[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprawił i ukazała się kość.Adams wpatrywał sięw ranę nieprzytomnie.Symmachs mocarną łapą wgniatał Eluwie kij od miotły w usta.Nieoczekiwanie delikatnym ruchem Hjalmir wyłowił spod przeciętego mięśnia tryskającąkrwią tętnicę.Naciągnął naczynie. Zaciśnij to rzucił do Adamsa. A to? Wskazał na trzymany sznur ściskający ramię małego. Zawiąż.Adams mocno zacisnął gruby sznur.Chciał sięgnąć po nici w dziurce guzikaHjalmirowego fartucha, ale chirurg wskazał mu kłębek na stole.Zawiązał ciasny węzeł natętnicy małego Eluwy.Teraz Hjalmir palcami wyszukiwał białawe, sprężyste nerwy i jewyrywał.Za każdym razem dzieciak szarpał się konwulsyjnie.Hjalmir powiedział, że tojest konieczne, żeby ustały bóle.Wokół rozchodził się nieznośny smród, bo Eluwa zrobiłw gacie.Wreszcie Hjalmir odwinął ucięte mięśnie i odsłonił jak najwięcej kości.Następniekilkunastoma szybkimi pociągnięciami piłki do metalu przeciął kość.Ramięnieszczęsnego Eluwy spadło na podłogę.Adala wyszła, zasłaniając usta.Chirurg miękko przebiegł palcami po miejscu przecięcia.Poprawił piłką paręzadziorów, aby potem nie raniły kikuta. Trzymaj mocno! rzucił gniewnie do Adamsa, kiedy Eluwa poruszył kikutem.Następnie zaciągnął mięśnie na uciętą kość i zaszył je mocnymi ściegami.Końce niciwywlókł na zewnątrz. Te szwy wyciągniesz po dziesięciu dniach powiedział do Adamsa. Jak nie będąchciały iść, to je rwij.Naciągnął na kikut skórę, wpychając jednak pod spód nieco szarpi, ale tak, bywystawały na zewnątrz.Adams podziwiał jego co prawda barbarzyński, ale niewątpliwykunszt. Dreny powyrywasz po siedmiu, ośmiu dniach.Powinny wrosnąć, ale to nie szkodzi.Trzeba je rwać.Gdyby rana się ślimaczyła, zostaw je, póki nie zaschnie.Nieprzytomny Eluwa nie dawał znaku życia.Hjalmir zaszył teraz skórę.Potemprzycisnął do krwawiącego kikuta kłębek szarpi i wszystko owinął ciasnym opatrunkiem. Co dwa dni masz zmieniać opatrunek i sprawdzać, czy nie zagniło.Jeśli zagnije,powtórzysz moją robotę dziesięć centymetrów wyżej, niewolniku.Zauważył, że Eluwa leży bezwładnie.Kazał Symmachsowi usunąć z ust chłopca kij,następnie lunął wodą z miednicy w twarz dziecka.Eluwa zadławił się, ale otworzył oczyi zaczął jęczeć.Równie mocno jak obcięte ramię bolały go krwawiące wargi rozgniecionekijem trzymanym w niedzwiedzim chwycie Symmachsa. Z każdą godziną będzie lepiej powiedział do niego Hjalmir. Musisz towytrzymać.Będziesz żył, ale machał tylko jednym skrzydłem.Wyniesiono go do matki.Adams miał nogi jak z waty.Napięcie, wywołaneasystowaniem przy operacji, opadło.Na szczęście niewielu chorych się zgłosiło, chociaż sława Hjalmira była duża.Uważano go za najlepszego chirurga legionowego.W praktyce zabiegowej żaden lekarzz miasta nie mógł mu dorównać.Przyszedł niewolnik sąsiada z okazałym karbunkułem na karku.Chory nie mógłprosto trzymać głowy.Skóra na ropniu była sinofioletowa i napięta.Ten zabieg byłprosty.Hjalmir nawet nie wymagał, aby chorego przytrzymać zwyczajnie wbił koniecnoża w guza, zręcznie usuwając się przed tryskającą strużką ropy.Przytrzymał nóżw ranie, rozszerzając otwór, aby cała treść ropna wyciekła. Wiesz, co to jest.? Wskazał na spływające z ropą żółte nitkowate twory. Nie wiem, nie jestem chirurgiem. To też trzeba zlać nalewką? Wskazał na opróżnioną kawernę. Lepiej starannie wypłukać gotowaną wodą.Hjalmir pokiwał głową. Myślę, że kiedyś byłeś chirurgiem, niewolniku powiedział cicho.Po przemyciu opróżnionej kawerny Hjalmir zawinął ranę pacjenta.Było jeszczejedno dziecko z krzywo zrośniętym złamaniem ręki. Złóż jej rękę powiedział: Nie potrafię, panie.Moja wiedza jest ułamkowa.Nigdy nie praktykowałem.Hjalmir popatrzył na niego poważnie. To też jest możliwe.Następnie krótkim, wprawnym uderzeniem kantu dłoni przełamał krzywo zrośniętąkość.Nie zważając na dziki wrzask małej pacjentki, naciągnął chudziutkie ramięi prawidłowo ułożył kość.Z pomocą Adamsa starannie przywiązał je do kija. Tak ma nosić przez pięć tygodni przykazał ojcu dziewczynki. Zły to chirurg, conie nastawia złamań skarcił Adamsa. Należy ćwiczyć na zwierzętach, choćby nabezpańskich psach dodał z przyganą.Trzeba było teraz wysprzątać izbę zamienioną w salę operacyjną.Zetrzeć stół, zmyćkrew z desek podłogi.Krzątali się przy tym Ingyar i Rokka.Adams znowu awansował.Rokka pochlipywała, aż Symmachs lekko ją szturchnął. Niech ona się cieszy, że mały będzie żył.Machając jedną gałęzią, też sobie poradzi powtórzył cudzą myśl.Hjalmir odbierał umówioną zapłatę.Rokka odliczyła osiem syceli, ponadto miaławyprać i pocerować ubranie chirurga.Ojciec dziewczynki ze złamaną ręką odstąpiłHjalmirowi na godzinę jedną ze swoich niewolnic.Chirurg najpierw narzekał, że za starai za chuda, ale w końcu się zgodził.Za przecięcie karbunkułu dostał dzbanek samogonui pół sycela.69.Zwieżo wyszorowana izba pachniała mokrym drewnem, w powietrzu jeszcze unosiłasię para wodna.Hjalmir wrócił już po odebraniu zapłaty.Niewolnicy stali po kątach,wolni siedzieli na ławach, a przy stole obok Hjalmira zasiadł sam gospodarz.UsługującyAdams zajął miejsce pod ścianą.Inni też wracali do izby; wspomnienie makabrycznychpopisów Hjalmira traciło na wyrazistości, a głód dawał o sobie znać.Adala przycupnęłana ławie, opróżniając miskę ze strawy.Obok niej usiadł Symmachs; dalej Illation starałsię, aby zupa nie ściekała mu z ust.Niemal wszyscy domownicy zgromadzili się w izbiebiesiadnej.Co jakiś czas rzucali na gościa ukradkowe spojrzenia: wyłuskiwaliz półmroku świeże plamy krwi na jego tunice; przyglądali się sękatym ramionom,masywnym dłoniom, którymi właśnie wyłamywał kurze udko.Hjalmir milczał, świadomwrażenia, jakie wywiera.Przyszła Renata.Na Adamsa jej obecność wywierała materialny wręcz wpływ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]