a resztę zostawić bogom, ale. Niech mnie licho, jeśli pozwolę, aby moi przyjaciele byli chronieni połowicz-nie.Przecięła uszkodzone łuski.Kamień z paleniska posłużył jej za młotek, ka-wałek drewna za kowadło, a ćwiek za szydło; przebiła nowe otwory poniżej sta-rych, po czym przytwierdziła łuski z powrotem.Nędzni, skąpi dranie.Gdyby odeszła z Eldanem, kto by pomagał Shallan? Gdyby odeszła z Eldanem myśl ta gnębiła ją z tuzin razy na dzień i niebyła przez to mniej bolesna. Nie odeszłam z Eldanem.Wróciłam między swoich.Jeśli Ardana się o nichnie zatroszczy, ja muszę zrobić wszystko, aby zapobiec nieszczęściu.Jednym z jej zadań było zapewnienie jak najlepszej ochrony jej zwiadowcom.Podniosła do góry kolczugę i potrząsnęła nią; zmarszczyła brwi dokładniew momencie, kiedy przez drzwi do namiotu wpadła Shallan, wyrywając po drodzejedną z linek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]