[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczyło pomieszkać tutaj, żeby wyleczyć się ze zmęczenia,lęku i smutku.Pod wieczór Frodo znowu się zbudził i stwierdził, że nie czuje już potrzeby snuani odpoczynku, natomiast chętnie by coś zjadł i wypił, a może też potem zaśpiewał i173 pogawędził.Wstał z łóżka i zauważył, że włada ramieniem prawie tak swobodnie jakdawniej.Zobaczył przygotowane czyste ubranie z zielonego sukna, doskonale pasującena jego figurę.Spojrzał w lustro i zdumiał się, bo odbiło postać znacznie szczuplejszą,niż przywykł oglądać; z lustra patrzał hobbit uderzająco podobny do młodocianegosiostrzeńca Bilba, który ze swoim wujem włóczył się niegdyś po Shire, ale jego oczymiały nowy wyraz zamyślenia.- tak, tak, od tamtego dnia, kiedy ostatnim razem wyjrzałeś do mnie z lustra, niemałoróżnych rzeczy zobaczyłeś na świecie! - powiedział Frodo swojemu sobowtórowi.- No,ale teraz spieszmy na wesołe spotkanie!Przeciągnął się w ramionach i zagwizdał melodyjnie.W tym momencie rozległo siępukanie do drzwi i wszedł Sam.Podbiegł do Froda, niezgrabnie i wstydliwie chwyciłjego lewą rękę.Pogłaskał ją czule, zaczerwienił się i szybko odsunął.- Jak się masz, Samie! - rzekł Frodo.- Ciepła! - zwołał Sam.- Pańska ręka jest ciepła! A taka była zimna przez całe długienoce.Zwycięstwo, grajcie nam, surmy! - wykrzyknął i z błyszczącymi oczyma okręcił sięw kółko tanecznym krokiem.- Co za radość widzieć pana znów na nogach iprzytomnego! Gandalf przysłał mnie tutaj, żebym spytał, czy pan już ubrany i czy chcezejść na dół.Ale myślałem, że ze mnie kpi!- Jestem gotów - rzekł Frodo - chodzmy, poszukajmy reszty kompanii.- Mogę pana zaprowadzić - powiedział Sam.- To bardzo duży dom i bardzo dziwny.Coraz to coś nowego się odkrywa i nigdy nie wiadomo, jaka niespodzianka czeka zazakrętem.A te elfy! Gdzie się ruszyć - elfy.Niektóre jak królowie - grozne i dostojne - ainne znów wesołe jak dzieci.A muzyka, a śpiewy jakie! Tylko że nie miałem nawet chęcido słuchania w te pierwsze dni po naszym przybyciu.Ale już zaczynam się oswajać zezwyczajami w tym domu.- Wiem, czym byłeś dotychczas zajęty - rzekł Frodo ujmując Sama pod ramię.- Dziś zato będziesz mógł się weselić i słuchać muzyki, ile dusza zapragnie.Chodzmy, prowadzmnie przez tutejsze zakamarki.Sam zaprowadził go przez kilka korytarzy i po wielu stopniach schodów doogrodu, górującego nad stromą skarpą wybrzeża.Frodo zastał przyjaciół na ganku po tejstronie domu, która zwrócona była ku wschodowi.Cień już zalegał dolinę, ale nawidnokręgu ściana gór jeszcze stała w blasku.Było ciepło, woda w rzece i wwodospadzie pluskała głośno, powietrze wieczorne pachniało nikłą wonią liści ikwiatów, jak gdyby w ogrodach Elronda lato nie skończyło się dotychczas.- Hura! - krzyknął zrywając się Pippin.- Oto nasz szlachetny krewniak! Miejsce dlaFroda, Władcy Pierścienia!- Cicho! - odezwał się Gandalf siedzący w cieniu, w głębi ganku.- Złe siły nie mająwstępu do tej doliny, mimo to nie należy ich wywoływać po imieniu.Władcą Pierścieniajest nie Frodo, lecz pan Czarnej Wierzy Mordoru, a jego władza znów rozszerza się naświat cały.Jesteśmy w twierdzy.Dokoła niej gęstnieją ciemności.- Gandalf wciąż nam powtarza wesołe nowiny w tym guście - rzekł Pippin.- Myśli widać,że mnie trzeba przywoływać do porządku.Ale wydaje się niepodobieństwem zachowaćponury nastrój i przygnębienie przebywając w tym domu.Chętnie bym zaśpiewał,gdybym znał jakąś pieśń odpowiednią na dzisiejszą uroczystość.- Ja też mam ochotę śpiewać - odparł ze śmiechem Frodo.- Chociaż najpierw wolałbymcoś zjeść i wypić.- Wkrótce stanie się zadość twemu życzeniu! - rzekł Pippin.- Okazałeś swój przyrodzonyspryt, wstając z łóżka w samą porę na wieczerzę.- To nie zwykła wieczerza, ale całą uczta! - powiedział Merry.- Kiedy Gandalf oznajmił,że wyzdrowiałeś, natychmiast zabrano się do przygotowań.174 Jeszcze Pippin nie dokończył zdania, gdy już dzwonki wezwały wszystkich do wielkiejsali.ojno było w wielkiej sali domu Elronda.Przeważały elfy, nie brakowało jednakrównież przedstawicieli innych plemion.Elrond swoim zwyczajem siedział weRwspaniałym fotelu u szczytu długiego stołu na podwyższeniu; po jednej ręceposadził sobie Glorfindela, po drugiej - Gandalfa.Frodo przyglądał im się z podziwem, nigdy bowiem dotychczas nie widziałElronda, o którym tak wiele słyszał opowieści, Glorfindel zaś, a nawet Gandalf, takdobrze, jak mu się zdawało, znajomy, ukazali się hobbitowi u boku Elronda w nowymblasku godności i potęgi.Gandalf, mniej okazałej postawy niż tamci dwaj, wyglądał mimo to ze swoją bujnąbrodą, długimi siwymi włosami i szerokimi barami jak mędrzec-król ze starej legendy.Wsędziwej twarzy spod krzaczastych śnieżnobiałych brwi ciemne oczy iskrzyły jak węgle,gotowe lada chwila buchnąć płomieniem.Glorfindel był wysoki i smukły, włosy miał złociste, twarz piękną, młodzieńczą,nieulękłą i radosną, oczy jasne i żywe, a głos dzwięczny jak muzyka; z jego czołapromieniowała mądrość, z rąk - siła.Oblicze Elronda nie miało wieku, nie było ani stare, ani młode, chociaż wypisanabyła na nim pamięć wielu radości i wielu trosk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •