[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jakie to było imię?- Jerik - przedstawił się wreszcie, sprawiając jej tym wielką ulgę.- Teraz już doktor Jerik, lecz dla pani oczywiście nadal.Jerik.Jestem epidemiologiem, chwilowo zaś utknąłem w administracji, bo szef jest na urlopie.Nosił znaczek absolwenta, nadawany tylko najlepszym studentom, a do tego jeszcze drobny odłamek diamentu, przysługujący Adeptom.Nie poruszali tego tematu w rozmowie, lecz Lunzie mogła przypuszczać, że nie przybiegł tu po to tylko, by wyrzucić z siebie stek głupstw.Ten wybuch infantylnego entuzjazmu i jałowej gadaniny był więc tylko pozą.- Pewnie zastanawia się pani, dlaczego ściągnięto panią do Jaja", skoro zasługiwałaby pani raczej na długi wypoczynek i możliwość uzupełnienia swej wiedzy.- No właśnie - przyznała.Ten sektor z pewnością znajdował się pod obserwacją.Tylko Góra pozostawała poza jakąkolwiek kontrolą czy penetracją.- Dzieje się tu sporo ciekawych rzeczy, a pani, ze swym doświadczeniem w hibernacji, może okazać się osobą, której brakuje naszemu zespołowi.Oczywiście będzie pani musiała nostryfikować swój dyplom.Lunzie skrzywiła się.- Nie cierpię tych taśm do nauki.Uśmiechnął się ze zrozumieniem.- Ja również.To tak, jakby zjeść trzy posiłki w pięć minut.Umysł ma się wypchany informacjami po brzegi.Ale to jedyny sposób, chyba że chce pani strawić dwa, trzy lata.- Oczywiście, że nie.Czego powinnam się nauczyć?Po czterdziestu trzech latach snu musiała przyswoić sobie znacznie więcej wiedzy, niż mogła jej przekazać Mayerd na okręcie Sassinak.Zresztą wówczas odmówiła korzystania z taśm.A skoro miała poznać nowe metody operacyjne, oswoić się z nowym sprzętem, to należałoby nie tylko uczyć się z taśm, lecz również popracować na “brejach", czyli przerażająco realistycznych androidach wykorzystywanych do ćwiczeń chirurgicznych.Poza tym powinna poznać nowe lekarstwa i informacje na temat ich dawkowania, efektów ubocznych i przeciwwskazań, nowe teorie poznania związane z doświadczeniami hibernacji.Podczas szkolenia uzupełniającego Lunzie zdała sobie sprawę, że dobrą stroną jej doświadczeń związanych z przeskakiwaniem z jednego roku w inny jest to, iż w ten sposób zyskuje niezwykły wgląd w postęp w dziedzinie medycyny.Postęp, ale i zacofanie.Czwartego dnia szkolenia rozwiązała pewien problem diagnostyczny, zauważając, iż zaledwie czterdzieści pięć lat temu, w pewnym niedalekim sektorze, ten sam kompleks symptomów określono mianem choroby Gallesa.Udało się go wówczas zupełnie wyeliminować dzięki sprytnej manipulacji genetycznej, lecz obecnie pojawił się na nowo, podczas gdy wszyscy zdążyli już o nim zapomnieć.“To zapewne przypadkowa mutacja" - westchnął pewien doświadczony badacz i dodał: “Powinienem był sam na to wpaść".Różnice pomiędzy poszczególnymi sektorami, a nawet różnymi społecznościami w obrębie jednego sektora sprawiały, że to, czego się uczyła, mogło być doskonale znane w jednym miejscu wszechświata i zapoznane w dwudziestu innych.Dostęp do najlepszej technologii medycznej był równie trudny, jak na Starej Ziemi.Lunzie spędzała długie godziny, przyswajając w kabinie wiedzę z taśm, ćwicząc i zdając wstępne egzaminy nostryfikacyjne.Podstawowe i zaawansowane kursy na temat podtrzymywania życia, leczenia urazów, chorób zakaźnych.Czuła, że kręci się jej od tego wszystkiego w głowie.Kiedy miała trochę wolnego czasu, próbowała nadgonić zaległości we własnej dziedzinie, przeglądając streszczenia publikacji komputerowych.- Potrzebny nam jeszcze jeden członek ekspedycji na Diplo.Ktoś w kącie sali wydał jęk rozpaczy.Jego towarzysz natychmiast zaczął go uciszać.- Słuchajcie - ciągnął mówca.- To krótka wyprawa, najwyżej miesiąc.- To i tak absolutny limit dla lekarzy - odpowiedział mu niezadowolony pomruk.- Co roku powtarza się to samo.Zawarliśmy z nimi umowę i ciążą na nas pewne zobowiązania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]