[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwykle lubię skomplikowane problemy, to winduje w górę moje honorarium - dodał\artobliwie.- Jednak dla starych przyjaciół, tylko ten jeden raz, jestem gotów zamienić \ądzępieniądza na współczucie.Moglibyśmy zjeść dzisiaj razem kolację?- Jesteś aniołem!- Naprawdę? Wczoraj obrońca powiedział sędziemu, \e jestem podstępnymskurwysynem.- Nie jesteś! - lojalnie zaprotestowała Meredith.Zaśmiał się cicho:- To prawda, moja śliczna.Jestem nim.ROZDZIAA 32Stuart wysłuchał całej historii, nie okazując jakichkolwiek emocji.Był daleki odosądzania jej lub przera\enia jej zachowaniem jako osiemnastolatki.Nie okazał nawetzaskoczenia, kiedy powiedziała, kto był ojcem jej dziecka.Prawdę mówiąc, jego pozbawionawyrazu twarz i niezmącona cisza były tak zbijające z tropu, \e po wyrecytowaniu swoichrewelacji zapytała z wahaniem:- Czy wyjaśniłam wszystko dokładnie?- Absolutnie dokładnie - odparł i jakby na potwierdzenie tego dodał: - Skończyłaś miwłaśnie opowiadać, \e twój ojciec chce teraz u\yć swoich wpływów, \eby zaaprobowanoprośbę Farrella w komisji ziemskiej i chce to zrobić z taką samą pogardą dla nielegalnościkupczenia wpływami, jaką wykazał, załatwiając z Davisem zablokowanie tej prośby.Zgadzasię?- Ja.myślę, \e tak - odpowiedziała, czując się niezręcznie wobec tak gładko przezniego ubranego w słowa potępienia jej ojca.- Farrella reprezentuje Pearson i Levinson? - Tak.- Sprawa jest jasna w takim razie - zadeklarował, sygnalizując kelnerowi chęćuregulowania rachunku.- Rano zadzwonię do Billa Pearsona i powiem mu, \e jego klientniesłusznie nara\a moją ulubioną klientkę na zupełnie niepotrzebny stres.- I co dalej?- Wtedy poproszę, \eby jego klient podpisał kilka ślicznych dokumentów, które muprześlę.Meredith uśmiechnęła się z mieszaniną nadziei i niepewności.- I to tylko tyle?- Mo\e się okazać, \e tak.Póznym popołudniem następnego dnia Stuart w końcu zadzwonił.- Rozmawiałeś z Pearsonem? - zapytała Meredith, czując, \e robi jej się słabo woczekiwaniu na to, czego się obawiała.- Przed chwilą właśnie odło\yłem słuchawkę.- I có\? - ponaglała, kiedy milczał.- Przekazałeś mu ofertę mojego ojca? Copowiedział?- Powiedział - rzucił gorzko Stuart - \e cała ta sprawa między tobą a Farrellem jestwybitnie osobistą kwestią.Jego klient pragnie najpierw właśnie z tego punktu widzeniarozpatrywać tę sprawę, a pózniej, kiedy będzie gotów, to właśnie on podyktuje warunki, naktórych zostanie przeprowadzony rozwód.- Mój Bo\e - wyrzuciła z siebie.- Co to znaczy? Nie rozumiem!- W takim razie podejmę się usunięcia uprzejmej prawnej otoczki i przetłumaczę todla ciebie - zaoferował Stuart.- Pearson powiedział mi, \ebym się odpieprzył.Taki sposób wysławiania się był zupełnie nie w stylu Stuarta i zorientowała się, \eświadczyło to o jego większym zdenerwowaniu sprawą, ni\ chciał to okazać.Zaniepokoiło jąto niemal tak samo, jak niezrozumiałe zachowanie prawnika Matta.- W dalszym ciągu nie rozumiem tego! - powiedziała, pochylając się do przodu.-Tamtego dnia, w czasie lunchu, Matt był nastawiony ugodowo.Do czasu tego telefonu oSouthville.Teraz oferuję załatwienie jego prośby w komisji ziemskiej, a on nawet nie chce otym słyszeć.- Meredith - powiedział zdecydowanie Stuart.- Czy powiedziałaś mi wszystko oswoim związku z Farrellem, nie pominęłaś niczego?- Nie.Dlaczego pytasz o to?- Dlatego, \e z tego co słyszałem o Farrellu, to jest to kierujący się logiką, inteligentnyczłowiek, według niektórych zimny i bezwzględnie, a\ nieludzko logiczny.Ludzie tak zajęcijak on i kierujący się logiką nie zadają sobie trudu odgrywania się na kimś z powodunieistotnych zatargów.To tylko strata ich czasu, a w przypadku Farrella jego czas wart jestwiele pieniędzy.Są jednak pewne granice tego, co ka\dy człowiek mo\e znieść.Wszystkowskazuje na to, \e Farrell został zepchnięty do tej granicy i teraz chce walki, dą\y do niej! Ato sprawia, \e ja czuję się teraz bardzo, bardzo nieswojo.Meredith czuła się jeszcze bardziejnieswojo.- Dlaczego miałby chcieć walki?- Muszę z tego wyciągnąć wniosek, \e on chce zdobyć satysfakcję, jaką daje odwet.- Odwet, za co? - zawołała gwałtownie, zaniepokojona.- Dlaczego przyszło ci na myślcoś takiego?- Pomyślałem tak po tym, co powiedział Pearson: zagroził mi, \e ka\da próbaprzeprowadzenia przez ciebie tego rozwodu przed sądem bez wcześniejszej i całkowitejakceptacji tego kroku przez jego klienta zakończy się, jak to ujął: nawet większyminieprzyjemnościami dla ciebie.- Większymi nieprzyjemnościami? - powtórzyła zdziwiona.- Dlaczego teraz takpodchodzi do tej sprawy? Starał się być miły w czasie naszego lunchu w ubiegłym tygodniu.Naprawdę się starał.Nawet \artował ze mną, chocia\ w gruncie rzeczy pogardzał mną.- Dlaczego? - przerwał jej z napięciem.- Dlaczego miałby tobą pogardzać? Skąd tamyśl?- Nie wiem.Wyczułam to po prostu.- Odsuwając na bok tę niewiadomą, ciągnęładalej: - Zrozumiałe, \e jest wściekły z powodu Southville.Był te\ na pewno oburzony tym, copowiedziałam mu w samochodzie po lunchu.Czy to mogło tak zalezć mu za skórę, \e a\ zepchnęło go do granicy wytrzymałości ?- Mo\e - odpowiedział, ale nie brzmiało to przekonująco.- Co zrobimy teraz?- Pomyślę o tym w czasie weekendu.Za godzinę wyje\d\am z Teddem i Lisą do PalmBeach.Będziemy pływać ich jachtem.Jak tylko wrócę, ustalimy strategię działania.Spróbujsię za bardzo nie martwić.- Spróbuję - obiecała i po odło\eniu słuchawki postarała się, nie bez wysiłku, wyrzucićMatthew Farrella ze swoich myśli.Rzuciła się w wir pracy.W dwie godziny pózniej ciąglejeszcze się jej to udawało, a\ do chwili, kiedy pojawił się Sam Green, prosząc onatychmiastowe spotkanie.Tak jak obiecał, przyśpieszył prace swoich ludzi, \ebyzrealizować projekt wstrzymujący jego wyjazd do Houston i negocjacje zakupu ziemi zThorpem.Przed trzema dniami Sam zadzwonił tam z nadzieją na umówienie na ten tydzieńspotkania i dowiedział się od Ivana Thorpa, \e nie było sensu przyje\d\ać tam wcześniej ni\w następnym tygodniu.Meredith z uśmiechem obserwowała, jak zbli\ał się do jej biurka.- Jesteś gotów do wyjazdu?- Thorp właśnie zadzwonił do mnie i odwołał nasze spotkanie - powiedział i cię\kousiadł na stojącym opodal krześle.Był rozzłoszczony i rozdra\niony.- Wygląda na to, \ezaakceptowali ju\ dwudziestomilionowy kontrakt na zakup tej ziemi.Kupiec chciał zachowaćtę transakcję w tajemnicy a\ do teraz i to dlatego Thorp odkładał spotkanie ze mną.Ta ziemiajest teraz własnością działu handlu nieruchomościami du\ego konglomeratu firm.Meredith poczuła się gorzko rozczarowana i nie chciała zaakceptować tej pora\ki.- Skontaktuj się z nowym właścicielem i dowiedz się, czy chcieliby to sprzedać.- Ju\ to zrobiłem.Absolutnie chcą sprzedać tę ziemię - powiedział Sam z sarkazmem.Meredith, zaskoczona tonem jego głosu, nalegała:- W takim razie nie traćmy czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]