[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak każdy kot, był indywidualnością i miał swoje prywatne upodobania.Lubiłpapier.Wskoczył na fotel, a potem na biurko.Biurko było prawie puste, stały na nim dwaaparaty telefoniczne, zasobniczek z długopisami, leżała zamknięta teczka z korespon-dencją i oddzielnie jedna kartka papieru do drukarki z jakimś krótkim napisem po-środku.Komputer z całym oprzyrządowaniem znajdował się na specjalnym blacieobok.77 Pucuś, rzecz jasna, napisu na kartce nie czytał, ale obwąchał ją z wielką lubością.Poczym spróbował wziąć w zęby, co na gładkim, śliskim blacie okazało się niemożliwe.Pomógł sobie łapką i przesuwał papier tak długo, aż dopchnął go do krawędzi.Popchnąłjeszcze trochę i kartka spłynęła na podłogę.Pucuś zeskoczył za nią i pomiętosił ją pazurami, wdeptując w dywan, dzięki czemuprzestała być taka obrzydliwie gładka i pozwoliła się chwycić zębami.Promieniujączadowoleniem, kot wymaszerował z gabinetu z pomiętym nieco kawałkiem papieruw pyszczku i poszedł do siebie, to znaczy na dużą, płaską, miękką poduchę, ułożonąw kącie za kominkiem, Tam oddał się szczytowej przyjemności, polegającej na ponow-nym deptaniu i delikatnym naddzieraniu, to ząbkami, to pazurkiem.Cichutkie trzaskii szelesty wprawiały go w stan upojenia.Obecne w domu Helenka i Justynka w ogóle tego nie zauważyły.* * *Karol Wolski trafił w klubie na znakomitych partnerów i grał w brydża do trzeciejz przyjemnością równą bez mała przyjemności kota.Podniósł się od stolika bardzoprzyzwoicie wygrany.Na ulicy, na owym płatnym parkingu, nie działo się nic kompletnie.* * *Malwina, wróciwszy do domu, przeżyła jeden z najcięższych wieczorów w całej swo-jej egzystencji.Po drodze przyszło jej do głowy jeszcze kilka pytań, które powinna była temu śled-czemu zadać, a także kilka poleceń, którymi należało go uszczęśliwić.Postanowiła na-tychmiast do niego zadzwonić, nie bacząc na to, że właściwie facet już ma wolne i możenie zajmować się pracą zawodową.Może iść spać albo spotkać się z dziewczyną, albosiedzieć w wannie, albo robić cokolwiek ważnego dla siebie.Nie, takie rzeczy jej nie ob-chodziły, żadna myśl o cudzych potrzebach nie zaświtała jej nigdzie.Zostawiła samochód na parkingu tuż obok ich parceli i popędziła do domu.I tu za-czął się dramat.Gdzie, na litość boską, zapisała ten numer jego komórki.? Miała go z pewnością,skoro do niego dzwoniła, i nie w pamięci, tylko na papierze, w pamięci nie zostało jejnic.Zapisywała.Gdzie zapisywała? !Zdenerwowała się natychmiast tak, że przez chwilę niczego nie mogła sobie przypo-mnieć.Zaraz, tylko spokojnie.Dzwoniła z gabinetu Karola, to pewne.Więc chyba tammusiała także zapisywać.?78 Rzuciwszy płaszcz na fotel w salonie, zamknęła się w gabinecie i z wielkim mozo-łem zaczęła sobie odtwarzać własne czynności.Stąd zadzwoniła, tu rozmawiała z czło-wiekiem, zapisała numer.Na czym.? Oczywiście, wzięła kartkę ze stosu obok drukar-ki, długopisy tu stoją, użyła któregoś.I co? I zapisała, no dobrze, ale co potem? Co sięz tą kartką stało?Wytrząsnęła na blat biurka całą zawartość torebki.Różne śmieci znalazła, ale upra-gnionej kartki nie było.Musiałaby zresztą zostać złożona co najmniej na czworo, niezgniotła jej przecież w kulkę! Może odruchowo włożyła do szuflady.?Myśl, że Karol mógłby akurat wrócić, zastać ją w gabinecie, grzebiącą w jego szu-fladach, i wpaść w szał, nie miała teraz do niej dostępu.W zdenerwowaniu zaglądałado wszystkich, jedna była zamknięta, usiłowała ją otworzyć pilniczkiem do paznokci,spinką do włosów i małymi nożyczkami, męczyła się i przeklinała tego bałwana, kryją-cego tu przed nią jakieś tajemnice.aż dotarło do niej, że skoro szuflada jest zamknię-ta, nie mogła do niej nic włożyć.Szuka kartki, nie zaś mężowskich tajemnic, kartka jestw tej chwili najważniejsza na świecie!Nie było jej nigdzie.Na moment Malwina zastygła w skamieniałej rozpaczy.Jakiśdzwięk na zewnątrz, przejeżdżający samochód, wyrwał ją z bezruchu, beznadziejnieobejrzała jeszcze raz cały śmietnik z torebki, schowała go z powrotem po jednej sztu-ce, po czym nagle zerwała się i popędziła przeszukiwać kieszenie płaszcza.Znalazłazłożone w kostkę sto złotych, ale kartki nie było.Przypomniała sobie, że te sto złotychmiała dać świętemu Antoniemu za odnalezienie czegoś wcześniej.a, książeczki czeko-wej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •