[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jednocześnie wyglądał na bardzo rozsierdzonego i bardzo złego.Kay podniosła się i zaczęła się cofać, przez cały czas patrząc na Toma, tak jak na dzikie zwierzę, które wydostało się z klatki.- Powiedziałam ci, że jej nie widziałam, i to prawda - rzuciła.- A teraz wynoś się stąd, zanim zadzwonię na policję.- Widziałaś ją - powiedział Tom.Jego obrzmiałe wargi próbowały wysilić się na uśmiech.Zobaczyła, że jego zęby były dziwnie postrzępione.Kilka przednich było złamanych.- Dzwonię do ciebie i mówię, że nie wiem, gdzie jest Bev.Ty mówisz, że nie widziałaś jej od dwóch tygodni.Nawet jednego pytania.Ani jednego zniechęcającego słowa, choć dobrze wiem, że mnie nienawidzisz z całego serca.No więc, gdzie ona jest, ty głupia cipo.Powiedz mi.Wówczas Kay odwróciła się i pobiegła w stronę końca korytarza, chcąc dostać się do salonu, zasunąć wielkie, mahoniowe drzwi, zatrzasnąć je i zablokować potężną zasuwą.Dotarła tam przed nim - Tom utykał - ale zanim zdążyła zatrzasnąć drzwi, wcisnął się pomiędzy nie.Szarpnął konwulsyjnie całym ciałem i zdołał się przecisnąć do środka.Odwróciła się i ponownie zaczęła uciekać.Złapał ją za sukienkę i szarpnął tak mocno, że oderwał cały tył, od szyi aż po pas.Ty durniu, twoja żona uszyła mi tę sukienkę - pomyślała jakby mimochodem, a potem odwróciła się.- Gdzie ona jest?Kay wymierzyła mu tak solidny policzek, że głowa odskoczyła mu do tyłu, a rana na lewym policzku otworzyła się i znów zaczęła krwawić.Schwycił ją za włosy i nadział jej głowę na swoją pięść.Przez chwilę miała wrażenie, jakby jej nos eksplodował.Krzyknęła, zaczerpnęła powietrza, aby wrzasnąć powtórnie, i zaczęła dławić się własną krwią.Teraz była naprawdę przerażona.Nie wiedziała, że można się tak bać.Ten szalony skurwiel miał zamiar ją zabić.Krzyczała, krzyczała i krzyczała i nagle pięść Toma wbiła się w jej żołądek, pozbawiając ją tchu.Z trudem zaczęła łykać powietrze.Zaczęła się krztusić i dławić, walcząc jednocześnie o oddech.Przez krótką przerażającą chwilę miała wrażenie, że się udusi.- Gdzie ona jest?Kay pokręciła głową.- Nie.widziałam.jej.- wyjąkała.- Policja.pójdziesz siedzieć.ty.dupku.Szarpnięciem zmusił ją, by wstała, i poczuła, że coś w jej ramieniu się poluzowało.Kolejna fala bólu.zebrało się jej na mdłości.Odwrócił ją gwałtownie, wciąż trzymając za ramię i wykręcił je tak, że zagryzła z bólu wargi, ale poprzysięgła sobie, że już więcej nie krzyknie.- Gdzie ona jest?Kay pokręciła głową.Ponownie szarpnął jej ramię, wykręcając je tak silnie, że aż przy tym jęknął.Jego ciepły oddech omiótł jej ucho.Poczuła, jak jego zaciśnięta pięść rąbnęła ją w lewą łopatkę i kiedy jakaś kość w jej ramieniu obluzowała się jeszcze bardziej, krzyknęła ponownie.- Gdzie ona jest?-.wiem.- Co?- Nie wiem!Puścił ją i popchnął.Upadła na podłogę, pochlipując - krew i smarki wyciekały jej z nosa.Rozległ się prawie muzykalny trzask, a kiedy się rozejrzała, Tom pochylał się nad nią.Odbił górę kolejnej wazy - z waterfordzkiego kryształu.Trzymał w dłoni podstawę.Postrzępiona szyjka znajdowała się o parę cali od jej twarzy.Patrzyła na nią jak zahipnotyzowana.- Pozwól, że ci coś powiem - stwierdził; miał przyspieszony oddech i ciepły powiew powietrza dosięgał jej twarzy.- Powiesz mi, co chcę wiedzieć, albo przyjdzie ci zbierać swoją buźkę z podłogi.Masz trzy sekundy, a może mniej.Kiedy się wkurzam, czas płynie dla mnie nieco szybciej.Moja twarz - pomyślała, i to sprawiło, że w końcu się poddała.Myśl o tym, że ten potwór użyłby postrzępionej krawędzi wazy, aby pociąć jej twarz, kompletnie ją rozbroiła.- Wróciła do domu - wychlipała Kay.- Do swego rodzinnego miasta.Derry.Nazywa się Derry.W Maine.- Jak tam pojechała?- Autobusem do Milwaukee.Stamtąd samolotem.- To pierdolona mała pinda! - wykrzyknął Tom, prostując się.Zaczął krążyć wokół niej, przeczesując dłońmi włosy, tak że po dłuższej chwili sterczały w górę niczym szalony punkowy czub.Przez cały czas mamrotał do siebie: - Ta cipa, ta pinda, ta jebana pizda!Podniósł delikatną, drewnianą rzeźbę przedstawiającą kochającą się parę - dostała ją w wieku dwudziestu dwóch lat - i wrzucił do kominka, gdzie roztrzaskała się na kawałki.Przez chwilę napotkał wzrokiem swoje odbicie w lustrze nad kominkiem i stał z rozszerzonymi oczyma, jakby zobaczył ducha.Potem znów odwrócił się w jej stronę.Wyjął coś z kieszeni marynarki i zobaczyła z pewnym zdziwieniem, iż była to powieść w wydaniu broszurowym.Okładka była zupełnie czarna, oprócz jaskrawoczerwonych odblaskowych liter układających się w tytuł i zdjęcia kilku młodych ludzi stojących na urwisku nad rzeką.The Black Rapids
[ Pobierz całość w formacie PDF ]