[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Na twarzy Vala pojawiła się duma."Dokopał Weslandowi? Zawsze uważałem, że ten bydlakpotrzebuje porządnego wpierdol.""Ale teraz Jory zniknął.""Nie panikuj, mój partner kręci się gdzieś w okolicy."Rai zawarczał."Musimy to omówić, Val, ale teraz trzeba go znalezć.""Zgadzam się.Spotkajmy się w jego pokoju.""Zamierzam odtworzyć jego trasę."Mężczyzni rozłączyli się i Rai pobiegł.Kiedy tylko znalazł się na zewnątrz, zamknął oczy iskupił się na swoim smoku.Wyobraziwszy sobie swoje zielone łuski, złote oczy i masywne ciałokról poczuł jak ogarnia go przemiana.Uderzając ogonem, przyłożył nos do ziemi i szukał zapachuJoriaha.Po ostatniej nocy, zapach tego pięknego mężczyzny był odciśnięty w jego duszy.Z niskim warknięciem wzniósł się w powietrze, by uzyskać lepszy widok.Jego uwagęzwrócił głośny krzyk.Poniżej krążył mały smok.Skupiając się na drobnej istotce, Rai wylądował zgłośnym uderzeniem wstrząsającym ziemią.Jory leżał nieruchomo na ziemi jakby był martwy.Obok leżał martwy służący, jego mózgrozbryzgany był na całej ziemi.Rai zmienił się z powrotem w człowieka tak szybko jak jeszcze nigdy.Akając, padł naziemię tuląc do siebie drobne ciało Joriaha.Jego ciało przeszywały laserowe dziury.Drżącymidłońmi sięgnął po swój komunikator."Val, sprowadz doktora.Joriah jest ranny."Rozdział 9Jory obudził się w otoczeniu miękkiej pościeli i kojącej muzyki.Ktoś chropowatym głosemśpiewał słodką kołysankę.Nie pasowała ona do tego głosu, ale nie była przez to ani trochę mniejsłodka.Jego serce waliło jak bęben, a usta miał tak wysuszone, że smocze piaski wydawały się conajmniej bagniste.Ostrożnie otworzył jedno oko.Val siedział obok niego i śpiewał tym swoim szorstkimgłosem.Ktoś tu potrzebował lekcji śpiewu, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu na twarzy, gdyspojrzał na swojego kochanka."Wszystko dobrze, kochanie?" Wyszeptał.Gardło nie pozwoliło mu powiedzieć tego głośno."Dziecinko, obudziłeś się." Na mrocznej twarzy mężczyzny pojawił się radosny uśmiech.Zniknął na chwilę, po czym wrócił z kubkiem i owsianką."Napij się trochę soku."Silne ręce Vala podtrzymały go, by Jory mógł usiąść i się napić."Mógłbyś podejść tu idotrzymać mi towarzystwa." Powiedział Jory po paru łykach.Val usiadł z powrotem pomagając Jory'emu się położyć.Kiedy się odwrócił, Jory zobaczyłw jego oczach prawdziwą udrękę."Prawie cię straciliśmy, kochanie." Jory widział jak gardło Vala konwulsyjnie przełyka, ajego piękne zielone oczy błyszczą wilgocią."Zostałeś postrzelony sześć razy czarnym laserowympistoletem.Shanl, służący, który był z tobą, nie żyje.Kto cię ściga, mój skarbie? Powiedz, aupewnimy się, że zginie."Ostrożnymi, powolnymi ruchami, Jory poruszył każdym mięśniem chcąc zobaczyć, czy cośma złamane.Zadowolony, że jego ciało jest uleczone, zmusił się do ustawienia w pozycji siedzącej."Ostrożnie, dziecinko." Ta wspaniała ręka owinęła się wokół niego jeszcze raz.Symulując osłabienie, Jory oparł się o Vala.Przesuwając głowę wzdłuż muskularnej ręki,ułożył ją na jego ramieniu i w szybkim natarciu wpił się w tę seksowną szyję z pomysłem, że lepiejbędzie go rozproszyć, niż dzielić się z nim prawdą i naprawdę go przerazić."Dziecinko." Krzyknął Valm, jego ciało zatrzęsło się w konwulsjach."Widzę, że czuje się lepiej." Zaskoczył Jory'ego suchu głos Raia.Rai rozebrał się i wsunął do łóżka tuż obok Jory'ego.Jego palce przesunęły się po cielekochanka, upewniając się, że z jego mężczyzną było o wiele lepiej."%7ładnych ran.""Nie, Rai.Czuję się dobrze.Jeśli przeniesiesz dłoń trochę niżej, to zobaczysz jak dobrze."Usłyszał jak Val śmieje się razem z nim i spojrzał w te zielone oczy ponad ramieniemJory'ego, gdy opuścił swoją dłoń."Czuje się na tyle dobrze, że może ty Val poszedłbyś i zajął sięsobą.""Mając dwóch kochanków nie muszę błagać, by być wypieprzonym." Zaskomlał melodyjnygłos.Rai pochylił się i delikatnie go pocałował."Teraz odpocznij.Kiedy wstaniesz, przyjdzie pora na porozmawianie o tym, kto chce twojejśmierci."Jory westchnął."Nie muszę odpoczywać, by wam to powiedzieć.To mój brat."Błękitnokrwiści wymienili spojrzenia."Dlaczego twój brat miałby chcieć twojej śmierci?"Spytał Rai miękkim głosem.Jego partner wyglądał na tak kruchego, a wspomnienie jego skąpanegow kałuży krwi wciąż tkwiło wjego umyśle."Mój ojciec to Król Wysokiej Galaktyki Rufeus Eprion.Pogłoski mówią, że mój brat,Książę Detrius chce mojej śmierci, bym nie stał w kolejce po tron."Obaj przez dłuższą chwilę się w niego wpatrywali."Jesteś synem Króla Epriona?"Jory przytaknął."Nie mówiłem wam, bo takie były zasady łowów, ale kiedy skrytobójcapowiedział, że nasłał go mój brat, pomyślałem że wam powiem."Twarze mężczyzn wypełniła furia."Sądzę, że powinniśmy go dorwać." Powiedział Val."Dokładnie.I chyba znam sposób.""Jaki?" Spytał Jory.Nie wyobrażał sobie żadnego sposobu na ściągnięcie tu swojego brata."No cóż, chcielibyśmy chyba poznać przed ślubem rodzinę?""Zlubem?" Odparł słabo Jory."Czytałem o małżeńskich praktykach Talivvian." Powiedział Val."Mówią o tym, że abysparowanie było oficjalne, potrzebujesz ślubu."Jory usiadł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]