[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ubolewał nad tym, że mu się nie powiódł pierwszy atak w stylu Soefta, ale nie stracił otuchy.Witterer, pozostający jeszcze ciągle pod wrażeniem rozmowy telefonicznej, którą przed kilkoma minutami prowadził z puł­kownikiem Luschke, zapytał nagle: - Kim jest kapral Vierbein?- Beniaminkiem ogniomistrza Ascha - odrzekł Krause nie namyślając się długo.- Aha! - powiedział, zdając sobie z tego niejasno sprawę, że zapytał, "kim" jest kapral Vierbein, zamiast "czym".Świadomie nie dosłyszał tego, że odpowiedź kaprala Krausego nie miała nic wspólnego z rzeczową, wyczerpującą informacją.- Czy ten kapral Vierbein jest właściwie w podróży służbowej czy ma urlop?- Tego tak dokładnie nikt chyba nie wie - odparł Krause przekonany, że odpowiedział niezwykle chytrze.- Oficjalnie i zgodnie z wykazem osobowym uchodzi za wysłanego w podróż służbową.- Kto go wysłał?- Prawdopodobnie ogniomistrz Asch, a więc oficjalnie po­rucznik Wedelmann.- Ten Asch zaczyna mi powoli działać na nerwy.- Potrafię to całkowicie zrozumieć - zapewnił Krause.Kapitan Witterer niezupełnie orientował się w tej szczególnej sprawie, na którą mu przed chwilą zwrócono uwagę.Przyznawał to, choć niechętnie, przed sobą samym.Rozmowa telefoniczna z pułkownikiem Luschke niczego mu nie ułatwiła.Dlaczego - pytał teraz Witterer sam siebie - pułkownik przywiązuje tak wielką wagę do tego, żeby ten Vierbein znajdo­wał się w posiadaniu "wystarczających papierów".Co pułkownik Luschke uważał za "wystarczające"? Do czego te papiery miały wystarczyć?Zatelefonował do starszego ogniomistrza Bocka i otrzymał informację, że Vierbeinowi wydano tylko papiery na podróż służ­bową; w papiery urlopowe natomiast nie został wyposażony.Starszy ogniomistrz nie posiadał dostatecznych informacji co do zlecenia specjalnego, które ten Vierbein miał wykonać na roz­kaz dowódcy.Starszy ogniomistrz powiedział coś o "transporcie materiałów" i "zachowaniu tajemnicy", co kapitana napełniło wielką nieufnością.Witterer próbował rozmówić się telefonicznie z porucznikiem Wedelmannem.Nie mógł go jednak osiągnąć.Powiedziano mu, że poszedł do wsi.Nikt nie wiedział dokładnie dokąd.Dochodzenia wykazały, że Wedelmann wziął pod pachę małą paczuszkę, powiedział: "za jakieś dwie do trzech godzin", i wyszedł.Ładne stosunki!Po dalszych, całkowicie bezskutecznych poszukiwaniach Witte­rer był zmuszony zapytać Ascha o rodzaj i zasięg poleceń wyda­nych Vierbeinowi wysłanemu w podróż służbową.Ale Asch był również nieuchwytny.Wedle informacji przebywał w miasteczku przyfrontowym "w celu załatwienia zlecenia specjalnego".- Ładne stosuneczki! - zawołał Witterer z oburzeniem.- To bardzo do Ascha podobne - wmieszał się Krause.-Zechce zapewne pozostać jak najdłużej u tych dam z zespołu rozrywkowego.Zapewne czuje się tam doskonale.Po wszystkim bowiem, co widziałem.- Cóż to widzieliście takiego?.Krause, któremu nareszcie nadarzyła się sposobność powiedze­nia o Aschu tego i owego, ochoczo przystąpił do dosyć szczegó­łowej relacji.Z wielką fantazją, ale w poprawnym stylu wojsko­wym, opowiadał o spotkaniu z Aschem w kantynie wojskowej oraz o daleko, jego zdaniem, sięgającym wpływie, jaki ognio­mistrz wyraźnie pragnie wywrzeć na pannie Lizie Ebner.- W każdym razie, panie kapitanie, zachowanie jego było tak prowokacyjne, że zastanawiałem się, czy nie wnieść zażalenia.- Napiszcie to w formie meldunku - zarządził Witterer.- Może przyda się w przyszłości.A teraz zajmijcie się odnalezie­niem porucznika Wedelmanna.Ma mnie zastąpić.Potem zmobi­lizujcie Kowalskiego.Pojedziemy do miasta i obejrzymy sobie występ zespołu rozrywkowego.Pierwszy oficjalny występ kabaretu frontowego "Cztery Pin­gwiny" odbył się w byłym radzieckim Domu Kultury w mia­steczku przyfrontowym.Sala, w której dawniej odbywały się prelekcje i przedstawie­nia teatralne oraz pokazy filmów, była wypełniona już na pół godziny przed rozpoczęciem przedstawienia.Aż pod sufit płynęły wśród wesołego gwaru potężne kłęby dymu.Żandarmeria polo­wa, nazywana "psami łańcuchowymi", pełniła z marsową miną funkcje przydzielających miejsca na sali.Jeden z "psów" wrza­snął: - Palenie wzbronione!Ktoś z żołnierskiego tłumu odkrzyknął na to: - Chciałbym to zobaczyć na piśmie.Wszystkie sztaby, warsztaty remontowe i kolumny zaopatrze­niowe przysłały liczne delegacje.Widać było również żołnierzy z jednostek frontowych.Tym razem szarże stanowiły większość.Dwa pierwsze rzędy były zarezerwowane dla starszych ofice­rów.Spodziewano się nawet przybycia dwóch prawdziwych ge­nerałów wraz z ich ścisłymi sztabami.Orkiestra pułkowa zaczęła grać skoczne melodie; zdawało się, że wszystkie zostały skom­ponowane przez Hermsa Niela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •