[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcę, żeby mi poderżnęli gardło& Kto miałby ci poderżnąć gardło?  zmarszczyłem brwi.Mitchell popatrzył na mnie. Gilbourne, oczywiście.Roześmiałem się z niedowierzaniem.Myśl o EdwardzieGilbournie podcinającym komuś gardło& to było śmieszne.Anderson spojrzał na mnie ostro. Nie wierzysz nam? Hm& słuchajcie. Zawahałem się; myślałem, jakodpowiedzieć, żeby nie obrazić Andersona albozasugerować, że Mitchell nie jest całkiem szczery. Nieznałem Robertsa, ale według wszystkich informacji, byłkłamcą i oszustem.Przyznaje to nawet jego najbliższyprzyjaciel  dodałem, wskazując ramieniem Jakesa. Alespotkałem się z Edwardem Gilbourne em.Nie wygląda nazabójcę. Cholera z tobą, a niby dlaczego nie wygląda? krzyknął Anderson, nagle rozwścieczony. Bo jezdzi napięknym koniu? Bo spodobał ci się sposób, w jaki zawiązujekrawat?  Zeskoczył z krzesła i cisnął nim mocno o ścianę.%7łeby nie rzucił nim we mnie, pomyślałem i cofnąłem się.Krzesło rozleciało się na kawałki, które spadły ze stukotem napodłogę.  Ralph  powiedział spokojnie Jakes, ale wszyscyusłyszeliśmy w jego głosie ostrzeżenie.Mężczyzni patrzyli na siebie przez pokój.Przetoczył siękolejny grzmot.Błysnęło.Przyglądałem się im obu,zaniepokojony.W uczciwej walce Jakes pobiłby starszegomężczyznę.Ale po tej stronie muru zamkniętych było z namitrzystu więzniów  wystarczyłoby ich, żeby rozerwać nas nasztuki, gdyby Anderson im kazał. Kapitanie Anderson  powiedziałem, podnosząc ręce.Proszę mi wybaczyć, nie chciałem nikogo obrazić.Widzę, że zpana człowiek honoru.Skoro mi pan mówi, że Gilbourne owinie można ufać, muszę panu wierzyć.Anderson przyglądał mi się przez dłuższą chwilę,wreszcie westchnął.Znalazł sobie inne krzesło. Harry, nalej wszystkim coś do picia.Mitchell przyniósł tanie piwo.Jakes, po drugiej stroniepokoju, odprężył się, pochylił ramiona i rozwarł pięści.Zobaczył, że na niego patrzę i mrugnął z aprobatą. Za Edwarda Gilbourne a&  powiedział Andersonwznosząc swój kubek. & Niech zgnije w piekle  radośnie dokończył Mitchell. Powinniśmy mu powiedzieć o pieniądzach zdobroczynności  dodał, wskazując miejsce na ścianie,blisko tego, w które Anderson rzucił krzesłem. Wtedy namuwierzy. Rozpoznałem coś, co wyglądało na pozostałościpo starej półce, z żelaznymi wspornikami przykręconymi dodrewna.Ktoś je wygiął, używając siły.Kapitan Anderson przesunął się ponuro na krześle.  Jakes, ty mu powiedz.Ja nie mogę dać sobie z tymrady.Jakes nalał sobie jeszcze piwa i podszedł do złamanejpółki.Dotknął wspornika, roztarł w palcachciemnopomarańczowy ślad rdzy. Po stronie dla pospólstwa jest sześć oddziałów.Każdyoddział ma konstabla, szefa. Pokazał Andersona. Potemidzie rządca.Więzniowie wybierają go, żeby reprezentowałich interesy i rozdzielał dary.Jedzenie, pieniądze, ubrania,lekarstwa.Ostatnim rządcą był niejaki Matthew Pugh.Samnie był więzniem, ale był po ich stronie.Chyba miałkrewnego, który tutaj umarł, albo przyjaciela. Jakesmachnął ręką. Cóż, wszystko jedno.Obiecał więzniom, żebędzie składał petycje do gubernatora i sir Philipa, żebypoprawiono im warunki. Dobry człowiek  oświadczył Anderson, zapalającfajkę. W tym śmierdzącym miejscu pracują tylko dobrzyludzie. To wszystko zaczęło się, kiedy& pięć lat temu? zapytał Jakes. Tak. Anderson nachmurzył się. Acton był wtedygłównym strażnikiem.Tym, czym Cross jest dzisiaj, alegorszym, jeśli możecie to sobie wyobrazić.Nawet wtedykroczył dumnie, jakby był lordem na włościach. Chłopaki,najlepsze kawałki trzymajcie po stronie dla dżentelmenów, agówno rzucajcie za mur.Jakes nachmurzył się. Pugh zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak z darami z dobroczynności.Nachyliłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •