[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brannel poczuł się bardzo dotknięty.- Jak to zrobię, pokażę ci, Mogagu, jak wielką moc posiadają władcy - warknął.Alteis podszedł i znów uderzył Brannela.- Do roboty! - rozkazał.- Korzenie same się nie wyciągną.Wszyscy robotnicy zaczęli się śmiać.Brannel spuścił głowę i pracował w milczeniu.Zbliżała się pora posiłku, bo słońce obniżyło się nad doliną.Może uda mu się wymknąć, tak aby nikt go nie zauważył.Na nieszczęście w pobliżu znajdował się Alteis wraz ze swym wielkim synem.Fralim złapał Brannela z tyłu za ubranie i odciągnął w głąb pola.- Trzymaj się z dala od wieży - rozkazał Alteis.- Masz zobowiązania wobec swoich ludzi.Czas dłużył się w nieskończoność.Wściekły Brannel zmusił się do tego, aby wytrwać do końca dnia.Jak tylko przyjdzie ta chwila, gdy czarodziejka dotrzyma obietnic, aby udzielić mu tajemnych nauk, nie wróci już tu, do miejsca pełnego głupców.Będzie pilnie zgłębiał sekrety czarów i dokonywał wielkich dzieł jak przodkowie i Starodawni.Pod wieczór odłączył się od tłumu zgłodniałych, pędzących na posiłek robotników.Alteis był zajęty swoimi sprawami.Nikt nie obserwował Brannela, który wymknął się przez ciemniejące pole i pobiegł w stronę statku.Dotarł do włazu, podciągnął się ku górze i dostał do środka wpadając na Keffa i Plennafrey.- Och, Brannel! - zdziwił się mag Keff.- Cieszę się, że przyszedłeś.Przepraszam, ale musimy odlecieć.Carialle dotrzyma ci towarzystwa, dobrze?Latający tron uniósł się w powietrze, zanim Brannel zdążył cokolwiek powiedzieć.- Do zobaczenia! - krzyknął Keff na pożegnanie.Brannel wpatrywał się w znikającą parę, a potem wszedł do głównej kabiny.Okazało się, że Carialle zajmuje się trzema stworami z bagien.- Brannel, witaj! - zawtórowała Keffowi.- Nie jesteś głodny?Jedzenie ukazało się na półeczce, nim zdołał potrząsnąć głową.- Obiecałam ci, że obejrzymy taśmy.Usiądź tam, na dużym krześle.Mam jeszcze coś innego do załatwienia, ale potrafię robić wiele rzeczy naraz.Duży fotel Keffa obrócił się.Brannel skorzystał z zaproszenia.Czuł się trochę nieswojo: był sam w wielkiej, srebrzystej wieży, bez żadnych żywych istot.Jadł kolację i zastanawiał się, za kogo uważać Carialle, bo żaby to nie ludzie i wcale się nie liczą.Carialle przygotowała mu obfity posiłek, dwa razy większy niż poprzednio; sama nic nie jadła.Każde z dań było bardzo smaczne.To nie to samo, co surowe rośliny i ziarna.Kończył już jeść, gdy na dużym monitorze ukazała się przedziwna, zielona twarz Starodawnego.Zaskoczony Brannel zastygł w bezruchu.- To pierwsza z taśm.Zaczyna się od miejsca, na którym ostatnio skończyliśmy - poinformował głos Carialle.- Dobrze - Brannel odzyskał poczucie bezpieczeństwa.Nie mógł oderwać oczu od ekranu.Był zafascynowany obrazami, a do tego głos Carialle przekazywał komentarz w jego własnym języku.Od czasu do czasu Brannel zadawał pytania, a odpowiedzi na nie były raczej lakoniczne.Carialle była oszczędna w słowach, chociaż Keff zawsze uzyskiwał od niej pełniejsze wypowiedzi.Odwrócił się i spojrzał za siebie.Zastanawiał się, czemu stworzyła wizerunek żab i dlaczego wszyscy tak bardzo się nimi zajmują.-.To już ostatnia taśma - zakomunikowała Carialle.- Bardzo ciekawy materiał.- Co mam teraz robić? - pytał Brannel, rozglądając się dookoła.Na ścianie pojawił się obraz uśmiechniętej Carialle.- Już tyle zrobiłeś dla nas i dla Ozranu, mówiąc o uprawie ziemi - powiedziała.- Nie pozostaje nic innego, jak czekać na reakcje magów.- Powiem im wszystko - zapewniał Brannel.- Powinni się dać namówić na zmiany w rolnictwie.Płaska czarodziejka potrząsnęła głową.- Dziękuję, Brannelu.Jeszcze nie czas.Lepiej się w to nie mieszaj; tak będzie bezpiecznie - powiedziała.- Nie ma w tej chwili nic do roboty.Możesz iść się przespać.Keff z pewnością skontaktuje się z tobą jutro czy pojutrze, gdy będzie miał ci coś do powiedzenia.Brannel poszedł, ale Keff jeszcze nie wrócił.Czekał na niego przez dwa dni.Liczył, że załogant znajdzie czas między wyjazdami do najdalszych zakątków Ozranu na latającym tronie młodej czarodziejki.Pomimo danej obietnicy mężczyzna zapomniał o istnieniu Brannela i o przyjaźni.Co gorsza, Brannel wiedział już o przodkach, o Starodawnych, ale nic z tego nie wynikało.Nikt go nie uczył, jak zostać magiem, ani nie dostarczał lepszego jedzenia.Rozczarowanie przeradzało się z czasem w gwałtowną wściekłość.Co dało obcym prawo rozbudzania w nim nadziei i dawania obietnic? Wiedzą przecież, że on nie jest z tych, którym brakuje pamięci.Dlaczego zachowują się tak, jakby nikt niczego nie powiedział? Brannel przysiągł sobie, że już nigdy więcej nie uwierzy magom.Warownia Ferngala znajdowała się wysoko w górach, wśród poszarpanych szczytów oddzielonych rozwidleniem rzeki od reszty wschodniego pasma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]