[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz już młoda kobieta, rozpoczynająca naukę na trzecim poziomie w Hypateionie, Rita nie umiała dokładnie określić, co czuła.Była średniego wzrostu, jej nogi były niezgrabnie długie i chude, miała wiotką sylwetkę i twarz o chłopięcym wdzięku pod szopą ceglasto brązowych włosów.Łuki brwi wyginały się kpiarsko nad zielonymi oczyma.“Jaka jej część pochodziła od Patrikii? Co otrzymała od sophe?” Ojciec był powolnym, rozważnym mężczyzną.Zmartwiony prowadził orszak żałobny przez rozpaloną słońcem, skalną drogę do portu handlowego, skąd ciało sophe miało być wyprawione łodzią w morze.Za nim szli jego dwaj bracia, wujowie Rity, nauczyciele języka w Hypateion.Szli również wszyscy wykładowcy czterech szkół, ubrani w szare i białe stroje.Rita podążała trochę z boku za swoim ojcem, powtarzając sobie: “Spełnię jej oczekiwania”.Studiowała fizykę i matematykę.Te właśnie uzdolnienia otrzymała od sophe.Rok po pogrzebie, gdy wiosną zazieleniły się ogrody, a winnice i gaje oliwkowe okryły się kwieciem, ojciec zabrał Ritę do tajemnej groty, położonej dziesięć stadionów za Lindos, niedaleko od miejsca, gdzie się urodziła.Nie udzielił jej żadnych wyjaśnień.Była dorosłą kobietą, a przynajmniej tak jej się wydawało.Miała już kochanka i nie godziła się, by jej rozkazywano i prowadzono ją do tajemniczych miejsc, o których nic ani nie wiedziała, ani wiedzieć nie chciała.Lecz ojciec nalegał, a ona nie chciała mu się sprzeciwiać.Wejścia do jaskini broniły grube i wąskie łukowate drzwi ze stali, stare i zardzewiałe, osadzone na dobrze naoliwionych zawiasach.Gdzieś wysoko odbywały się manewry odrzutowej eskadry Oikoumene, stacjonującej najprawdopodobniej na aerodromoi na pustyni Kilikia albo loudaia.Pięć białych pręg, niczym ślad pięciu palców, rozdrapywało łagodny błękit nieba.Ojciec otworzył drzwi ciężkim kluczem i dziesięcioma obrotami cyfrowej tarczy ukrytej w zamykanym schowku.Pierwszy zagłębił się w chłodnej ciemności, pomiędzy beczułkami wina i oliwy z oliwek oraz zapasami jedzenia hermetycznie zamkniętymi w stalowych skrzyniach, przez kolejne drzwi przeszedł do wąskiego tunelu.Dopiero gdy ciemność stała się nieprzenikniona, Rhamon nacisnął czarny guzik i zapalił światło.Znajdowali się w niskiej, szerokiej jaskini wypełnionej łagodnym powietrzem pachnącym suchą skałą.W żółtym świetle pojedynczej żarówki ojciec podszedł do zbitej z desek, opasłej komody i wyciągnął głęboką szufladę.Drewno wydawało ciężkie i smutne odgłosy, które odbijały się od twardych ścian.W szufladzie leżało kilka pięknych drewnianych pudełek, jedno z nich wielkości walizki.Wyjął je, podszedł do córki i, uklęknąwszy, zdjął wieko.Wewnątrz, na aksamitnej poduszce ukształtowanej tak, by pomieścić przedmiot co najmniej trzykrotnie większy, leżała rzecz nie większa, niż jej dwie złączone dłonie.Przypominała kierownicę jednego z bikykloi sophe, lecz dużo grubszą, z wyrzeźbionym na środku siodełkiem wycelowanym w przestrzeń.- Należy do ciebie.Jesteś za to odpowiedzialna - powiedział, unosząc ręce, jak gdyby nie chciał już więcej dotykać pudełka.- Ocaliła go dla ciebie.Uważała, że jesteś zdolna do kontynuowania pracy.Jej zadania.Żaden z synów nie nadawał się do tego.Według niej byliśmy odpowiedni aby administrować, a nie szukać przygód.Nigdy nie protestowałem.te sprawy budziły we mnie lęk.- Powstał i cofnął się, a jego cień odpłynął od pudełka i jego zawartości.Przedmiot, przypominający rzeźbę, lśnił białym i perłowym blaskiem.- Co to jest? - zapytała.- To jeden z jej Przedmiotów - odpowiedział.- Nazywała go obojczykiem.Sophe, podczas swojej cudownej podróży do tego świata, zabrała z Drogi trzy przedmioty.Nigdy nie wyjaśniono Ricie ich mocy.Patrikia powiedziała jej, do czego niektóre z nich służą, ale nie wytłumaczyła, jak działają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]