X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemnoniebieskamarkiza jest podarta i częściowo zdemontowana.Jedna cienka,metalowa podpórka, niczym wygięta noga pająka, wydostałasię z materiału i kołysze się na wietrze jak wahadło.Małyplakat przypięty do jednej z metalowych krat głosi: NOWYSALON FRYZJERSKI - OTWARCIE JU%7ł WKR�TCE!To władze zmusiły go do zamknięcia sklepu albo po prostu ludzie przestali przychodzić, bojąc się, że i na nichpadnie cień podejrzenia.Matka Leny, wujek, a teraz samaLena.Za dużo złej krwi.Za dużo choroby.Nic dziwnego, że ukrywają się na Deering Highlands.Nicdziwnego, że Willow również się tam ukrywa.Zastanawiamsię tylko, czy był to ich własny wybór, czy zostali zmuszeni,zastraszeni albo nawet przekupieni, by opuścić przyzwoitsząokolicę.Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby obejść sklep i podejśćboczną uliczką do niebieskich drzwi prowadzących nazaplecze.Spotykałyśmy się tutaj z Leną, kiedy po szkolemusiała wykładać towar.Popołudniowe słońce świeci mocno nad spadzistymidachami budynków, nie docierając jednak do uliczki, w którejjest ciemno i zimno.Wokół kontenera na śmieci brzęczymucha i uderza co chwila o metal.Schodzę z roweru i opieramgo beżową betonową ścianę.Tutaj odgłosy ulicy pokrzykiwania ludzi, dudnienie przejeżdżającego od czasu doczasu autobusu  wydają się odległe.Pochodzę do niebieskich drzwi, ubrudzonych gołębimiodchodami.Przez chwilę mam wrażenie, że czas się cofnął, iwyobrażam sobie, że Lena otworzy mi drzwi z rozmachem, takjak zawsze to robiła.A ja usiądę na skrzyni odżywek dla niemowląt albo puszek fasolki, otworzymy skradzione zmagazynu chipsy i napój i będziemy rozmawiać o.No właśnie: o czym?O czym wtedy rozmawiałyśmy?Pewnie o szkole.O dziewczynach z klasy, o zawodach wbiegach przełajowych, o koncertach w parku, kto byłzaproszony na czyje urodziny i o tym, co chciałyśmy robićrazem.Nigdy o chłopakach.Nie z Leną.Była zbyt ostrożna.Doczasu.Tamten dzień pamiętam jak dziś.Wciąż byłam w szokupo nalocie poprzedniej nocy: krew i przemoc, kakofonianieludzkich wrzasków.Rano po tym wydarzeniu zwróciłamśniadanie.Pamiętam minę Leny, kiedy zapukał do drzwi: dzikie,przerażone spojrzenie, napięcie w całym ciele.I pamiętam, jakAlex na nią spojrzał, kiedy wreszcie wpuściła go do środka.Pamiętam też dokładnie, co miał na sobie, nieład na jegogłowie, tenisówki z pomalowanymi na niebieskosznurówkami.Prawy but nie był zasznurowany.Nie zauważyłtego.Nie zauważał niczego prócz Leny.Pamiętam ogień, jaki mnie wtedy przeszył.Zazdrość.Sięgam do klamki, biorę głęboki oddech i naciskam. Zamknięte.No tak.Nie wiem, czego się spodziewałam i skądto rozczarowanie.Oczywiście, że jest zamknięte.Za drzwiamipewnie kurz osiada na półkach.Taka jest właśnie przeszłość: unosi się, potem osiada igromadzi warstwami.Jeśli się straci czujność, pogrzebie cię.Po części po to właśnie stworzono remedium: dlaoczyszczenia.Dzięki niemu przeszłość i związany z nią bólstają się odległe jak delikatna impresja na migoczącym szkle.Tyle że remedium na każdego działa inaczej.I nie zawszedo końca skutecznie.Muszę pomóc bliskim Leny.Zabrali im sklep i dom, a jaw jakimś stopniu ponoszę za to winę.To ja zachęciłam ją, żebyposzła na swoją pierwszą nielegalną imprezę.To ja zawszeprowokowałam ją rozmowami o Głuszy, o opuszczeniuPortland.I to ja pomogłam Lenie w ucieczce.DostarczyłamAleksowi wiadomość, że ją schwytano i przyspieszono datę jejzabiegu.Gdyby nie ja, Lena zostałaby wyleczona.Siedziałaby teraz na zajęciach na uniwersytecie albospacerowała po ulicach Portland ze swoją parą.Stop-N-Savebyłby dalej otwarty, a dom przy Cumberland Avenuezamieszkany.Ale poczucie winy sięga dużo głębiej.Ono także jest jakkurz: jego również zgromadziły się już grube warstwy. Ponieważ gdyby nie ja, Lena i Alex w ogóle nie zostalibyzłapani.Doniosłam na nich.Z zazdrości.Boże, wybacz mi, bo zgrzeszyłam.LENAGdy się budzę, słyszę wokół hałas i poruszenie.Juliangdzieś zniknął.Słońce stoi już wysoko na bezchmurnym niebie, dzień jestbezwietrzny.Zsuwam z siebie koc i podnoszę się, mrugającoczami.W gardle mi zaschło.Raven klęczy niedaleko mnie, wrzucając gałązki, jedną podrugiej, do ogniska.Odwraca głowę w moją stronę. Witaj w krainie żywych.Dobrze spałaś? Która godzina?  pytam. Już po południu. Raven podnosi się. Mieliśmywłaśnie zejść do rzeki. Pójdę z wami. Woda, właśnie tego mi trzeba.Muszę się umyć i napić.Czuję, że całe moje ciało lepi się odbrudu. No to chodz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.