[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoro moje aktywa znalazły się bezpiecznie w Manneranie, Halum poprosiła ojca o przekazanie pieniędzy, tym razem na rachunek otwarty na moje nazwisko w Gwarancyjnym Banku Glinu.Taką krętą drogą cała gotówka dostała się z Salli do Glinu, nie wzbudzając podejrzeń władz skarbowych, którym mogłoby wydać się dziwne, iż książę przenosi swoją spuściznę do rywalizującej z nami północnej prowincji.Ryzyko polegało na tym, że gdyby Skarb państwa zaniepokoił się przepływem kapitału do Manneranu i przesłuchał Halum, a potem przeprowadził śledztwo dotyczące sytuacji finansowej jej ojca, wyszłoby na jaw, że interesy Segvorda stoją znakomicie i nie potrzebował żadnej pożyczki, a to spowodowałoby dalsze dochodzenia i prawdopodobnie ujawnienie mojej osoby.Wszystko jednak szczęśliwie obyło się bez komplikacji.Wreszcie stanąłem przed bratem, by prosić go o zezwolenie opuszczenia stolicy, jak tego wymagała etykieta.Była to chwila pełna napięcia, gdyż honor nie pozwalał mi okłamywać Stirrona, a nie śmiałem powiedzieć mu prawdy.Wcześniej spędziłem długie godziny z Noimem, który przepytywał mnie, jak będę składał podstępne oświadczenie.Nie byłem pojętnym uczniem, jeśli chodzi o krętactwa.Noim rzucał przekleństwa, płakał, załamywał ręce, kiedy wciąż od nowa zadawał mi próbne pytania.- Nie nadajesz się na kłamcę - mówił z rozpaczą.- Nie - przyznawałem mu rację - nigdy nie miało się być kłamcą.Stirron przyjął mnie w północnej komnacie, ciemnym, ponurym pokoju o kamiennych ścianach i wąskich oknach, gdzie przeważnie odbywały się audiencje naczelników gmin wiejskich.Sądzę, że nie chciał mnie przez to obrazić, a tylko przypadkowo tam się znajdował, gdy przysłałem koniuszego z wiadomością, że proszę o spotkanie.Było późne popołudnie, padał deszcz, w odległej wieży zamkowej dzwonnik szkolił uczniów i poprzez ściany dochodziły bezładne dźwięki potężnych dzwonów.Stirron przywdział uroczyście obszerny, szary płaszcz z ptasich piór, obcisłe, czerwone raj-tuzy wełniane i wysokie buty z zielonej skóry.Do boku przypasał miecz Przymierza, na jego piersi wisiał ciężki, błyszczący znak piastowanego urzędu, królewskie pierścienie zdobiły palce i jeśli mnie pamięć nie myli, na jego prawym ramieniu widniała jeszcze jedna oznaka władzy.Brakowało mu tylko korony.Ostatnio często widywałem Stirrona przy-odzianego w ten sposób na uroczystościach i zgromadzeniach0 charakterze państwowym, ale taki strój w zwykłe popołudnie wydał mi się nieomal komiczny.Czyżby czuł się tak niepewnie, że ustawicznie musiał obwieszać się tymi regaliami, by upewnić się, iż rzeczywiście jest septarchą? Czy uważał, że powinien zrobić wrażenie na młodszym bracie? A może jak dziecku, sprawiały mu przyjemność te ozdoby? Obojętne dlaczego, ujawniało to jednak pewną rysę w charakterze Stirrona: utajoną głupotę.Zdumiało mnie, iż wydał mi się raczej zabawny niż godny czci.Może geneza mojego ostatecznego buntu zrodziła się właśnie w momencie, kiedy wszedłem i zobaczyłem Stirrona w tym przepychu i musiałem z największym wysiłkiem powstrzymać się od śmiechu.Pół roku sprawowania urzędu septarchy pozostawiło na nim ślad.Twarz miał poszarzałą, opadała mu lewa powieka, przypuszczam, iż z wyczerpania.Wargi miał zaciśnięte, stał wyprostowany z jednym ramieniem uniesionym wyżej.Chociaż między nami była tylko różnica dwóch lat, czułem się przy nim jak chłopiec i dziwiłem się, jak troski sprawowania urzędu mogą wyryć się na obliczu młodego człowieka.Wydawało się, że minęły stulecia od czasu, kiedy Stirron1 ja śmialiśmy się razem w sypialni i wypowiadaliśmy szeptem wszystkie zabronione słowa, obnażaliśmy wobec siebie nasze dojrzewające ciała, by porównać oznaki dorosłości.Teraz składałem zmęczonemu królewskiemu bratu formalny głęboki ukłon: skrzyżowałem ramiona na piersi, ugiąłem kolana, pochyliłem głowę i wyszeptałem: - Czcigodny septarcho, obyś cieszył się długim życiem.Stirron był na tyle mężczyzną, by powitać moje formalne zachowanie braterskim uśmiechem.Odpowiedział oczywiście na moje pozdrowienie odpowiednim uniesieniem rąk z dłońmi skierowanymi na zewnątrz, ale potem rozłożył ramiona, szybko przeszedł przez pokój i chwycił mnie w objęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]