[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zabierzemy ją stąd — dodał jej ojciec niemal pokornie, choć widać było, że dumy jest w nim co najmniej tyle, co w jego córce.— Nonsens — odparł Mistrz Gennell, uprzedzając protesty Petirona.— Za twoim, panie, pozwoleniem będziemy ją dalej dyscyplinować, dopóki nie przekona się, że takie zachowanie nie doprowadzi do niczego, ani w kontaktach z innymi, ani w nauce, jaką ma od nas otrzymać na waszą prośbę.Halibran był zdumiony; bracia szeptali między sobą.— Ma zbyt piękny głos, by go zmarnować… — powiedział Mistrz Gennell, spoglądając w kierunku, z którego dochodziły wściekłe okrzyki.Z okna wypadły kawałki tkaniny i powoli sfrunęły na ziemią.— …albo zniszczyć.Nieraz już dawaliśmy sobie radę z opornymi uczniami.Może ona i jest — tu Gennell przerwał znacząco — ponad miarę uparta, ale za waszym pozwoleniem sądzę, że można ją jeszcze wyprowadzić na dobrą drogę.— Zdaje mi się, że to już na nic — mruknął najstarszy z braci i zarobił kopniaka w kostkę od rozwścieczonego ojca.— Daj nam czas do wiosennego przesilenia, gospodarzu Halibranie, a będziesz zadowolony ze zmian.— W jaki sposób zamierzacie do nich doprowadzić? — spytał Halibran, wsuwając kciuki okrytych rękawicami dłoni za gruby jeździecki pas i obejmując wzrokiem nie tylko Gennella, lecz i jego towarzyszy stojących na schodach.— Gdybyś mógł przekazać jej bardzo… wyraźnie, że takie wybryki nie zmiękczą ci serca — powiedział Gennell — że nie będziesz jej więcej osłaniać ani spieszyć, by bronić ją przed konsekwencjami, prędko skapituluje.Halibran zastanawiał się nad jego słowami.Zdjął rękawice i włożył je do torby przy siodle.— Jeśli skapituluje, to po raz pierwszy w życiu — stwierdził.— Ale czas już na to najwyższy! — Zaciskał dłonie w pięści i rozprostowywał je z powrotem.Na twarzach wszystkich sześciu jeźdźców pojawił się wyraz głębokiej satysfakcji.— Wskażę ci drogę, panie — powiedział ciepło Gennell.Betrice i Ginia przyłączyły się do nich i razem zniknęli w budynku Cechu.— Chodzi o tę dziewczynę, która twoim zdaniem ma taki piękny głos, Petironie? — spytał Grogellan, podchodząc do schodów z miejsca, z którego wraz z towarzyszami obserwował rozmowę.Najstarszy z braci, zorientowawszy się, że ma przed sobą Władcę Warowni, z szacunkiem zsiadł z konia i gestem polecił pozostałym mężczyznom zrobić to samo.Uprzejmie skłonił głowę przed przewyższającym go rangą lordem.W tym momencie głos Halanny wzniósł się jeszcze wyżej, prawie do wycia, aż Petiron się skrzywił.— Jeśli będzie w ten sposób poczynać sobie w górnym rejestrze, skończy jako sopran, a nie alt.O ile w ogóle zostanie jej choć trochę głosu — odezwał się Washell w przestrzeń.— Hmmmm — mruknął Grogellan, spoglądając w stronę okna.— Rzeczywiście nie powinno się jej pozwolić na takie zachowanie.— Ach, to jej specjalność — odparł najstarszy brat.— Rozwinęła ją w niezwykłym stopniu i żaden z nas — gestem ogarnął rodzeństwo — nie był w stanie jej w tym przeszkodzić.Grogellan spojrzał na niego tak srogo, że chłopak się skrzywił i wzruszył ramionami.Władca Warowni Fort nie lubił, gdy synowie krytykują ojców, obojętne z jakiej przyczyny.— Już zaraz koniec — odezwał się Washell, uśmiechając się w radosnym oczekiwaniu.Miał rację.Wrzaski Halanny ucichły, jak nożem uciął.Zebrani na dole musieli dobrą chwilę poczekać, aż rozkrzyczała się na nowo.Tym razem w jej głosie, obok buntu, było słychać zdumienie.Wrzask zmienił się w pojedyncze, wściekłe okrzyki, jęki, a potem w żałosne pochlipywanie, które po kilku minutach zamilkło.Zapanowała cisza, przynajmniej na tyle, na ile można było to ocenić z dołu.Trzeba przyznać, że najstarszy brat panował nad wyrazem twarzy, kiedy zwrócił się do Washella:— Musimy dać odpocząć wierzchowcom, zanim ruszymy z powrotem — powiedział.— Zatem proszę za mną— odparł Grogellan.— Jesteście gośćmi Warowni, bo wiem, że Cech Harfiarzy jest w tej chwili przepełniony.— Gestem zaprosił ich, by poszli za nim.Najstarszy brat, zaskoczony i wdzięczny za okazaną gościnność, przeniósł wzrok z twarzy lorda na wejście do Cechu.— Powinienem poczekać na ojca — powiedział do Grogellana.— Mam na imię Brahil, a to moi bracia, Landon i Brosil — przedstawił ich wszystkich.— A to Gostol, nasz znakomity kapitan, który nas tu przywiózł.Grogellan skinieniem głowy pochwalił maniery Brahila, zostawił go, by poczekał na ojca, a pozostałych zaprosił gestem do Warowni.— Czy morze było spokojne, kapitanie? — spytał, podejmując obowiązki uprzejmego gospodarza.Istańczycy pozostali w Forcie trzy dni, bo dopiero wtedy nastąpiła ostateczna kapitulacja Hallanny — podyktowana tylko i wyłącznie wyczerpaniem fizycznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •