[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naissa? - zdziwiłem się.Była to służąca, której Helena Justyna naderchętnie się pozbywała.Dla uczczenia dzisiejszego święta wymalowała sobie twarzpożyczonymi barwiczkami.Musiała to robić w jakimś ciemnympomieszczeniu, bo w słonecznym świetle efekt był daleko mocniejszy niżzwykłe ożywienie kolorami twarzy; wyglądała, jakby wpatrywała się wewszystko nienaturalnie zdziwionymi oczami.- Gdzie twoja pani, dziewczyno? - spytałem zaniepokojony.- W magazynie teścia.Ja się bałam iść dalej.Kazała mi tu zaczekać.- To tylko magazyn, nic strasznego.Powinnaś była pójść tam razem znią!- Co ja mam teraz zrobić! - pytała mnie nerwowo Naissa, otwierającjeszcze szerzej te swoje dziwacznie wymalowane oczy.- To, co ci kazała, Naisso! - poinstruowałem ją oschle, podczas gdymyśli jak szalone pędziły mi po głowie.Wiedziałem, że skoro już poinformowałem Helenę Justynę, że nie udamsię z nią do magazynu, to powinienem zrezygnować ze swojego obecnegoplanu.Bardzo chciałem ją zobaczyć, ale jednak zawróciłem.Teraz, kiedyostatecznie przyjąłem do wiadomości, że co najmniej jeden z jejnajbliższych krewnych bierze udział w spisku, trudno mi było sobiewyobrazić nasze spotkanie twarzą w twarz.A jednocześnie przez cały czasnie mogłem zapomnieć, że ten magazyn jest miejscem, w którymzamordowano Sozję.Pozostawienie tam Heleny wydawało się jeszczetrudniejsze.- Czy to ty jesteś Dydiusz Falko? - zapytała Naissa, z błyskiemrozpoznania w oku.Zatrzymałem się.- Kazała mi pójść do twojego domu ztym.Wyciągała coś w moją stronę.Przedmiot zawinięty był w chustę, alekiedy tylko znalazł się w mojej dłoni, po ciężarze odgadłem, co to takiego.- Masz dla mnie jakąś wiadomość?- Nie, panie.Natychmiast się zorientowałem, że musi się dziać coś poważnego.- Wracaj - ponagliłem dziewczynę - i oglądaj dalej triumf razem zrodziną.Powiedz matce Heleny Justyny, najdyskretniej jak potrafisz, żetwoja pani jest teraz pod moją opieką.Jej ojciec bierze pewnie udział w składaniu ofiary, nie ma potrzeby go niepokoić.Jeśli jednak Helena niepojawi się do czasu uroczystej uczty, udaj się wprost do senatora i powiedzmu, gdzie jesteśmy.Ruszyłem szybkim krokiem przez Senny Zaułek.Idąc, rozwijałemchustę Heleny.Trzymałem w ręce bransoletkę z gagatu, wyrzezbionego w przystającedo siebie ząbki.Była to bransoletka, którą kiedyś dała mi Sozja, a którąukradziono mi na progu domu senatora.LVIIICzasami sprawa składa się z ciągu faktów, które prowadzą logiczniejeden do drugiego; wtedy detektyw jako tako inteligentny możesamodzielnie wykonać całą robotę, we własnym tempie.Czasami zaś bywainaczej.Jedyne, co możesz zrobić, to zmącić wodę w bajorze, a potem jużtylko w niej gmerać, żeby śmiecie wypłynęły na powierzchnię, podczasgdy ty stoisz i czekasz, aż wynurzy się jakieś gnijące paskudztwo iwszystko wreszcie nabierze sensu.Coś takiego wypływało właśnie teraz;problem w tym, że osobą, która zmąciła wodę, była Helena.Skoro jednakznalazła tę bransoletkę tam, gdzie Sozja znalazła wiadomą listę imion, towszystko miało sens.I oznaczało, że Helena Justyna wie już, kim jest tenostatni spiskowiec.Bransoletkę, dla pewności, żeby jej nie zgubić, zapiąłem sobie na pasku.Kiedy zapuściłem się w głąb zaułka, zobaczyłem, że pewne rzeczy sięzmieniły, inne zaś pozostały dokładnie takie same.Przy butwiejącychsłupkach bram, porośniętych grzybami połyskującymi niczym ikrakrewetek, rosły wybujałe chwasty; dalej, na nowych solidnych drzwiachspięto błyszczącymi kłódkami nowe łańcuchy.Te magazyny muszą ciągleprzechodzić z rąk do rąk, kiedy ich właścicieli zmiatają wichry handlurozpętane nad oceanem przez bogów w złym nastroju albo przez speku-lantów rzymskiego emporium.Na zewnątrz magazynu Marcela nie zaszły większe zmiany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •