[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My albo on - tak sprawa wygląda; trzeciego wyjścia nie ma.- Istotnie, szpieg może się na konstrukcji znać! - zafrasował się Trurl.- Więc co robić, do wielkiej, czarnej skrzynki?! Może elektronową fatamorganę?- Niby takie widmo, majak? Żeby król uganiał się za nim daremnie? Dziękuję ci! Przecie, wróciwszy z takiego polowania, wywróci nas obu na lewą stronę!Znowu milczeli, aż Trurl odezwał się nagle:- Jedyne wyjście, jakie widzę, to, aby potwór chwycił króla, aby go porwał - uważasz? - i trzymał w niewoli.W ten sposób.- Rozumiem, nie musisz kończyć.Owszem, to jest myśl.Trzymalibyśmy go, a słowiki śpiewają tu jeszcze słodziej aniżeli na samej Marylondzie Prokwińskiej - zręcznie dokończył Klapaucjusz, bo słudzy wnieśli właśnie na taras lampy na srebrnych postumentach.- Powiedzmy, że tak się stanie - podjął, kiedy znów zostali sami, w ciemności, słabo rozjaśnianej blaskiem lamp - wszelako jak uczynimy, byśmy mogli prowadzić z jeńcem układy, jeżeli osadzą nas zakutych w lochu kamiennym?- Istotnie - mruczał Trurl - trzeba to jakoś inaczej wykombinować.Najważniejszy zresztą jest algorytm potwora!- Też mi odkrycie zrobił! Wiadomo, że bez algorytmu ani rusz.Nie ma co, trzeba eksperymentować!Jakoż zasiedli do eksperymentowania.A polegało na tym, iż sporządzili model króla Okrucyusza i potwora, oba wszakże tylko na papierze, bo sposobem matematycznym; Trurl zawiadywał pierwszym, Klapaucjusz zaś drugim.I starły się oba na wielkich arkuszach białych, zalegających stół, z taką mocą, aż grafiony pękły naraz w ołówkach.I wił się wściekle całkami nieokreślonymi potwór pod razami równań królewskich, i padał rozprzęgnięty na zbiór nieprzeliczalny niewiadomych, i zrywał się znowu podniesiony do wyższej potęgi, a król go różniczkami, aż operatory funkcyjne leciały na wszystkie strony i zrobiło się takie zamieszanie algebraiczno - nieliniowe, że już żaden z konstruktorów nie mógł się połapać w tym, co się stało z królem, a co z potworem, bo obaj sczeźli im w zamęcie znaczków pokreślonych.Wstali więc od stołu, pociągnęli dla wzmocnienia z wielkiej amfory lejdejskiej, znów siedli i zaczęli od nowa, tym razem gwałtownie, spuszczając ze smyczy całą Wielką Analizę, i zakłębiło się na papierze, aż swąd poszedł od rozgrzanych grafionów.Pędził król wszystkimi swoimi współczynnikami okrutnymi, błądził w lesie znaków poszóstnych, wracał własnymi śladami, potwora atakował do siódmego potu i ósmej silni, ów zaś rozpadł się na sto wielomianów, zgubił jednego iksa i dwa ypsylony, wlazł pod kreskę ułamkową, rozpoczwarzył się, machnął pierwiastkami i jak królewskiej osobie zmatematyzowanej z boku nie zajedzie! - aż zatrzęsło się całe równanie, tak na odlew trafione.Lecz wtedy Okrucyusz pancerzem się nieliniowym otoczył, punkt w nieskończoności osiągnął, duchem wrócił i jak nie huknie potwora w łeb przez wszystkie nawiasy! - aż mu logarytm opadł naraz z przodu, a potęga z tyłu.Więc wciągnął macki do środka, a kowariantnie, że tylko ołówki latają, i bać! bać! - i jeszcze go transformacją po grzbiecie, i drugi raz, i już król, uproszczony, zatrząsł się od licznika przez wszystkie mianowniki i leży jak długi - a konstruktorzy zerwali się, śmiali i tańczyli, rwąc zapisane arkusze na oczach szpiegów, którzy ich z żyrandola daremnie lornetowali, nie obeznani z wyższą matematyką, i nic nad to nie pojęli, że owi krzyczą jeden przez drugiego: - Zwycięstwo! Zwycięstwo!!Dobrze po północy do laboratoriów śledczych policji najtajniejszej królestwa wniesiono amforę, z której raczyli się konstruktorzy przy ciężkiej swej pracy.Zaraz laboranci - konsultanci otwarli tajne dno jej drugie, wyjęli stamtąd mikrofonik i magnetofonik, po czym, skupiwszy się nad aparaturą, puścili ją w ruch i przez wiele godzin słuchali z największą uwagą wszystkich słów, jakie padły w sali z marmuru zielonego.I promień wstającego słońca oświetlił ich wydłużone twarze, albowiem nic z tego, co usłyszeli, nie dawało się pojąć.Oto mówił głos jeden:- No? Jak? Podstawiłeś króla?- Podstawiłem!- Gdzie go masz? Tu? Dobra! Teraz tak - o! - nogi razem! Trzymaj nogi razem, mówię! Nie swoje, ośle, królewskie! Tak! I jazda, transformuj, prędko! Co ci wypadło?- Pi.- A gdzie potwór?- W nawiasie.I co, król wytrzymał, widzisz?- Wytrzymał? A teraz obie strony pomnóż przez liczbę urojoną - tak! I jeszcze go raz! Zmieniaj znaki, tępa głowo! Gdzie wstawiasz, tumanie? Gdzie?! To potwór, a nie król! No, tak! O, to, to!! Gotowe? Więc teraz obracaj fazowo - tak! - i jazda w przestrzeń realną! Masz?- Mam! Klapaucjuszku! Mój drogi! Patrz, co się zrobiło z królem!!A odpowiedzią był szalony wybuch śmiechu.Nazajutrz, a właściwie w tym dniu nowym, do którego cała policja dotrwała na nogach po nocy bezsennej, konstruktorzy zażądali kwarcu, wanadu, stali, miedzi, platyny, kryształów górskich, tytanu, ceru, germanu i wszystkich w ogóle pierwiastków, z jakich składa się Kosmos, jak również maszyn, mechaników kwalifikowanych i szpiegów, albowiem do tego stopnia się rozzuchwalili, iż na potrójnym formularzu zapotrzebowania ważyli się napisać: “Oraz prosimy o szpiegów różnej maści i formatu, wg uznania P.T.Władz Odnośnych”.Nazajutrz dodatkowo zażądali trocin, jak również dużej zasłony z czerwonego pluszu, pośrodku z pękiem szklanych dzwoneczków, z czterema wielkimi kutasami w rogach.Podali nawet wymiary dzwoneczków.Król, którego o wszystkim powiadamiano, zżymał się, lecz polecił wszystkie żądania zuchwalców wypełniać, do czasu.A że święte było słowo królewskie, otrzymali konstruktorzy wszystko, czego pragnęli.Były to zaś rzeczy coraz nowe i zupełnie niesłychane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •