[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W służbie Ienosia, głównego administratora Rodzin Kupieckich Parchandri.Kim jesteście, że chcecie ze mną mówić? - Nastąpiła długa pauza, w czasie której nadajnik był wyłączony.- Znamy twojego pana i znamy twoje imię - oznajmił w końcu głos.- Choć nie twoją twarz.Co robisz na tej planecie?- To sprawa mojego pana.Moje ostatnie zadanie dla niego - odparta sucho Pollili.- Na tym koniec.Arabesk nie żyje, a ja przemawiam w imieniu tych, którzy jeszcze żyją.- Gdzie twój pan?- Gnilny kaszel złożył go wczoraj.Jego cherlawi ziomkowie-zobaczą jego koniec pewnie jeszcze przed upływem tego tygodnia.- Ostatnie słowa wypowiedziała z odcieniem nie skrywanej pogardy, która miała pokryć jej smutek.Lunzie z aprobatą pokiwała głową.Własna psychika Pollili odciskała piętno na charakterze, który zaprogramowała Lunzie.Na szczęście makijaż na twarzy Pollili nie do końca przypominał groźne rysy, które tak odstręczały Lunzie w prawdziwej Quinadzie, ale brzmiała bardzo przekonująco,Fałszywa Quinada bez wahania odpowiadała na krzyżowy ogień pytań, w który wziął ją głos.Żeby jeszcze bardziej uwiarygodnić swoje wypowiedzi, wyświetliła na ekranie obraz;genetycznych szczegółów bakterii, które skonstruowali Bringaa i pozostali.Tłumaczyła to, co sama rozumiała.Jako Pollili wiedziała bardzo dużo o bakteriach, ale Quinada na pewno nie mogła mieć tak szczegółowej wiedzy.Ze słuchawkami na uszach Flor gwałtownie gestykulowała, by przywołać Zebarę do dźwiękoszczelnego pomieszczenia kontrolnego.- Sir, mamy połączenie na żywo z Zaid Dayan! Zbliżają się zza słońca po dokonaniu trzech skoków! Muszą mieć jakieś zupełnie nowe silniki.Będą tu w ciągu minut!- Zagaduj ich! - sygnalizował Zebara bezgłośnie Pollili.Prawie niezauważalnie pokiwała głową zdejmując jednocześnie mapę z ekranu.- Może cię to zainteresuje, obywatelko Quinado, że właśnie zebraliśmy próbki atmosfery i nie znaleźliśmy żadnych śladów organizmu, o którym twierdzisz, że zabił pięciu twoich towarzyszy.- W głosie słychać było odcień triumfu.- Ośmiu - poprawiła go Pollili - nie żyje już ośmiu.Organizm unosi się w warstwie trzydziestu metrów nad ziemią.Wasza sonda nie dotarta tak nisko.- Przypuszczamy, że twoja załoga jest cała i zdrowa, bez śladu jakiegokolwiek kaszlu.Nie zauważyliśmy różnicy w liczbie podczerwonych śladów waszej grupy w czasie, jaki upłynął między naszymi rozmowami.- Cholera - zaklął Bringan.- Wiedziałem, że o czymś zapomnielliśmy.- Quinada i na to miała jednak odpowiedź.- Niektórych chorych uśpiliśmy.Wasze ślady pochodzą z naszych urządzeń - zakaszlała znacząco.- Nie oszukasz nas - triumfował pirat - Właśnie rozpracowujemy wasz sygnał identyfikacyjny.Podejrzewamy, że jesteście z EEC, a nie z Diplo i nie macie nic wspólnego z Parchandrimi.Mamy też wątpliwości co do twojej tożsamości, Quinado.Twoje bio-dane będą w naszych kartotekach, jeśli jesteś tą, za którą się podajesz.Zebara zaczął nerwowo stukać w futrynę drzwi, jeszcze bardziej denerwując Lunzie.Napięcie zaczynało skręcać jej wnętrzności.Zmusiła się do rozluźnienia, żeby dać przykład innym.W kabinie łączności siedziała blada ze strachu Hor.Bringan chodził w kółko po korytarzu.Pod naciskiem swojego rozmówcy fałszywa Quinada zaczęła kaszleć.- Jak śmiecie oskarżać mnie o kłamstwo! Nie rzucilibyście mi tego w twarz, gdybyście stali tu przede mną! Przyjdźcie więc tu i zgińcie!- Nie, to wy zginiecie.Usmażymy was tam żywcem, razem z waszymi nie istniejącymi pasożytami.- Głos stał się dziki i triumfalny.- Nie mamy litości dla tych, którzy próbują nas oszukiwać.Przejmujemy tę planetę.Wszyscy spojrzeli po sobie w przerażeniu.- Uwaga, nie zidentyfikowany pojazd - przerwał transmisję inny głos, stanowczy i należący do kobiety.- Tu krążownik Floty Zaid Dayan, mówi kapitan Vorenz.W imieniu FIWP żądam, żebyście poddali statek i przygotowali się na nasze zejście na pokład.Pollili siedziała nie reagując, z oczami utkwionymi w ekran.Scarran rzucił się do stacji telemetrycznej, a inni poszli w jego ślady.- Jest jeszcze jeden sygnał! Nielichy skurczybyk z tego Zaid Dayana - powiedział.Światełko oznaczające okręt FIWP zbliżało się szybko do planety od strony słońca.Na ekranie jego obraz miał intensywność podobną do transportera, ale ze znacznie większymi wskazaniami energii.Obok obrazu pojawiały się też dane statystyczne.Wróg musiał odbierać te same informacje u siebie, bo oba pirackie statki nagle zmieniły kierunek, minęły orbitę i ruszyły w przeciwnych kierunkach.Na krawędzi statku eskorty rozbłysły małe iskierki, gdy przekroczył granice układu Ambrozji.- Co to? - spytała Lunzie wskazując błyski.- Artyleria - odrzekł Tinunins.- Eskorta strzela do ZD, żeby transportowiec mógł uciec.Odpowiedź w postaci innych błysków pojawiła się na okręcie FIWP, który nabierał prędkości i zbliżał się do pirata.- Nie wolno im pozwolić na ucieczkę! - wykrzyknęła Elessa.- Nie mogą dopaść obu - skarcił ją Vir.- Wolałabym, żeby najpierw zajęli się tym uzbrojonym, Nie jesteśmy jeszcze zupełnie bezpieczni.- Przeklęty sprzęt - narzekała Hor.- Obliczenia wskazują, że dzielą ich tylko mile, ale na tych przestarzałych! urządzeniach nie można złapać odpowiedniej perspektywy.Transporter zniknął nagle z ekranu, a dwa pozostałe znaczki skrzyżowały się.Przez chwilę nie można było ich rozróżnić, aż w końcu Scarran przechylił się i dotknął kontrolek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]