[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli jednak, to dlaczego mieliby podejrzewać Wydział? Czy mnie? Przecież to będzie tylko „atak serca”.Każdemu może się przytrafić.A może ty, Igor - Władik pośpiesznie zaprzeczył głową.- Z twoją podwójną lojalnością? Czy to ktoś z Wydziału? Sabotaż? Jeśli tak, to jaki sabotaż? - potrząsnął głową w złości.- Nie, nie.Nie rozumiem.Cholera dalej, Igor, wiesz jeszcze coś więcej? Co właściwie widziałeś?- Nie rozumiesz? - krzyknął Władik.- Człowieku, nie jestem nadludzki.Nie zawsze jestem dokładny.- Dragosani wiedział, że Władik mówi prawdę.Głos Igora zdradzał irytację, on też chciał znać odpowiedź.- Czasami widzę przez mgłę, jak w przypadku Ustinowa.Wiedziałem, że będzie granda i ostrzegłem Borowica, ale nie mogłem za cholerę odpowiedzieć, kto będzie w to zamieszany.To samo tym razem.Jutro będzie niezła awantura, a ty będziesz w samym jej centrum.Przyjdzie z zewnątrz, to będzie.wielka awantura! Tylko tego jestem pewien.- Nie tylko - odezwał się złowieszczo Dragosani.- Nadal nie wiem, co znaczy słowo „osobliwy”.Dlaczego tego unikasz? Jakieś niebezpieczeństwo?- Tak - odparł Władik.- Wielkie niebezpieczeństwo.Nie tylko dla ciebie, dla każdego na zamku.- Co jest, człowieku? - Borys walnął pięścią w stół.- Mówisz, jakbyśmy wszyscy mieli zginąć.Twarz Igora pobladła.Odwrócił się od Dragosaniego, ale ten pochylił się, ujął w palce policzki jasnowidza i przyciągnął siłą twarz z drżącymi, zaokrąglonymi ustami.Spojrzał w przestraszone oczy Igora.- Jesteś pewien, że powiedziałeś wszystko? - cedził wolno i uważnie słowa.- Może przynajmniej wyjaśnisz, co znaczy słowo „osobliwy”? A może przypadkiem przewidziałeś na jutro moją śmierć?Władik uwolnił twarz z uścisku, opadł na krzesło.Białe znaki od palców nekromanty zniknęły, teraz zaczerwienił się mocno.Dragosani bez wątpienia był w stanie zabić.- Posłuchaj - powiedział.- Wyjaśnię najlepiej jak potrafię.Zrobisz z tym.co zechcesz.Kiedy patrzę na człowieka, gdy zaglądam w jego przyszłość, zwykle dostrzegam prostą, niebieską linię, tak jak kreskę na papierze, z góry do dołu.Możesz to nazwać linią życia, jeśli chcesz.Po długości tej linii mogę określić długość ludzkiego życia.Ze skrętów i odchyleń określam przyszłe zdarzenia i ich konsekwencje.Linia Borowica kończy się jutro.Na końcu jest załamanie, które wskazuje na fizyczne niedomaganie, atak serca.Skąd wiem, że będziesz zamieszany? Po prostu, twoja linia przecina jego Unię.Dalej już biegnie sama.- Jak daleko? Co z jutrzejszą nocą, Igor? Moja linia się kończy?Władik zadrżał.- Twoja linia jest zupełnie odmienna - odpowiedział w końcu.- Prawie nie wiem jak ją rozumieć.Pół roku temu Borowic zażądał, bym przygotował przewidywania dla ciebie, tylko dla jego oczu.Próbowałem, ale to było niemożliwe.W twojej linii było tyle anomalii, że nie mogłem nic stwierdzić na pewno.Skręty, załamania, jakich dotąd nigdy nie widziałem.Z biegiem miesięcy jedna linia rozdzieliła się na dwie równoległe.Nowa nie była niebieska, ale czerwona.Tego też nigdy nie widziałem.Stara linia powoli zaczęła czerwienieć.Jesteś niczym.bliźniaki, Dragosani, nie wiem jak to wyrazić.A jutro.- Tak?- Jutro jedna z twoich linii kończy się.„Połowa mnie zginie” - pomyślał Dragosani.- Która linia? - zapytał głośno - czerwona czy niebieska?- Czerwona - powiedział Władik.- „Wampir umrze?” - zaśmiał się w duchu, ale opanował wybuch wewnątrz.- A co z drugą linią?Igor pokręcił przecząco głową, zdradzając brak wytłumaczenia.- To jest najbardziej osobliwe.Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć.Druga linia wraca do normalnego zabarwienia, zakręca tworzy koło i łączy się z drugą w miejscu, gdzie powstało rozszczepienie.Borys usiadł i ponownie pochwycił kieliszek.To, co przekazał Władik nie było zadowalające, ale lepsze niż nic.- Byłem surowy, Igor - powiedział - przepraszam, widzę teraz, że starałeś się z całych sił.Dziękuję.Powiedziałeś, że na zamku będzie straszna awantura, to znaczy, że przewidywałeś przyszłość i dla innych, prawda? Chcę wiedzieć, co to będzie.Władik zagryzł wargę.- Nie spodoba wam się odpowiedź, towarzyszu - ostrzegł.- Powiedz mimo wszystko.- To będzie total.siła, moc, spadnie na Zamek Bronnicy, przyniesie zniszczenie.„Keogh! To może być tylko Keogh! Nie ma innego zagrożenia.”Dragosani powstał, chwycił płaszcz i skierował się do drzwi.- Muszę już iść, Igor - powiedział.- Jeszcze raz dziękuję.Wierz mi, nie zapomnę, co dla mnie zrobiłeś.Jeśli dojrzysz coś jeszcze, będę ci wdzięczny.- Oczywiście - odrzekł Władik, oddychając z ulgą.Odprowadził gościa do drzwi.- Towarzyszu, co się stało z Maksem Batu? - To było niebezpieczne pytanie, ale musiał je zadać.Dragosani zatrzymał się za progiem, rzucił w tył szybkie spojrzenie.- Z Maksem? I o nim wiesz? To był wypadek.- Ach, wypadek - przytaknął Władik.- Oczywiście.Igor został sam, dokończył wódkę, usiadł w mroku, pogrążył się w myślach.Gdzieś na mieście zegar wybijał północ.Zdecydował się złamać swą zasadę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]