[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby się dało, sama bym otworzyła, zamiast raban robić.Nie mam klucza. A oknem.? A proszę bardzo, pan spróbuje.Kapral splunął, można powiedzieć, zawczasu, bo najbliższą przyszłość przewidywałdoskonale.Naprawdę wiedział, kto tu mieszka.Obaj z Wilczyńskim woń rozpoznawali coraz lepiej.Nie było siły, do pomieszczenianależało wejść.Zciśnięta w sobie, ale rozpaczliwie kultywująca resztki nadziei, Michalina z ponurąsatysfakcją obserwowała wysiłki paru fachowców, bo załoga radiowozu musiała wezwaćpomoc.Szyby w oknie okazały się kuloodporne, drzwi stawiły opór, godzien sejfóww Fort Knox.Proszę, co jej chlebodawca potrafił, sam sobie to wszystko wymyślił, sammontował, nie byle patafiana wielbiła, tylko takiego, który równego nie ma w świecie.Zrezygnowawszy z pomysłu wysadzenia w powietrze całego budynku, rozwalonowreszcie cholerne drzwi o północy.Woń buchnęła dławiąca, zajrzeli wszyscy, w tymMichalina. To ta suka!!!  rozległ się jej straszliwy krzyk. To ta suka!!! Nikt inny!!! To tasuka.!!!* * *Uparłszy się przy tym cholernym rozsądku i przezorności, wszystkie ściany w miesz-kaniu zawiesiłam datą przyjazdu rodziny.Ostatnim telefonem sprecyzowali wreszcieswoje chęci i zamiary, dzięki czemu mogłam odwalić rezerwację hotelu w Krakowie.Gdańsk zostawiłam Eleonorze, niech tam sobie załatwia ze swoimi znajomymi, skorosama się zaofiarowała. Na litość boską  powiedziałam nerwowo do moich dzieci. Poutykajcie gdzieśswoje rzeczy, niech tu się zrobi trochę miejsca.Niech oni myślą, że to jest apartament. Na filmach apartamenty wyglądają jakoś obszerniej  zwróciła mi uwagę Kasia. Matka, nasze świadectwa wcale cię nie obchodzą?  zainteresował się Tomek. Po diabła ja się uczyłem.? Co roku się czepiasz, a teraz co? Macie tym razem ulgowy rok.Czy ja do ludzi mówię, czy do półgłówków? Resztanaszego życia od tego zależy, prababcia nie jest nieśmiertelna. Na Kaukazie ludzie żyją po sto czterdzieści lat!21  Ale prababcia nie mieszka na Kaukazie.Ja jej zle nie życzę, niech pożyje jeszczedwadzieścia lat, połowa majątku w spadku dla nas. Na zgrzybiałą starość!  prychnął Tomek wzgardliwie.Zdenerwowałam się. Słuchaj, gówniarzu, za dwadzieścia lat będziesz młodszy niż ja w tej chwili!Naprawdę widzisz mnie już w trumnie?! Gdybyś się położyła. Gdzie się mam położyć, gdzie tu masz trumnę?! Pozabijam was i będzie z gło-wy.! Medea  rzekła z urazą Kasia. Przypominam ci, że Jazon ją wystawił do wiatru.Zadbajcie, do pioruna, o swojerzeczy, we własnym interesie.!Własny interes do dzieci przemówił, pochowali, co mogli i gdzie się dało, a ja, idiot-ka, nawet nie patrzyłam, gdzie.Nie przyszło mi do głowy, że większość swoich skarbówmogli wepchnąć na coś w rodzaju stryszku, malutkiej piramidki pod dachem, widocz-nej od wnętrza jako klapa w suficie.Wspólnymi siłami zdołali ją zamknąć, niestety, chy-ba troszeczkę niedokładnie.Odwiozłam ich do Eleonory dwa dni przed przyjazdem rodziny, z tej przezornościrozszalałej.Chciałam mieć trochę luzu, bo czy to można przewidzieć, co się przytrafiw podróży, sianokosy się chyba właśnie rozwijały, a jeśli znów mi się wywali przed no-sem przyrodnicza barykada? Albo inna jakaś głupota nastąpi i nie zdołam wrócić naczas, na pojutrze.Załatwiłam dla Australijczyków telefon komórkowy, ponieważ komórki zza oce-anów podobno u nas jakoś zle działały, nigdy się na tym nie znałam, ale byłam zdania,że kontakt z gośćmi należałoby mieć nieprzerwany.Skoro chcą się podzielić, jedni tu,drudzy tam, na wszelki wypadek powinnam trzymać rękę na pulsie.Mając straszliwiemało czasu i dysponując pełną niewiedzą o ustrójstwie, poprosiłam o pomoc Rysia.Rysio był moim sąsiadem, mieszkał pode mną, na parterze, ze starszą siostrą, szwa-grem i ich dwojgiem blizniaczych dzieci, co wydatnie przyczyniło się do zawarcia przeznas przyjazni.Przyszedł z wielką wiąchą kwiatów, żebrząc i błagając, żebym mu po-zwoliła czasami obejrzeć jakiś program w telewizji, bo w jego domu jest to niemożliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •