[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie docierało do mnie to, co przed chwilą usłyszałam.Może mi się zdawało? Szukałampotwierdzenia w oczach Doroci, ale ona wciąż chowała się za kartą.Dopiero po chwili opuściłają powoli.Po wyrazie jej twarzy zrozumiałam, że uszy mnie nie myliły. Czy& ? Czy on powiedział& ? On z żoną& ? %7łe się zbieramy? Tak powiedział? Z żoną? nieudolnie budowała dość proste, w gruncie rzeczy, pytanie. Matko jedyna! Skrzywiła się,jakby miała za chwilę zapłakać. Co za& co za& Trąba durna! Cham podły! Co za świniaskończona! Bydlę wredne!W przeciwieństwie do niej nie byłam w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa.Mózg miałam lekko oszołomiony, bo całe jego kierownictwo zabarykadowało wszystkie wejściai nijak nie chciało wpuścić do środka nowych, zdobytych przed chwilą, informacji. Nie wiem, czy świnia i bydlę to dobre słowa.Widziałam w telewizji, jak w czasiepowodzi ludzie ratowali świnie i bydło.A tego raczej utopić by należało odezwałam sięw końcu, nie wiedząc za bardzo, skąd mi się wzięło to powodziowe wspomnienie. Inteligent za dychę.Jaka kultura! Płaszczyk jej podaje& Dorocia wyglądała, jakbymiała za chwilę wstać i stłuc na kwaśne jabłko swojego śmiertelnego wroga. A możepodejdziemy do nich i zapytamy, kiedy się z Principessą na zaległy wypad do Międzyzdrojówumówił? upewniła mnie, że dobrze odczytałam jej nerwowe podrygiwanie na krześle.W niczym już nie przypominała zakamuflowanej za kartą win konspirantki.Niewiadomo, czy nie spełniłaby swojej grozby, gdyby durny Trąba, cham, świnia i bydlę wybrałdrogę obok naszego stolika.Na (Bóg wie czyje) szczęście, oboje poszli przeciwną stroną,odprowadzani aż do drzwi naszym niechętnym wzrokiem. Co z tym zrobimy? to pytanie dręczyło mnie, odkąd tylko wyszła na jaw strasznaprawda.Jeszcze bardziej dręczył mnie jednak brak pomysłu na dobrą odpowiedz. PowiemyReni? Przecież ona tego nie przeżyje& Dzwoń do Małgoś! Teraz? A kiedy? prychnęła. Chcesz czekać do Zaduszek, żeby atmosfera była idealnana takie nowiny? A czemu ja? Bo ja mam na komórce jedną cieniutką kreseczkę.Zaraz mi się rozładuje. A czemu do Małgoś? Wybrałam z książki numer, ale zwlekałam z wciśnięciemzielonej słuchawki. Bo jest jej samicą alfa.Tak jak ty moją.Gdyby ktoś miał mi przekazać podobnąinformację, to chciałabym, żebyś to była ty& No dzwoń! ponagliła mnie.Z niechęcią nacisnęłam klawisz i patrzyłam przez chwilę na wyświetlający się napis: Wybieranie.Małgoś.Przykładając telefon do ucha, modliłam się, żeby nie odebrała.Może jestna to szansa? Może sprząta teraz groby i nie usłyszy dzwonka? Niestety& No co tam? odezwała się bez zbędnych powitań. Cześć, Małgoś.Przeszkadzam? czepiłam się nadziei, oczekując potwierdzenia, żedzwonię nie w porę. Spokojnie& Możemy gadać. niemal fizycznie zobaczyłam, jak moja ostatnia deskaratunku idzie na dno. Tylko co wydałam ze sosem.Trochę odpocznę i idę na cmentarz.Mamnadzieję, że nie po raz ostatni zaśmiała się, ale że zareagowałam na to jedynie długimmilczeniem, spoważniała i wyjaśniła szybko: To taki żart na Halloween miał być.Możefaktycznie niezbyt smaczny.Zapomniałam, że w tym rejestrze nie masz poczucia humoru.Przepraszam. Nie, nie.Nic nie szkodzi.To nie dlatego& A co u ciebie? Spotkałaś się z Dorocią? Byłyście już w SPA czy dopiero idziecie?Nawet nie wiesz, jak wam zazdroszczę.Przed chwilą z Renią gadałam.Siedzi w pracy i też wamzazdrości.Jakieś obydwie jesteśmy przygnębione.To chyba przez to jutrzejsze święto? gadałajak nakręcona, bo zapewne pozostawała w przekonaniu, że zniesmaczyła mnie tekstemo Halloween, i starała się zatrzeć złe wrażenie.Pomyślałam, że przygnębione to one dopierobędą& Tak.Już się wymoczyłyśmy, a teraz jesteśmy na obiedzie.To znaczy, po obiedzie, alejeszcze jesteśmy w knajpie& plątałam się, odwracając spojrzenie od Doroci, która naśladowałaruchy wioślarza.Wiedziałam, że znaczy to tyle, co: Do brzegu, Iza, do brzegu!.Wcale mi sięjednak do tego brzegu nie spieszyło. %7łałuj, że nie poszłaś z nami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]