[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwycił rękami górne żelastwa, wspiął się kawałek, spojrzał w tunel i na moment zamarł.W ażurowym pomieszczeniu był tygrys.Najprawdziwszy w świecie, ogromny, żywy i roz-złoszczony.Zbliżał się niechętnie, z oporami, waląc ogonem po bokach, usiłując cofnąć sięalbo zawrócić.Za tygrysem słychać było jakieś okrzyki.W jednym mgnieniu oka Michałowi błysnęło wszystko to, co wiedział o cyrkach.Z błyskuwyłoniła się podstawowa myśl.W cyrku nigdy nie karmią zwierząt przed występem! Zawszepo, nigdy przed, w ogóle nic im przedtem nie dają do jedzenia! One godzą się na występ tylkodlatego, że chcą jeść, czekają na to, żeby jeść.W tunelu był GAODNY tygrys.Michał zrezygnował z przełażenia na drugą stronę.Cofnął się w głębszy mrok, spojrzałw dal, ocenił teren na oko i postanowił obejść wszystko dookoła.Czym prędzej ruszył przedsiebie, usiłując omijać liczne przeszkody, niewidoczne w mroku.Pomocnicy tresera nie mogli zrozumieć, co się właściwie dzieje.Dostali sygnał  wypuścićtygrysy i zaczęli wpędzać zwierzęta z klatek do tunelu.Nagle gdzieś z przodu załomotały288 żelazne pręty, a rezonująca stal przeniosła dzwięki aż do końca konstrukcji.Dla wszystkichcyrkowych zwierząt na całym świecie taki łomot oznacza nakaz powrotu do klatki, zdezorien-towane tygrysy zaczęły się zatem cofać.Pomocnicy tresera pogonili je do przodu, łomot znówsię rozległ, tygrysy próbowały zawracać, co w wąskim tunelu było niemożliwe, zapanowałozamieszanie, w tunelu narastał konflikt.Aomot wreszcie ucichł, pomocnicy tresera okazali sta-nowczość, sześć zdenerwowanych tygrysów popędziło na arenę.Na pierwszego z nich treser spojrzał tylko raz i natychmiast pojął, że z głównym aktoremwystępu nie będzie.Pozostałe uda się uspokoić i skłonić do posłuszeństwa, ale tego nie.Ele-gancko zaprezentowawszy zachwyconej publiczności sześć dzikich bestii, pozostawił na arenietylko pięć, szóstą zaś z miejsca skierował z powrotem do tunelu.Jeszcze przez chwilę tygryspróbował przeciwstawić się idiotycznym ludziom, zdegustowany zapewne głupią zmiennościąpoleceń, ale treser miał silną wolę.Tygrys wpadł do tunelu i popędził prosto do domu, nigdziewięcej nie mogąc popędzić.Krata za nim zapadła i rozpoczął się występ.John Capusta uciekał z dziką zaciętością, najświęciej przekonany, że ucieka przed zemstąmafii.Bolka rozpoznał od pierwszej chwili i natychmiast pojął to, co mogło być jedynymwytłumaczeniem jego udziału, a czego nie odgadł wcześniej.Popełnił czyn kretyński, wplątałsię w akcję zorganizowanej szajki międzynarodowej, o której nic nie wiedział, nie przeczuwałjej, nie wywęszył! Kanada, Francja, Polska.Nie dość, że sprzed nosa sprzątnął im łup, alejeszcze zabił ich człowieka, tego przy studni! Zabił, nie zabił, oni myślą, że zabił, możliwe, żezabił, nie darują mu, dintojra.!289 Teresy pod cyrkowym wychodkiem o mało szlag nie trafił.Trzęsąc się z furii i zdenerwowa-nia, próbowała popędzić gdziekolwiek, ale wszystko było ogrodzone i wolną drogę miała tylkoz powrotem na ulicę.Nie mogła wracać na ulicę, musiała pchać się za Michałem, który pętałsię gdzieś tutaj.Zawróciła i wpadła w znajome drzwi, prowadzące do wnętrza, zdecydowanaraczej udusić portiera, niż dać się ponownie wypchnąć.Rozejrzała się, portier stał tyłem do niejwpatrzony w arenę, na końcu kolistego korytarzyka dojrzała zasłonę, rzuciła się ku niej i znówznalazła się na zewnątrz.Było tu jeszcze gorzej.Ciemność wypełniała ostra woń gnoju, na zie-mi piętrzyły się jakieś przeszkody, jakieś kupy czegoś, jakieś skrzynie i śmieci, wokół wznosiłysię parkaniki.Zręcznie trafiła akurat na teren sanitarny, stanowiący także szambo dla zwierząt.Byłaby zawróciła, gdyby nie to, że za parkanikiem mignęła jej sylwetka w ucieczce.Zawahałasię, wlazła na jedną ze skrzyń i przylgnęła do ogrodzenia.Z mroku, zza wielkiej belki, wysko-czył nagle John Capusta i skradając się, ruszył ku tym zagraconym i śmierdzącym terenom.Teresa mimo woli wydała okrzyk chrapliwy i krwiożerczy, John Capusta spojrzał, dostrzegł jejpopiersie, wystające nad parkanikiem, zawrócił i skoczył w przeciwną stronę, między długierzędy baraków, gdzie panowała kompletna ciemność.Natychmiast za nim pojawił się Bolek.Nie patrząc w stronę Teresy, machnął jej ręką i popędził za przeciwnikiem.Michała nie byłowidać, Teresa tkwiła przy ogrodzeniu, nie zdając sobie sprawy, że wciąż wydaje swoje chrapli-we i krwiożercze okrzyki, z kołaczącą się gdzieś tam, na tle wszystkich emocji, myślą, że terazjuż muszą go złapać, muszą go złapać, muszą go złapać.Okrzyki na szczęście nie wybijały się zbytnio, bo na terenie cyrku panował ogólny hałas,spod kopuły dobiegały dzwięki orkiestry, ryki i oklaski publiczności, na zapleczu rozmaitymi290 głosami odzywały się zwierzęta.Półprzytomna niemal Teresa wdychała odór przyrody i wy-trzeszczała oczy w ciemność, gdzie wydawało jej się, że Capusta przestał lecieć i wniknąłw jeden ze stojących w długim rzędzie baraków, Bolek jakby wniknął za nim, z przeciwnejstrony pojawiło się coś ruchomego, co wyglądało na Michała, wniknęło w to samo miejsce,możliwe, że były tam drzwi.Głosy zwierząt nagle się wzmogły, między nimi rozległy się ludzkie okrzyki.Jakieś sylwet-ki mignęły w plamach światła, ciemność nabrała ruchliwości, ktoś pędził z przeciwka.Boleki Michał pojawili się znienacka, nie wiadomo skąd, w mgnieniu oka sforsowali parkaniki, prze-brnęli przez kupy i doły, dopadli Teresy, oderwali ją od ogrodzenia i ciągnąc za sobą, runęli kuzasłonie.Teresie okrzyki weszły w nałóg. Cicho!  syknął jej Bolek do ucha. Szanowna pani wyłączy syrenę! Zmywamy się,ale już!Dopiero teraz Teresa zamilkła, ochrypłszy zresztą kompletnie.Chciała zapytać, co się dziejez Capusta, ale nie udało jej się wydobyć głosu.Wleczona za Bolkiem wypadła znów przez tesame drzwi przy toaletach, z tym że teraz została pociągnięta ku ogrodzeniu.Bolek istotnieznał teren, nie skorzystał z wyjścia dla publiczności, otworzył jakąś małą furteczkę, obejrzał sięi wypchnął na zewnątrz Michała, który stawiał lekki opór, ociągał się i spoglądał do tyłu.Teresawybiegła dobrowolnie.Bolek zatrzasnął furteczkę i od razu pociągnął ich w jakieś zaułki. Powiedziałem, dajemy nogę ekstracugiem.Gliny jadą. Ale tego.Bo może jednak.Może on coś powie. mamrotał niepewnie Michał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •