[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miłości, o beztroska miłościPatrzcie, co sprawiła beztroska miłość.Rewolwerowiec roześmiał się ubawiony. Jestem ostatnim z tego zielonegoświata ciepłych odcieni.Mimo całej swojej nostalgii nie roztkliwiał się nad sobą.Zwiat poszedł nieubłaganie naprzód, lecz jego nogi były ciągle silne, a człowiekw czerni znajdował się bliżej.Rewolwerowiec zasnął.* * *Kiedy się obudził, było prawie ciemno.Chłopiec zniknął.Rewolwerowiec wstał, słysząc, jak trzeszczą mu stawy, i podszedł do drzwistajni, w ciemności, na werandzie zajazdu tańczył mały płomyk.Ruszył w jegostronę, rzucając długi czarny cień, sunący w ochrowym świetle zachodu.Jake siedział przy lampie naftowej. Nafta była w beczce powiedział ale bałem się zapalić ją w domu.Wszystko jest takie suche. Dobrze zrobiłeś.Rewolwerowiec usiadł, nie myśląc o stuletnim pyle, który uniósł się wokółjego pośladków.Płomień lampy ocieniał delikatnymi półtonami twarz chłopca.Wyjął woreczek z tytoniem i skręcił sobie papierosa. Musimy porozmawiać oznajmił.Jake pokiwał głową. Wiesz chyba, że ścigam człowieka, którego widziałeś. Masz zamiar go zabić? Nie wiem.Muszę się od niego czegoś dowiedzieć.Być może będę musiałnakłonić go, żeby zabrał mnie w pewne miejsce. Dokąd? Znalezć Wieżę. Rewolwerowiec przytrzymał papieros nad kloszem lam-py i zaciągnął się; dym uleciał wraz ze zrywającą się nocną bryzą.Jake przyglądałmu się.Na jego twarzy nie widać było strachu ani ciekawości; na pewno nie wi-dać było entuzjazmu. W związku z tym wyruszam jutro w dalszą drogę podjął po chwili rewolwerowiec. Będziesz musiał pójść ze mną.Ile zostałotego mięsa? Tylko trochę.69 Kukurydzy? Mało.Rewolwerowiec pokiwał głową. Jest tu jakaś piwnica? Tak. Jake wlepił w niego wzrok.yrenice jego oczu urosły do wielkich,kruchych rozmiarów. Pociąga się za kółko w podłodze, ale ja tam nie zejdę.Boję się, że pęknie drabina i nie zdołam wspiąć się z powrotem, i brzydko tampachnie.To jedyne miejsce, w którym czuć jakiś zapach. Wstaniemy wcześnie i zobaczymy, czy nie ma tam czegoś, co warto byzabrać, a potem spadamy stąd. Dobrze zgodził się chłopiec. Cieszę się, że nie zabiłem cię, kiedyspałeś dodał po chwili. Mam widły i namyślałem się, czy przypadkiem tegonie zrobić.Ale nie zrobiłem tego i teraz nie będę się bał, idąc spać. Czego miałbyś się bać?Chłopiec posłał mu posępne spojrzenie. Duchów.Albo tego, że on tu wróci. Człowiek w czerni? zapytał rewolwerowiec. Tak.To zły człowiek? To zależy, po której jesteś stronie odparł obojętnym tonem rewolwero-wiec, po czym wstał i rzucił papierosa na ziemię. Idę spać.Chłopiec spojrzał na niego nieśmiało. Czy mogę spać razem z tobą w stajni? zapytał. Oczywiście.Rewolwerowiec zatrzymał się na schodku i spojrzał w górę.Chłopiec stanąłobok niego.Na niebie widać było Gwiazdę Polarną i Marsa.Rewolwerowiec miałwrażenie, że jeśli zamknie teraz oczy, usłyszy kumkanie pierwszych wiosennychżab (i być może ospały stukot piłek, przy którego akompaniamencie odziane tyl-ko w koszule damy ze Wschodniego Skrzydła grały w zapadającym zmierzchuw Krokieta), że poczuje zielony, prawie letni zapach dworskich łąk po pierwszymkoszeniu, że dostrzeże Aileen, wychodzącą zza żywopłotu.Takie dumanie o przyszłości nie było w jego stylu.Odwrócił się i podniósł lampę. Chodzmy spać powiedział i ruszyli razem do stajni.* * *Nazajutrz rano przeszukał piwnicę.70Jake miał rację; pachniała nieładnie.Dobiegał z niej wilgotny, bagnisty odór,od którego zrobiło mu się niedobrze i zakręciło lekko w głowie po aseptycznejbezwonnej pustyni i stajni.Odór kapusty, rzepy i kompletnie przegniłych ziem-niaków z długimi ślepymi oczkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]