[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu przyszła.Wiedzieliśmy, że to nieuniknione.Pani nie miała nic przeciwko temu.Starałem się całkowicie zignorować jej wizytę.Skłoniłem do tego również Goblina, Jednookiego i Milczka.Z tym ostatnim były pewne kłopoty, ale w końcu się zgodził.To była jej prywatna sprawa i nie powinien wtykać w nią swojego nosa.Gdybym nie poszedł do niej, to i tak przyszłaby do mnie.Wykorzystałem moment, kiedy wszyscy byli zajęci.Przytuliłem ją, dając do zrozumienia, że martwimy się o nią, by wiedziała, że ma moralne wsparcie.— Teraz już nie mogę zaprzeczyć — zamigała, a po chwili dodała: — Nadal mam do niego słabość, ale będzie musiał zapracować na swój powrót.— Wyraziła dokładnie to, co wszyscy myśleliśmy.W tej chwili bardziej zależało mi na Milczku niż na Kruku.Zawsze szanowałem Kruka za jego twardość i nieustraszoność, lecz nigdy nie polubiłem go naprawdę, a Milczka lubiłem i dobrze mu życzyłem.— Nie miej złamanego serca, jeśli stwierdzisz, że jest za stary, by się zmienić — zamigałem.Uśmiechnęła się blado.— Moje serce zostało złamane dawno temu.Nie.Nie mam żadnych złudzeń.To nie jest zaczarowany świat z bajki.To wszystko, co miała do powiedzenia.Nie brałem sobie tego do serca, póki nie doszło do pewnych zdarzeń.Odeszła z żalem po umarłych marzeniach i więcej nie przyszła.W chwilach, gdy Kulawiec wychodził za potrzebą, kopiowaliśmy wszystko, co zostawiał i porównywaliśmy z naszymi planami.— O rany — wzdychałem.— O rany.Był tam pan z dalekozachodniego królestwa.Baron Senjak, który miał cztery córki rywalizujące ze sobą w piękności.Jedna nosiła imię Ardath.— Kłamała — szepnął Goblin.— Może — przyznałem.— Bardziej prawdopodobne, że nie wiedziała.Istotnie mogła nie wiedzieć.Ani nikt inny.Nie rozumiem jednak, skąd u Duszołapa wzięło się przekonanie, że te dokumenty zawierają prawdziwe imię Dominatora.— Pewnie było to jej pobożne życzenie — sugerował Jednooki.— Nie — zaprzeczyłem.— Wiedziała, co ma, ale nie wiedziała, jak to wydobyć.— Tak jak my.— Ardath nie żyje — powiedziałem.— Zostają trzy możliwości, a gdy nadejdzie czas, będziemy mieli tylko jeden strzał.— Zanotuj to, co już wiemy.— Duszołap była jedną z sióstr.Prawdziwe imię jeszcze nieznane.Ardath mogła być bliźniaczką Pani.Myślę, że była starsza od Duszołapa, choć wychowywano je razem i nie rozdzielano przez wiele lat.O czwartej siostrze nie wiemy nic.— Masz cztery imiona, przybrane i prawdziwe — zamigał Milczek.—Porównaj je z drzewami genealogicznymi.Sprawdź kto kogo poślubił.Jęknąłem.Schematy genealogiczne leżały w Niebieskim Willym.Pupilka załadowała je na wieloryba razem ze wszystkimi innymi.Praca przerażała mnie, bo zostało niewiele czasu.Niełatwo było cokolwiek znaleźć w schematach genealogicznych, a co dopiero imię kobiety.Musiałbym odszukać mężczyznę, który poślubił interesującą nas kobietę i mieć nadzieję, że pisarz uznał ją za dość ważną, by w ogóle wspomnieć jej imię.— Jak my sobie z tym wszystkim poradzimy? — zastanawiałem się.— Tym bardziej że jestem jedynym, który potrafi odszyfrować te bazgroły.— Nagle doznałem olśnienia.—Tropiciel.Wciągniemy go w tę sprawę.Nie ma nic do roboty, prócz doglądania sadzonki.Może to robić w Niebieskim Willym i jednocześnie czytać stare księgi.Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.Tropiciel był daleko od swego nowego pana i wbicie mu czegoś do tego ptasiego móżdżku było nie lada problemem.Ale kiedy raz dotarło do niego, o co chodzi, nic nie mogło go powstrzymać.Pewnej nocy, kiedy spałem otulony kocem, w mojej kwaterze zjawiła się Pani.— Wstawaj, Konowale.— Co?— Polatamy trochę.— Co? Bez obrazy, ale jest środek nocy.Miałem ciężki dzień.— Wstawaj.Cóż, nie mogłem sprzeciwiać się poleceniom Pani.51.ZNAKPadał marznący deszcz i wszystko połyskiwało, pokryte lodem.— Ale ciepło — zażartowałem.Tej nocy Pani nie miała poczucia humoru i puściła moją uwagę mimo uszu.Zaprowadziła mnie do dywanu, którego siedzenia okrywała kryształowa kopuła.Był to charakterystyczny dodatek do pojazdu Kulawca.Pani roztopiła lód drobnym zaklęciem.— Upewnij się, czy kopuła dobrze przylega — poleciła.— Wydaje mi się, że tak.Wystartowaliśmy.Nagle znalazłem się na plecach.Nos latającej ryby zadarł się ku niewidocznym gwiazdom.Wzbijaliśmy się z niewiarygodną prędkością.Miałem wrażenie, że za chwilę będziemy tak wysoko, że nie będę mógł oddychać.Wznosiliśmy się coraz wyżej i wyżej, aż przebiliśmy się przez chmury.Wtedy zrozumiałem, do czego służy kopuła.Zatrzymywała powietrze nadające się do oddychania.Oznaczało to, że wieloryby nie mogły już latać wyżej niż Schwytani.Pani i jej banda zawsze coś wymyślą.Ale o co w tym wszystkim chodzi, do diabła?— Tam — westchnęła niezadowolona.Był to najlepszy dowód, że traciła już nadzieję.Wskazała coś palcem.Znałem to.Widziałem to już wcześniej, w czasach długiego odwrotu, który zakończył się bitwą u stóp Wieży.Wielka Kometa.Była jeszcze mała, lecz jej srebrzystego kształtu nie można z niczym pomylić.— Niemożliwe! Nie spodziewano się jej przez dwadzieścia lat.Ciała niebieskie nie zmieniają swych cykli.— Nie, ale trzeba uwzględnić błąd w obliczeniach.Sprowadziła dywan niżej.— Wspomnij o tym w swoich zapiskach, ale nic więcej.Nasi ludzie mają wystarczająco dużo kłopotów.— Dobrze.—Ta kometa miała władzę nad ludzkimi umysłami.Zawróciliśmy do Krainy Kurhanów i przelecieliśmy tylko czterdzieści stóp nad Wielkim Kurhanem.Przeklęta rzeka była już tuż-tuż, a duchy tańczyły w deszczu.Oszołomiony powlokłem się do koszar i spojrzałem w kalendarz.Zostało dwanaście dni.Stary drań siedział pewnie ze swoim ulubieńcem, Psem Zabójcą Ropuch, i już się cieszył.52.BEZ ZASKOCZENIACoś z mojej podświadomości nie dawało mi spokoju.Wierciłem się, budziłem, potem znów zasypiałem, aż w końcu doznałem olśnienia.Wstałem i zacząłem przerzucać papiery.Znalazłem fragment, który poruszył Panią i.byli.Lord Senjak i jego cztery córki: Ardath, Credence, Sylith i najmłodsza, Dorotea.— Ha! — zawołałem.— Coraz bliżej tajemnicy.Nie było więcej informacji, ale te już wystarczyły.Zakładając, że Ardath rzeczywiście była bliźniaczką i zmarła, a Dorotea była najmłodszą, zostawały tylko dwie do wyboru — Sylith i Credence
[ Pobierz całość w formacie PDF ]