[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt na świecie, włącznie z panem, nie wie, co zawiera pański prawy mózg.Ten pomysł, na który pan wpadł, żeby użyć języka głuchoniemych, próbowano już stosować, ale bez istotnych wyników, bo prawa lateralizacja była w tych przypadkach za słaba.- Naprawdę nic nie może mi pan więcej powiedzieć?- Mogę.Jeśli pan chce uniknąć kłopotów, proszę nosić lewą rękę na temblaku, a jeszcze lepiej w gipsie.Ona zdradza pana.- Jak pan to rozumie?Hous milcząc wskazał talerzyk z piernikami.- Prawy mózg na ogół woli bardziej słodycze od lewego.Wynika to z materiałów statystycznych.Chciałem panu zademonstrować prosty sposób, jakim ktoś mógłby się posłużyć, żeby pi razy oko ustalić pańską lateralizację.Jako praworęczny powinien był pan sięgnąć po pierniki prawą ręką - albo żadną.- Jak długo i po co mam chodzić z ręką w gipsie? Co mi to da? Hous wzruszył nieznacznie ramionami.- Dobrze.Powiem panu to, czego właściwie nie powinienem mówić.Słyszał pan na pewno o piraniach?- Tak.To takie małe, bardzo krwiożercze ryby.- Właśnie.Nie atakują na ogół człowieka w wodzie, ale jeśli ma najmniejsze zadraśnięcie, dość jednej kropli krwi, żeby się na niego wszystkie rzuciły.Językowa sprawność prawego mózgu nie jest większa niż u trzyletniego dziecka, a i to dość rzadko.U pana jest znaczna.Jeżeli się to rozniesie, może mieć pan poważne kłopoty - A może on powinien po prostu pójść do Lunar Agency?- wtrącił Tarantoga.- Oddać się w ich opiekę? Przecież należy mu się coś od nich, skoro nadstawiał dla nich karku.?- To może i nie jest najgorsze rozwiązanie, ale dobre też nie.Dobrego nie ma.- Dlaczego? - spytałem prawie jednym głosem z Tarantoga.- Bo im więcej wydobędą z prawego mózgu, tym większy poczują apetyt, żeby wyciągnąć jeszcze więcej, a to może oznaczać - nazwijmy tak grzecznie - długotrwałe odosobnienie.- Miesiąc, dwa?- Albo rok i więcej.Prawy mózg komunikuje się w normie ze światem głównie poprzez lewy, mową i pismem.Nie było dotąd przypadku, żeby prawy dało się nauczyć, i to biegle, języka.W tym przypadku stawka jest tak wysoka, że włożą w tę naukę więcej starań niż wszyscy specjaliści dotąd.- Coś trzeba jednak począć - mruknął Tarantoga.Hous wstał.- Zapewne, ale niekoniecznie dziś, tu i teraz.Na razie nie ma pośpiechu.Pan Tichy może u mnie przebywać i parę miesięcy, jeśli zechce.Być może przez ten czas coś się wyklaruje.Poniewczasie spostrzegłem się, że doktor Hous miał niestety rację.Uznawszy, że nikt nie pomoże mi lepiej ode mnie samego, spisałem wszystko, co zaszło dotąd, nagrałem to na dyktafonie, notatki spaliłem, a teraz zakopię dyktafon razem z kasetami w hermetycznym słoju pod kaktusem, na którym spotkałem ślimaka.Słowa te wypowiadam do dyktafonu, żeby wykorzystać ostatek taśmy.Zdaje mi się, że wyrażenie “spotkałem ślimaka" nie jest szczęśliwe, choć nie wiem czemu.Krowę można przecież spotkać, małpę, słonia, a ślimaka nie bardzo.Czyżby chodziło o to, że wolno uznać za spotkaną tylko istotę, która może mnie zauważyć? Chyba nie.Nie wiem, czy ślimak mnie zauważył, chociaż różki miał wyciągnięte.Czy to kwestia wielkości? Nikt nie powie “spotkałem pchłę".A przecież można spotkać bardzo małe dziecko.Nie wiem, czemu koniec taśmy marnuję na takie głupstwa.Zaraz zakopię słój, a dalsze notatki będę robił używając klucza, który wymyśliłem.Nie będę mówił o mej prawej półkuli mózgu inaczej jak “Ona", lub też po prostu nazwę ją “IJA".To nie jest chyba złe, wszak IJA to tyle co I JA, JA i JA, choć może to okaże się niezbyt przejrzyste.Ponieważ jednak taśma się kończy, sięgam po łopatę.8 lipca.Okropny skwar.Wszyscy chodzą w piżamach albo majtkach kąpielowych.Ja też.Poznałem przez Gramera dwu innych milionerów, Strumana i Padderhorna.Obaj melancholicy.Struman ma koło sześćdziesiątki, obwisłą twarz, duży brzuch, krzywe nogi i mówi szeptem.Robi to takie wrażenie, jakby zamierzał wyjawić Bóg wie jaki sekret.Twierdzi, że beznadziejnie go leczą.Ostatnio jego depresja pogłębiła się przez to, że zapomniał, dlaczego tak strasznie się martwi.Ma trzy córki.Wszystkie zamężne, uprawiają swinging, różni faceci robią wtedy zdjęcia, które on musiał wykupywać za ciężkie pieniądze, żeby nie opublikowali ich w Hustlerze.Chcąc mu pomóc sugerowałem, że może to jest przyczyną jego zmartwienia, ale powiedział, że nie, bo już się przyzwyczaił.Zresztą jest ubezwłasnowolniony i żeby one uprawiały swinging w zoologu, martwić się będą kuratorzy, a nie on.Po co to spisuję, nie wiem.Goły milioner to okropnie nieciekawa postać.Padderhorn nic nie mówi.Podobno zrobił fuzję z jakimś Japończykiem i źle na tym wyszedł.Deprymujące towarzystwo.Jednak Gagerstine jest chyba jeszcze gorszy.Śmieje się do siebie i ślini się.Ponoć ekshibicjonista.Muszę się trzymać z dala od tych obrzydliwców.Doktor Hous powiedział mi, że jutro przyjedzie osoba, której mogę ufać jak jemu samemu.Będzie niby młodym lekarzem na praktyce, ale naprawdę to etnolog i chce pisać pracę o milionerach z zakresu tak zwanej dynamiki małych grup, lub coś podobnego.9 lipca.Po wyjeździe Tarantogi zostałem sam z Housem, jego asystentem i milionerami, włóczącymi się po parku.Hous powiedział mi w cztery oczy, że woli nie ustalać dalszymi badaniami rozmiarów mojej prawej lateralizacji, bo tego, czego nikt nie wie, nikt nie może ukraść.Asystent jest rzeczywiście młodym etnologiem.Zdradził mi to pod przysięgą, dowiedziawszy się, że nie należę do bogaczy.Uprawiał studia polowe.Chce napisać pracę o obyczajach i mentalności milionerów tak, jak się bada wierzenia pierwotnych plemion.Hous wie, że młodzieniec nie ma nic wspólnego z medycyną i bodaj dlatego go przygarnął.Z etnologiem toczyłem wieczorami długie rozmowy w mniejszym laboratorium przy flaszce Teachers Whisky.Za kieliszki służyły nam probówki.Poza Adelajdą poznałem paru innych krezusów.Nigdy dotąd nie miałem tak nudnego towarzystwa.Etnolog zgadzał się ze mną.Gnębiło go to, bo zaczynał przypuszczać, że zebranych materiałów nie starczy na tę jego pracę.- Wie pan co - powiedziałem raz, chcąc mu dopomóc - machnij pan traktat komparatystyczny: Bogacze dawniej a dziś.Mecenat państwowy czy fundacyjny to przecież rzecz bardzo niedawna.Już w starożytnym Rzymie był prywatny mecenas.Opiekun sztuk.Muzy i tak dalej.Także potem różni bogacze i książęta fundowali artystom, rzeźbiarzom, malarzom niezłe życie.Widać interesowali się tym, chociaż nie mieli żadnych studiów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]