[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Och, tak.- Do tknęła jego ramienia.- Tak się cieszę, że już ci lepiej.Dałeś mi nieźle w kość.- Sobie też dałem w kość, Gen.- Uśmiechnął się i podał jej rękę.- Dziękuję, pani McIver - dodał grubym głosem.Wzięła jego dłoń i przyłożyła ją do policzka, a potem wzru­szona siłą uczucia, które zobaczyła na jego twarzy, pochyliła się i dotknęła wargami jego warg.- Dałeś mi nieźle w kość - powtórzyła.Zauważył gazetę.- Dzisiejsza?- Tak, kochanie.- Mam wrażenie, że minęły wieki, kiedy ostatnio trzymałem w ręku aktualną gazetę.Co słychać?- To samo co zwykle.- Złożyła gazetę i niedbale ją odłożyła.- Strajki, Callaghan rozpieprza biedną starą Bryta­nię.Mówią, że w tym roku ogłosi przyśpieszone wybory.Jeśli to zrobi, Maggie Thatcher ma duże szansę.Czy to nie byłoby wspaniałe? Mieć wreszcie kogoś sensownego u steru rządów?- Bo jest kobietą? - McIver uśmiechnął się z przekąsem.- To byłoby rzeczywiście coś nowego.Chryste Wszechmogący, kobieta premierem! Nie mam pojęcia, jak przede wszystkim udało jej się wygryźć Heatha.musi mieć żelazne barchany.Gdyby tylko nie przeszkadzali jej ci cholerni liberałowie.McIver umilkł.Patrzył na morze, po którym płynęło kilka pięknych arabskich feluk.Wiedziała, że modli się, aby ci, którzy jeszcze nie dotarli, bezpiecznie wylądowali.Cicho usiadła i czekała, chcąc, żeby ponownie zasnął albo podjął rozmowę.Musi się już czuć lepiej, skoro czepia się liberałów, pomyślała rozbawiona, patrząc na morze.Pachnąca morską solą bryza rozwiewała jej włosy.Jak przyjemnie było tak siedzieć wiedząc, że Duncan dobrze się czuje i “terapia prze­biega pomyślnie”.“Nie ma się czym martwić, pani McIver”, oznajmił lekarz.Łatwo powiedzieć.W naszym życiu nastąpi teraz wielka zmiana, musi nastąpić, niezależnie od tego, że straciliśmy Iran i wszystkie rzeczy, które tam mieliśmy.przeważnie stare graty, których nie ma co żałować.Operacja dobiega końca.rzucając jej pomysł, byłam chyba szalona.ale prawie wszyscy nasi chłopcy są już bez­pieczni.Nie chcę myśleć o Marcu, Powierzę, Erikkim i Azadeh, Szarazad i Locharcie, a także Scragu, choć ten ostatni jest już prawie w domu.Niech Bóg ma ich wszystkich w opiece.Musimy na nich poczekać.Wydostaliśmy stamtąd większość sprzętu, zachowaliśmy twarz i utrzymamy się na rynku.Nie zostaniemy nędzarzami i to jest wspaniałe.- Powrót do Anglii nie będzie taki zły, Duncan, obiecuję.Po krótkiej chwili pokiwał głową, bardziej do siebie niż w odpowiedzi na jej słowa.- Zobaczymy, Gen.Na razie nie będziemy podejmować żadnych decyzji.Możemy się z tym wstrzymać przez najbliższy miesiąc.Martwisz się?- Teraz się nie martwię.- To dobrze, bo nie musisz.Kolejny raz spojrzał na morze.Pokażcie się w końcu, pomyś­lał wiedząc, że ona modli się o to tak samo gorąco jak on.Na miłość boską, dacie przecież radę, dacie radę.Anglia? Emerytura? Chryste, kiedy przestanę pracować, do­stanę chyba kręćka.I prędzej szlag mnie trafi, niż zgodzę się do końca życia moknąć na cholernym angielskim deszczu.Z dzie­sięciu helikopterów siedem jest już bezpiecznych i czekamy na następne.Daleko na morzu dostrzegł mały punkcik i przez moment zaparło mu dech w piersi.Ale to nie był helikopter, tylko miejscowa łódź.Niepokój powrócił, a wraz z niepokojem ból, który wzbudził jeszcze większy niepokój i wywołał jeszcze większy ból.- O czym myślisz, Duncan?- Że mamy piękny dzień.- Tak, jest piękny, a operacja Tornado szczęśliwie się za­kończy - stwierdziła z udawaną pewnością siebie.Wziął ją za rękę i ścisnął.Oboje starali się ukryć lęk o przy­szłość, o innych, o siebie nawzajem.ROZDZIAŁ 27W TURCJI, NIEOPODAL GRANICY, 16.23.Rano wylądo­wali na obrzeżach wioski, zaledwie milę wewnątrz Turcji.Erikki poleciałby dalej, ale miał puste zbiorniki.Wcześniej dopadły go dwa myśliwce i dwa wojskowe hueye i musiał przez ponad kwadrans bawić się z nimi w ciuciubabkę, nim przeskoczył granicę.Hueye nie ścigały go, lecz wciąż krążyły po drugiej stronie granicy.- Nie przejmuj się nimi - oznajmił z radością.- Jesteśmy bezpieczni.Ale nie byli.Otoczyli ich wieśniacy.Przyjechała policja, sierżant i trzej niżsi funkcjonariusze, ubrani w pogniecione, niedopasowane mundury, z pistoletami w kaburach.Sierżant miał ciemne okulary, chroniące go przed odbitym od śniegu słonecznym blaskiem.Żaden nie mówił po angielsku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •