[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Posłuchaj, Wolnourodzony - powiedział Andy.- Nie myśl, że zdobyłeś punkt.Niechcemy takich gadżetów.To nieopłacalne projektować i wytwarzać, aby otrzymać więcej, niżmamy, podczas gdy na wiosnę są dziewczyny do kochania, a jesienią polowanie na jelenie.Ikiedy pracujemy, pracujemy raczej dla siebie niż dla kogoś jeszcze, jakbyś go nazwał,kapitalistą czy ludem.Teraz chodzmy usiąść i nie przejmujmy się tym wszystkim przedobiadem.Wciśnięty pomiędzy nogi ludzi, słyszałem, jak Si Johansen mruczy do JosephaArakeliana:- Nie potrzebuję tego.Co byśmy robili z tymi maszynami? Gdyby jakaś cholernamaszyna produkowała za mnie meble, to co miałbym zrobić z rękami?Joseph wzniósł ramiona.- Walnij mnie, Si, ale ja osobiście trafiłbym do czubków, gdybym zobaczył dwóchludzi noszących identyczne ubranie.- To mogłoby być całkiem fajne - powiedział Red - mieć taki samochód, jakiwidziałem w magazynach Wujaszka Jima.- Gdzie byś nim jezdził? - spytał Bob.- Gadanie.Nie wiem, może do Kanady.Ale z drugiej strony, mogę tam jechać zakażdym razem, kiedy powiem tacie, że sprawdzam fruwacza.- Pewnie - powiedział Bob - a jeżeli masz mniej niż sto sześćdziesiąt kilometrów naliczniku, dostaniesz konia, prawda? Kto by chciał jakiegoś starego grata?Prześliznąłem się jak wąż przez tłum w stronę placu, gdzie kobiety zastawiały stoły iprzynosiły potrawy na bankiet.Tłum był tak gęsty wokół miejsca, gdzie stał nasz gość, że niemogłem docisnąć się blisko.Razem ze Zmierdzielem pobiegliśmy do drzewa, ogromnego,szarego dębu, i podczołgaliśmy się wzdłuż konaru, aż zawiśliśmy akurat nad głową Millera.Była goła i pokryta wątrobowymi plamami.Trzęsła się na jego cienkiej szyi, a jej właścicielkręcił nią wokoło i mówił coś piskliwym głosem.Andy i burmistrz siedzieli obok niego, pykając z fajek.Był też Wujaszek Jim; Ludziepozwolili mu przyjść, aby móc się przysłuchiwać toczącej się dyskusji.Było to bezmyślne,ale skąd mogliśmy to wiedzieć? Wujaszek był zawsze łagodny, a przecież nigdy nie mieliśmyw miasteczku dwóch szaleńców.-.siły reakcji - mówił towarzysz Miller.- Nie jestem całkowicie pewny, jakie siłyspowodowały rozpad Związku Sowieckiego.Wiadomości trudno stamtąd docierały, niezbytwiele było w telewizji.No tak, muszę stwierdzić, że jednak wątpię, aby kapitaliści czyChińczycy stali za tą tragedią.Obydwa te systemy odeszły za daleko.- Co więc stało się w Rosji? - zaciekawił się Ed Mulligan.Był w mieście doradcąpsychologicznym.Wcześniej wykładał w Menninger, po tym jak został wyrzucony z Kansas.- Myślę, że faktycznym powodem było to, że Komuniści nie wpuścili tam nigdywolności.Z tego, co czytałem, tak wynika.- Co nazywasz wolnością? - szyderczo zapytał Miller.- Osobiście podejrzewam, żerewizjonizm przejął władzę.Wcześniej dopuszczono do korupcji.Cały biedny kraj byłgwałcony na konto walki z kontrrewolucją.- Teraz tak już nie jest - powiedział Wujaszek.- Ja również śledziłem wiadomości.Komuniści w Rosji byli skorumpowani i brali łapówki na własną rękę.Tyrani zawsze takrobią.Nie przewidzieli, jakie zmiany przyniosą nowe technologie, i wprowadzili je jakślepcy.Szybko runęła żelazna kurtyna.Nikt już nie chciał ich słuchać.- Całkiem niezle, Jim - powiedział Andy.Zobaczył moją twarz pomiędzy gałązkami imrugnął do mnie.- Było nieco okrucieństwa i przemocy, a przełom był bardziejskomplikowany, niż sądzisz, ale tak się to, z grubsza, odbyło.Kłopot w tym, że niezauważasz, że zdarzyło się to także w USA.Miller potrząsnął swą jakby zasuszoną głową.- Marks dowiódł, że postęp technologiczny oznacza nieunikniony rozwój aż dosocjalizmu - powiedział.- No, wszystko zostało przyhamowane, ale ten dzień nadchodzi.- Może i masz rację co do tego ostatniego momentu - powiedział Andy.- Ale widzisz,nauka i społeczeństwo poszły już dalej.Chyba mogę dać ci proste wyjaśnienie.- Jak sobie chcesz - zrzędliwie mruknął Miller.- W porządku.Przestudiowałem wnikliwie dzieje tego okresu.Technika umożliwiłato, że kilka osób i niewiele hektarów ziemi mogło wyżywić cały kraj, a miliony hektarówleżały odłogiem.Mogłeś je kupić za fistaszka.W tym czasie miasta stały się nadmiernieobłożone podatkami, kulało ich zarządzanie i zakorkowały się własnym ruchem ulicznym.Jednocześnie działały tanie elektrownie słoneczne i akumulatory o wielkiej wydajności.Topozwoliło ludziom zaspokajać swe własne potrzeby, nie tracąc zdrowia w pracy dla innych.Pozwoliło to również płacić inflacyjne ceny, których domagała się ekonomia, podczas gdykażdy mały interes był dotowany i chroniony przed zbyt wysokimi podatkami.Również,żyjąc w nowym stylu, ludzie ograniczyli swe dochody pieniężne do punktu, od którego niemusieli właściwie płacić żadnych podatków.Faktycznie żyli lepiej, pracując krócej.Corazwięcej ludzi uciekało i osiedlało się w małomiasteczkowych społecznościach.Mniejkonsumowali, co spowodowało wielką recesję i doprowadziło do tego, że ciągle coraz więcejludzi dawało sobie radę samemu.Wtedy wielki interes i organizacje pracownicze zauważyły,co się stało, i próbowały wprowadzić przepisy przeciwko temu, co nazywali nieamerykańskimi praktykami.Było już jednak za pózno.Nikt się tym nie interesował.Widzisz,wszystko stało się stopniowo, ale stało się.I myślę, że tak jest lepiej.- Paradne! - zawołał Miller.- Jak to przewidział Marks dwieście lat temu, kapitalizmzbankrutował, ale jego demoralizujący wpływ był ciągle tak potężny, że zamiast przejść dokolektywizmu, cofnęliście się, by stać się wieśniakami.- Proszę - powiedział burmistrz.Zauważyłem, że jest zirytowany i pomyślałem, że wieśniacy nie byli Wolnourodzonymi.- Może teraz coś zaśpiewamy? - zaproponował.Chociaż nie było takiej potrzeby, uprzejmość wymagała, aby poprosić Millera, żebywystąpił jako pierwszy.Gość wstał i drżącym głosem zaśpiewał coś o facecie, który nazywałsię Joe Hill.Miało to niezłą melodię, ale nawet dziewięcioletni chłopiec, jakim byłem,wiedział, że to kiepska poezja.Dziecinne, męskie rymy a-b-c-b i nigdzie żadnej metafory.Poza tym kogo obchodziło, co przydarzyło się jakiemuś włóczędze, gdy mieliśmy swojemyśliwskie pieśni i opowiadania o badaczach międzyplanetarnych.Zadowolony byłem, gdyAndy wstał i zaprezentował nam kawałek męskiej muzyki.Podano lunch.Ześliznąłem się z drzewa i znalazłem wolne miejsce obok nich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]