[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałem o wczorajszym wieczorze i spojrzałem na Alison.Malowała usta.Może mimo wszystko istniało rozwiązanie: zawieźć ją do hotelu, wziąć do łóżka i udowodnić jej, że ją kocham i - czemu nie - że warto dla mnie pocierpieć; było warto, bardzo warto.Zacząłem opowiadać coś o Atenach, Alison odpowiadała tak zwięźle i niechętnie, że opowieść ta w moich własnych ustach zabrzmiała zupełnie idiotycznie, więc zamilkłem.Różowość zamieniła się w fiolet i wkrótce zapadła noc.Dojechaliśmy do hotelu w Pireusie, zarezerwowałem te same pokoje.Alison weszła na górę, a ja odwiozłem do garażu auto.Wracając zobaczyłem kwiaciarkę i kupiłem tuzin goździków.Poszedłem prosto do pokoju Alison i zapukałem do drzwi.Musiałem pukać trzykrotnie, nim otworzyła.Płakała.- Przyniosłem ci parę kwiatków.- Nie chcę tych twoich cholernych kwiatów!- Alison, nie zachowuj się, jakby nastąpił koniec świata.- Tylko koniec miłostki.Przerwałem milczenie: - Nie wpuścisz mnie?- Po co bym cię u diabła miała wpuszczać!Stała przytrzymując drzwi, w pokoju za nią było ciemno.Wyglądała okropnie, miała obrzękłą, nieprzejednaną twarz, pełną nieukrywanego bólu.- Pozwól mi wejść.Muszę z tobą pomówić.- Nie.- Proszę cię.- Wynoś się.Wszedłem siłą i zamknąłem drzwi.Alison oparła się o ścianę i patrzyła na mnie.Z ulicy wpadało światło i widziałem wyraz jej oczu.Podałem jej kwiaty.Wyrwała mi je, podeszła do okna i wyrzuciła w noc.I pozostała tam, odwrócona do mnie plecami.- Nie mogę się wyrzec tego doświadczenia.To tak jak z przeczytaną do połowy książką.Nie da się jej wyrzucić do kosza.- Wolisz wyrzucić mnie.Podszedłem do niej, próbując położyć jej na ramionach ręce, ale ona wyrwała się z gniewem.- Spieprzaj stąd.Ale już!Usiadłem na łóżku i zapaliłem papierosa.Z jakiejś kawiarenki dolatywały dźwięki monotonnej ludowej melodii macedońskiej, ale my i tak znajdowaliśmy się z dala od świata, zamknięci w dziwacznym kokonie.- Przyjechałem do Aten wiedząc, że nie powinienem się z tobą zobaczyć.Przez cały pierwszy wieczór, a także wczoraj robiłem, co mogłem, żeby wmówić sobie, że nic już do ciebie nie czuję.Ale mi się nie udało.I dlatego musiałem ci to wszystko opowiedzieć.Tak niezręcznie.I w tak nieodpowiedniej chwili.- Alison zachowywała się tak, jakby mnie nie słyszała; odwołałem się do tego, co uważałem za mój największy atut: - Opowiedziałem ci wszystko, choć mogłem milczeć.Dalej cię oszukiwać.- Nie mnie oszukujesz.- Słuchaj.- I co u diabła ma znaczyć to: nic do ciebie nie czuję? - Milczałem.- Chryste Panie, ty boisz się nie tylko uczucia miłości.Boisz się nawet tego słowa.- Nie wiem, co to jest miłość.Odwróciła się.- No to ci powiem.Miłość to nie tylko to, o czym ci napisałam.Że człowiek nie odwraca się.Z miłości udaje się, że idzie się do pracy, a naprawdę jedzie się na dworzec.Żeby sprawić ci niespodziankę, obdarzyć ostatnim pocałunkiem, ostatnim.zresztą wszystko jedno.Zobaczyłam, jak kupujesz pisma.Tego dnia nikt na świecie nie wywołałby mojego uśmiechu.A ty śmiałeś się.Stałeś sobie obok bagażowego i śmiałeś się z czegoś.Wtedy zrozumiałam, co to jest miłość.Kiedy widzi się, że jedyna osoba na świecie, z którą chce się być, jest szczęśliwa, że się ciebie pozbyła.- Ale dlaczegoś nie.- Wiesz, co zrobiłam? Uciekłam.I cały ten cholerny dzień spędziłam skulona w naszym łóżku.Nie dlatego, że cię kochałam.Dlatego, że byłam bliska obłędu z wściekłości i wstydu, że cię kocham.- Skąd mogłem wiedzieć.Odwróciła się.- Skąd mogłem wiedzieć! Chryste Panie! - Powietrze naładowane było elektrycznością.- I jeszcze jedno.Ty uważasz, że miłość to seks.Pozwól sobie powiedzieć, że gdyby mi chodziło tylko o to, tobym cię zostawiła po pierwszej nocy.- Najmocniej przepraszam.Spojrzała na mnie, zaczerpnęła oddech i uśmiechnęła się z goryczą.- Obraził się! Czy nie rozumiesz, co mówię? Że pokochałam cię dla ciebie, a nie dla tego twojego cholernego kutasa! - Znów wyjrzała przez okno.- Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jesteś w łóżku fajny.Ale nie.- zamilkła.- Ale nie dorównuję innym.- Jakby to miało jakieś znaczenie.- Podeszła do łóżka, oparła się o poręcz i spojrzała na mnie z góry.- Jesteś tak ślepy, że sam pewnie nie wiesz, że mnie nie kochasz, że jesteś samolubnym draniem, który nie potrafi, tak jakby to była impotencja, nie potrafi nawet myśleć o niczym oprócz siebie.Ciebie, Nicko, nic nie jest w stanie zranić.Tak się ustawiłeś, że nic nie może cię dotknąć.I cokolwiek zrobisz, uważasz, że tak być musiało, że to nie twoja wina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]