[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwolił swemu umysłowi bawić się, badać drogi, którymi mógł podążyć, aby dotrzeć do celu.Próbował rządzić rybakami, tak jak zdominował klan goblinów - przynajmniej najmniej inteligentnych goblinów, które sprzeciwiały się jego woli przez dłuższy czas.A gdy wszyscy z nich uwolnili się od bezpośredniego sąsiedztwa wieży, zyskali ponownie zdolność do postępowania według własnej woli i uciekli w góry.Nie, prosta dominacja nie będzie działała na ludzi.Kessell zastanawiał się, jak użyć siły, którą wyczuwał pulsującą w strukturze Cryshal-Tirith, siły większej, niż wszystko o czym dotąd słyszał, nawet w Wieży.To powinno pomóc, ale nie wystarczało.Nawet siła Crenshinibona była ograniczona, wymagała spędzenia czasu pod słońcem, aby zebrać nową moc, aby zastąpić wydatkowaną energię.Co więcej, w Dekapolis było zbyt wielu rozproszonych ludzi, aby zamknąć ich w pojedynczej hali wpływu.Kessell przecież nie chciał ich zniszczyć.Gobliny były dogodne, lecz mag chciał mieć ludzi, którzy by mu się kłaniali, rzeczywistych ludzi, takich jak ci, którzy prześladowali go przez całe jego życie.Przez całe życie, zanim dostał kryształowy relikt.Takie analizowanie doprowadzało go nieuchronnie do jednego stwierdzenia: musiał mieć armię.Brał oczywiście pod uwagę gobliny, którymi aktualnie władał.Fanatycznie oddane każdej jego zachciance, zginęłyby dla niego (w istocie kilku to uczyniło), jednak nie były dostatecznie liczne, aby zająć siłą cały region trzech jezior.Nagle przyszła magowi zła myśl, wtłoczona w jego wolę przez kryształowy relikt.- Ile dziur i jaskiń - wykrzyknął głośno Kessell, - jest w tym olbrzymim i poszarpanym łańcuchu górskim! A ilu je zamieszkuje goblinów, ogrów, trolli i olbrzymów! - W jego umyśle poczęły się tworzyć odległe wyobrażenia.Widział się na czele potężnej armii goblinów i olbrzymów, poruszającej się po równinach; nie do zatrzymania i nie do odparcia.Jak dojść do tego, aby ludzie przed nim drżeli?Oparł się o miękką poduszkę i zawołał o nowe dziewczęta ze swego haremu.Składał w wyobraźni nową grę, taką, która przychodziła do niego w dziwnych snach; błagał w niej, płakał, a w końcu umierał.Jednak zadecydował, że musi rozważyć możliwości władania Dekapolis, które przecież otwierały się przed nim szeroko.Nie wolno było jednak się śpieszyć, miał czas.Gobliny zawsze pomogą mu wynaleźć inną grę.Crenshinibon także wydawał się być spokojny.Zasiał ziarno w umyśle Kessella, ziarno, o którym wiedział, że wyrośnie rośliną planu podboju.Lecz, tak jak Kessell, relikt nie miał powodów do pośpiechu.Kryształowa skorupa czekała tysiące lat, aby wrócić do życia i oto jej oczekiwania miały się spełnić.Mogła poczekać jeszcze trochę.Część IIWulfgar9Już nie chłopiecRegis oparł się o swe ulubione drzewo, przeciągnął się leniwie i ziewnął.Dołki w jego policzkach lśniły w jasnych promieniach słońca, które jakoś przedarły się przez gęste gałęzie.Wędka stała obok niego, ale jej haczyk był pusty od dłuższego czasu.Regis rzadko łapał jakąś rybę, lecz był dumny z siebie, że nie tracił więcej niż jednego robaka.Przychodził tu każdego dnia od powrotu do Lonelywood.Zimę spędził w Bryn Shander, ciesząc się przyjaźnią dobrego przyjaciela Cassiusa.Miasta na wzgórzu nie można było porównywać z Calimportem, lecz pałac burmistrza był najbliższy luksusu w całej Dolinie Lodowego Wichru.Regis był zadowolony z tego, że Cassius namówił go do tego, żeby spędził tu zimę.Zimny wiatr powiał z Maer Dualdon, wywołując westchnienie zadowolenia u halflinga.Mimo że czerwiec dobiegł już połowy, był to pierwszy gorący dzień krótkiego sezonu, a Regis był zdecydowany wykorzystać go jak najlepiej.Po raz pierwszy od lat był tu po południu i miał zamiar zostać tu, w tym miejscu, zdjąć ubranie, pozwolić, żeby ciepło słońca ogrzało każdy cal jego dała aż do ostatniego, czerwonego promienia zachodu.Krzyk wściekłości, niosący się z jeziora, przykuł jego uwagę.Podniósł głowę i na wpół uniósł ciężką powiekę.Pierwszą rzeczą jaką zauważył, ku swojemu zupełnemu zadowoleniu, było to, że jego brzuch powiększył się wydatnie w czasie zimy i pod tym kątem, leżąc płasko na plecach, mógł widzieć tylko czubki swych butów.W połowie jeziora cztery łodzie, dwie z Termalaine i dwie z Targos, starały się zająć jak najlepszą pozycję, przepływając obok siebie z nagłymi zwrotami.Ich załogi przeklinały i pluły na łodzie noszące flagę innego miasta.Przez ostatnie cztery i pół roku - od czasu Bitwy o Bryn Shander - oba miasta w rzeczywistości były w stanie cichej wojny, choć ich bitwy rozgrywały się często tylko na słowa i pięści, a nie na broń, niejedna łódź została staranowana lub wepchnięta na skały, lub mieliznę.Regis wzruszył bezsilnie ramionami i znowu położył głowę na zwiniętej kurtce.Nic się nie zmieniło w Dekapolis w ciągu kilku ostatnich lat.Regis i niektórzy inni burmistrzowie pokładali nadzieje w zjednoczonej wspólnocie, nawet pomimo gorącego sporu po bitwie o drowa, między Kempem z Targos, a Agorwalem z Termalaine.Nawet na brzegach jeziora wśród dawnych rywali dobra wola miała krótki żywot.Rozejm między Caer-Dineval, a Caer-Konig przetrwał tylko do chwili, gdy łodzie z Caer-Dineval przybiły do brzegu Lac Dinneshere, który Caer-Konig oddało jako rekompensatę za wody, jakie utraciło na rzecz rozwijającej się floty Easthaven.Co więcej, Good Mead i Dougan's Hole, zazwyczaj skromne i niezależne miasta nad najbardziej wysuniętym na południe jeziorem - Redwaters, zażądały rekompensaty od Bryn Shander i Termalaine.Służyły pomocą w bitwie na stokach Bryn Shander, lecz nie wyniosły z tego żadnych korzyści.Uważali więc, że miasta, które odniosły największą korzyść ze wspólnych wysiłków, powinny za to zapłacić.Oczywiście północne miasta nie zgadzały się na te żądania.Tak więc, lekcja korzyści odniesionych ze zjednoczenia przeszła bez echa, dziesięć wspólnot pozostało podzielonych tak, jak uprzednio.W rzeczywistości miastem, które odniosło największe korzyści, było Lonelywood.Populacja Dekapolis, jako całość pozostała niezmieniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]