[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy była dziewczynką, uważała go za przystojnego i uderzyło ją, jak staro teraz wygląda.On jako pierwszy w otoczeniu domku uświadomił jej upływ czasu.Peter witał ich wylewnie.Podszedł do Hanisha zgięty w pół, trzęsąc się jak stary pies,usiłujący merdać artretycznym ogonem. Twoja wizyta, panie, sprawia nam ogromną przyjemność.Ogromną przyjemność.Prawie nie zostawił Hanishowi czasu na odpowiedz, zalewając go potokiem słówdowodzących, jak długo czekali, by go poznać, jak starannie się przygotowywali do tejwizyty, jaki bujny jest las i jak polowanie przejdzie oczekiwania Hanisha. Aowisko roi sięod wszelkiej zwierzyny.Bez najmniejszego kłopotu.Służący przerwał w pół zdania.Jego wzrok, którym właśnie zaczął wodzić poprzybyłych, natrafił na Corinn.Wpatrywał się w nią przez chwilę tak szeroko otwartymioczyma, że wyraznie było widać całe tęczówki.Skłonił głowę i, jąkając się, przywitał ją poimieniu, a następnie odwrócił się i ponownie skupił uwagę na Hanishu.Jego widok wytrącił Corinn z równowagi.Dlaczego sprawiał wrażenieprzestraszonego? Bał się Hanisha, to oczywiste, lecz w spojrzeniu, jakie na chwilę utkwił wkrólewnie, był inny rodzaj niepokoju.Nie umiała całkowicie usunąć z pamięci wyrazu jegotwarzy, chociaż obchód domku znacznie go złagodził.Dziwnie było słuchać Peteraoprowadzającego całą świtę po pokojach, które już znała.Mówił tak, jakby wszystko tozostało stworzone wyłącznie dla przyjemności Hanisha, jakby wspomnienie poprzednichmieszkańców było zatarte.Wewnętrzne pokoje były ciasne i nieco ciemne, oświetlone jedynie lampamiwiszącymi na ścianach i ogniem płonącym w kominkach.Widać było stare przedmioty:tkaninę przedstawiającą polowanie, ciągnącą się przez całą długość jadalni, srebrny kandelabrbogato rzezbiony w sceny z życia Eleneta, szklane misy pełne wonnych ziół i przypraw.JakżeCorinn kiedyś lubiła ten zapach.Wdychanie go groziło zalewem wspomnień.Starała sięoddychać płytko i zwracać uwagę na przedmioty, które zostały dostawione lub zmienionewedle gustu nowych panów.Futrzane dywany i przykrycia mebli w meinińskim stylu; kilkaniskich stołów na mocnych nogach; emblemat Meinów wytrawiony na kamieniach posadzkiprzed kominkiem w jadalni: pełno było drobnych zmian.Obok Hanisha szedł Larken, ten akacjański Marah, który przed laty ją zdradził;pęczniał z dumy i mówił niemal tak dużo, jak Peter.Kiedy nie było Maeandera, Larkenniemal zawsze stał u boku wodza.Corinn nadal go nienawidziła, chociaż starała się tego nieokazywać.Słyszała rozmowy pozostałych kobiet, ich uwagi na temat wyposażenia pokojów, żeten czy inny przedmiot jest uroczy albo czarujący.Rhrenna wodziła palcami po blatachstołów, sprawdzając, czy nie ma na nich kurzu.Tak ostentacyjnie obnosiły się ze swoją nowąszlacheckością, że aż złościło to Corinn, chociaż i tego nie okazywała.Jej główną broniąprzeciwko tym ludziom był wewnętrzny sprzeciw.Pogarda dodawała Corinn sił, więcpielęgnowała ją niczym ogrodnik doglądający kłującego piękna różanego krzaka.Największym atutem domku był widok, jaki się z niego roztaczał.Każdy pokójwychodzący na Królewskie Aowisko miał balkon, skąd można było oglądać baldachimbujnego listowia drzew, ciągnący się ku północnemu horyzontowi, pomiędzy którym tu iówdzie sterczały granitowe skały.Wiatr przeczesywał korony drzew; widok był podobny domorza burzonego podmuchami sztormu.Surowe piękno krajobrazu oszołomiło Corinn.Niepokrywał się z jej wspomnieniami przypominała sobie jedynie strach przed zielenią tegomiejsca, cienie pod drzewami, w których zdawały się kryć ogry, leśne upiory irosomadzwiedzie.Co prawda wciąż wyczuwała ich grozną obecność, lecz teraz przypominałajej to, co wyobrażała sobie na temat północnych lasów Igguldana.Tego wieczoru zjadła kolację przy stole Hanisha w głównym pokoju.Towarzystwutrzydziestu osób usługiwało mniej więcej tyle samo służących, przemykających korytarzemprowadzącym do kuchni.Jedzenie było nieco zbyt ciężkie jak na gust Corinn, bo składało sięz dziczyzny, kaszanek i tłustych wątróbek.Przesuwała je tylko po talerzu.Jedną z rzeczy,których nie znosiła przy podobnych okazjach, była nieustająca grozba, że zostanie wciągniętado rozmowy jako znawczyni wszystkiego, co akacjańskie.Na początku chwytała przynętę i zprzejęciem wyliczała osiągnięcia swego narodu, lecz w ten sposób nigdy nie osiągała celu.Albo czuła się głupio, ponieważ jej wiedza nie odpowiadała faktom, które przywoływali jejrozmówcy, albo zyskiwała bolesną świadomość, że dzięki niej tryumf Meinów nad jejnarodem wydaje się jeszcze większy.Tego wieczoru raz po raz znajdowała się w centrumzainteresowania.Larken mógłby lepiej od niej odpowiedzieć na każde z pytań, lecz chybanikt już nie pamiętał, że kiedyś był Akacjaninem. Corinn, o czym opowiada ten fresk w korytarzu? Który? Ten jak.jak cały świat, taki duży i szczegółowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]