[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypili wina, a myśli dziewczyny znów skierowały się ku Jelerakowi.- Spadł - odezwała się - z bardzo wysoka.Nie proszę cię o przebaczenie dla niego, ale pamiętaj, że nie zawsze był taki jak teraz.Przez jakiś czas przyjaźnił się nawet z Selarem.- Przez jakiś czas?- Pokłócili się później.O co - nigdy się nie dowiedziałam.Ale wtedy tak właśnie było.Dilvish oparł się o słupek baldachimu i utkwił wzrok w kielichu.- Przychodzą mi do głowy dziwne myśli - powiedział.- Jakie?- Gdy się spotkaliśmy, pokonał mnie na miejscu, uśpił, zabrał ze sobą moją duszę-jakby go tam nie było.Zastanawiam się.Czy to moje podobieństwo do Selara spowodowało, że był wyjątkowo okrutny?Potrząsnęła głową.- Któż to może wiedzieć? Zastanawiam się, czy on potrafi wytłumaczyć wszystkie swoje postępki.Pociągnęła łyk wina i potrzymała je w ustach.- A ty potrafisz? - spytała, połknąwszy napój.Dilvish uśmiechnął się.- A czy ktokolwiek to potrafi? Wiem wystarczająco dużo, aby uspokoić swe sumienie.Wiedzę doskonałą pozostawiam bogom.- Jesteś wspaniałomyślny - zauważyła.Ktoś zastukał cicho do drzwi.- Tak? - zawołała.- To ja.Lisha.- Wejdź!Kobieta weszła do komnaty, trzymając pakunek owinięty zielonym szalem.- Znalazłaś?- Kilka.W pokoju na górze, który pokazał mi jeden ze służących.Rozwinęła szal i ich oczom ukazały się trzy miecze.Dilvish skończył pić i odstawił kielich.Podszedł bliżej i po kolei podniósł każdy z nich.- Ten jest dobry do zabawy.Odłożył go na bok.- Ten ma dobrą rękojeść, ale tamten jest cięższy, a jego czubek jest lepszy.Ten natomiast jest ostrzejszy.Zamachał obydwoma mieczami, włożył oba do pochwy i zdecydował się na drugie ostrze.Odwrócił się i przytulił Semiramę.- Zaczekaj - polecił.- Przygotuj wszystko na szybką podróż.Kto wie, jak się to wszystko potoczy?Pocałował ją i ruszył ku drzwiom.- Żegnaj - rzekła.Kiedy wyszedł na korytarz, ogarnęło go osobliwe uczucie.Do jego uszu nie dotarł żaden trzask ani drapanie, które słyszał tu wcześniej.Wokół panowała nienaturalna cisza i bezruch - napięcie i drganie, jak milczenie między uderzeniami potężnego dzwonu.Zagrożenie i niebezpieczeństwo przemykały obok niego niczym elektryczne istoty; wpadł w panikę, ale pokonał ją podświadomie, wyciągając do połowy nowy miecz i zaciskając na nim dłoń.* * *Baran po raz siódmy wymówił zaklęcie i usiadł na podłodze między swymi przyrządami i instrumentami.Z oczu spłynęły mu łzy rozpaczy, pociekły po obu stronach nosa i zatopiły się w wąsach.Dlaczego dziś mu nic nie wychodziło? Siedem razy przywołał pierwiastki, ładował je i wysyłał w lustro Jeleraka.Prawie natychmiast każdy z nich ginął.Coś nie pozwalało zapieczętować zwierciadła.Czy to był sam Jelerak, przygotowujący się do powrotu? Czyż nie miał zamiaru pojawić się nagle, wyjść z ram, wpatrując się w niego swymi starymi, nieruchomymi oczami, odczytując każdy sekret jego duszy, przenikając ją na wylot?Baran zaszlochał.To niesprawiedliwe dać się złapać na zdradzie, tuż przed pomyślnym zakończeniem.W każdej chwili.Ale Jelerak nie pojawił się za szkłem.A zatem nie był to koniec świata.Być może to jakaś inna siła odpowiedzialna była za zniszczenie jego pierwiastków.Ale jaka?Wyrzucił z umysłu wszelkie uczucia i zmusił się do myślenia.Jeśli to nie Jelerak, to ktoś inny.Kto?Oczywiście, inny czarownik.Potężny.Ten, który stwierdził, że nadszedł czas, aby tu przybyć i przejąć władzę.Mimo to z lustra wciąż spoglądała tylko jego twarz.Na co czekał ten drugi?Intrygujące.Irytujące.Jeśli to obcy, czy można z nim ubić interes? - zastanawiał się.Znał to miejsce.Sam był znakomitym czarownikiem.Dlaczego nic się nie wydarzyło?Przetarł oczy.Wstał.To był bardzo nieudany dzień.Podszedł do małego okienka i wyjrzał na zewnątrz.Minęło kilka chwil, zanim zdał sobie sprawę, że coś nie jest w porządku; i kilka następnych, zanim zrozumiał co.Kraina Przemian przestała się zmieniać.Ziemia tliła się, ale trwała nieruchomo pod pędzącym księżycem.Kiedy to nastąpiło? Z pewnością niedawno.Taka przerwa oznaczała kolejny zastój w świadomości Tualui.Odpowiedni czas, by wkroczyć i przejąć kontrolę.Musiał zejść na dół, złapać tę dziwkę-królową i zaciągnąć ją do Lochu - zanim ktoś przejdzie przez lustro i uprzedzi go.Pędząc przez pokój, zerknął na wiążące zaklęcie, które naszkicował.Gdy dotarł do drzwi, poczuł dziwne napięcie, a wraz z nim zawrót głowy, tak silny jak nigdy dotąd.- Nie teraz! Nie!Ale gdy szeroko otworzył drzwi i pobiegł w kierunku schodów, wiedział, że tym razem było to coś innego.Coś więcej niż powrót starych lęków, coś - ostrzegawczego, do czego szykowały się nawet jego wcześniejsze zaklęcia.Zdawało się, że cały zamek wstrzymywał oddech przed monumentalnym zjawiskiem, które miało lada moment nastąpić.Że to przeczucie nadchodzącego zła nawiązało kontakt z potężnym Tualuą, doprowadzając go do chwilowego spokoju.Że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]