[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemnoniebieskamarkiza jest podarta i częściowo zdemontowana.Jedna cienka,metalowa podpórka, niczym wygiÄ™ta noga pajÄ…ka, wydostaÅ‚asiÄ™ z materiaÅ‚u i koÅ‚ysze siÄ™ na wietrze jak wahadÅ‚o.MaÅ‚yplakat przypiÄ™ty do jednej z metalowych krat gÅ‚osi: NOWYSALON FRYZJERSKI - OTWARCIE JU%7Å‚ WKRÓTCE!To wÅ‚adze zmusiÅ‚y go do zamkniÄ™cia sklepu albo poprostu ludzie przestali przychodzić, bojÄ…c siÄ™, że i na nichpadnie cieÅ„ podejrzenia.Matka Leny, wujek, a teraz samaLena.Za dużo zÅ‚ej krwi.Za dużo choroby.Nic dziwnego, że ukrywajÄ… siÄ™ na Deering Highlands.Nicdziwnego, że Willow również siÄ™ tam ukrywa.ZastanawiamsiÄ™ tylko, czy byÅ‚ to ich wÅ‚asny wybór, czy zostali zmuszeni,zastraszeni albo nawet przekupieni, by opuÅ›cić przyzwoitszÄ…okolicÄ™.Nie wiem, co mnie podkusiÅ‚o, żeby obejść sklep i podejśćbocznÄ… uliczkÄ… do niebieskich drzwi prowadzÄ…cych nazaplecze.SpotykaÅ‚yÅ›my siÄ™ tutaj z LenÄ…, kiedy po szkolemusiaÅ‚a wykÅ‚adać towar.PopoÅ‚udniowe sÅ‚oÅ„ce Å›wieci mocno nad spadzistymidachami budynków, nie docierajÄ…c jednak do uliczki, w którejjest ciemno i zimno.Wokół kontenera na Å›mieci brzÄ™czymucha i uderza co chwila o metal.SchodzÄ™ z roweru i opieramgo beżowÄ… betonowÄ… Å›cianÄ™.Tutaj odgÅ‚osy ulicy pokrzykiwania ludzi, dudnienie przejeżdżajÄ…cego od czasu doczasu autobusu wydajÄ… siÄ™ odlegÅ‚e.PochodzÄ™ do niebieskich drzwi, ubrudzonych goÅ‚Ä™bimiodchodami.Przez chwilÄ™ mam wrażenie, że czas siÄ™ cofnÄ…Å‚, iwyobrażam sobie, że Lena otworzy mi drzwi z rozmachem, takjak zawsze to robiÅ‚a.A ja usiÄ…dÄ™ na skrzyni odżywek dlaniemowlÄ…t albo puszek fasolki, otworzymy skradzione zmagazynu chipsy i napój i bÄ™dziemy rozmawiać o.No wÅ‚aÅ›nie: o czym?O czym wtedy rozmawiaÅ‚yÅ›my?Pewnie o szkole.O dziewczynach z klasy, o zawodach wbiegach przeÅ‚ajowych, o koncertach w parku, kto byÅ‚zaproszony na czyje urodziny i o tym, co chciaÅ‚yÅ›my robićrazem.Nigdy o chÅ‚opakach.Nie z LenÄ….ByÅ‚a zbyt ostrożna.Doczasu.Tamten dzieÅ„ pamiÄ™tam jak dziÅ›.Wciąż byÅ‚am w szokupo nalocie poprzedniej nocy: krew i przemoc, kakofonianieludzkich wrzasków.Rano po tym wydarzeniu zwróciÅ‚amÅ›niadanie.PamiÄ™tam minÄ™ Leny, kiedy zapukaÅ‚ do drzwi: dzikie,przerażone spojrzenie, napiÄ™cie w caÅ‚ym ciele.I pamiÄ™tam, jakAlex na niÄ… spojrzaÅ‚, kiedy wreszcie wpuÅ›ciÅ‚a go do Å›rodka.PamiÄ™tam też dokÅ‚adnie, co miaÅ‚ na sobie, nieÅ‚ad na jegogÅ‚owie, tenisówki z pomalowanymi na niebieskosznurówkami.Prawy but nie byÅ‚ zasznurowany.Nie zauważyÅ‚tego.Nie zauważaÅ‚ niczego prócz Leny.PamiÄ™tam ogieÅ„, jaki mnie wtedy przeszyÅ‚.Zazdrość.SiÄ™gam do klamki, biorÄ™ gÅ‚Ä™boki oddech i naciskam.ZamkniÄ™te.No tak.Nie wiem, czego siÄ™ spodziewaÅ‚am i skÄ…dto rozczarowanie.OczywiÅ›cie, że jest zamkniÄ™te.Za drzwiamipewnie kurz osiada na półkach.Taka jest wÅ‚aÅ›nie przeszÅ‚ość: unosi siÄ™, potem osiada igromadzi warstwami.JeÅ›li siÄ™ straci czujność, pogrzebie ciÄ™.Po części po to wÅ‚aÅ›nie stworzono remedium: dlaoczyszczenia.DziÄ™ki niemu przeszÅ‚ość i zwiÄ…zany z niÄ… bólstajÄ… siÄ™ odlegÅ‚e jak delikatna impresja na migoczÄ…cym szkle.Tyle że remedium na każdego dziaÅ‚a inaczej.I nie zawszedo koÅ„ca skutecznie.MuszÄ™ pomóc bliskim Leny.Zabrali im sklep i dom, a jaw jakimÅ› stopniu ponoszÄ™ za to winÄ™.To ja zachÄ™ciÅ‚am jÄ…, żebyposzÅ‚a na swojÄ… pierwszÄ… nielegalnÄ… imprezÄ™.To ja zawszeprowokowaÅ‚am jÄ… rozmowami o GÅ‚uszy, o opuszczeniuPortland.I to ja pomogÅ‚am Lenie w ucieczce.DostarczyÅ‚amAleksowi wiadomość, że jÄ… schwytano i przyspieszono datÄ™ jejzabiegu.Gdyby nie ja, Lena zostaÅ‚aby wyleczona.SiedziaÅ‚aby teraz na zajÄ™ciach na uniwersytecie albospacerowaÅ‚a po ulicach Portland ze swojÄ… parÄ….Stop-N-SavebyÅ‚by dalej otwarty, a dom przy Cumberland Avenuezamieszkany.Ale poczucie winy siÄ™ga dużo gÅ‚Ä™biej.Ono także jest jakkurz: jego również zgromadziÅ‚y siÄ™ już grube warstwy.Ponieważ gdyby nie ja, Lena i Alex w ogóle nie zostalibyzÅ‚apani.DoniosÅ‚am na nich.Z zazdroÅ›ci.Boże, wybacz mi, bo zgrzeszyÅ‚am.LENAGdy siÄ™ budzÄ™, sÅ‚yszÄ™ wokół haÅ‚as i poruszenie.JuliangdzieÅ› zniknÄ…Å‚.SÅ‚oÅ„ce stoi już wysoko na bezchmurnym niebie, dzieÅ„ jestbezwietrzny.Zsuwam z siebie koc i podnoszÄ™ siÄ™, mrugajÄ…coczami.W gardle mi zaschÅ‚o.Raven klÄ™czy niedaleko mnie, wrzucajÄ…c gaÅ‚Ä…zki, jednÄ… podrugiej, do ogniska.Odwraca gÅ‚owÄ™ w mojÄ… stronÄ™. Witaj w krainie żywych.Dobrze spaÅ‚aÅ›? Która godzina? pytam. Już po poÅ‚udniu. Raven podnosi siÄ™. MieliÅ›mywÅ‚aÅ›nie zejść do rzeki. PójdÄ™ z wami. Woda, wÅ‚aÅ›nie tego mi trzeba.MuszÄ™ siÄ™ umyć i napić.CzujÄ™, że caÅ‚e moje ciaÅ‚o lepi siÄ™ odbrudu. No to chodz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]