[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bogowie, których przywołujesz, jeszcze się nie narodzili - oświadczył Black.Postać, która im się ukazała, miała ostre, kanciaste kształty nie do zapamiętania, niczym rozerwany obwód elektryczny.Stwór stał wyprostowany w mroku, a wokół niego rozpływało się nieuchwytne, wilcze światło, zimne i zachłanne w pierwotnym głodzie, którego nic w nowym wszechświecie nie było w stanie zaspokoić.Tajemnicza postać skoczyła w przód.- Użyj różdżki! Zniszcz to! - nakazał Black.- Nie mogę z niej nic wykrzesać! - sapnął Derkon, trzymając przed sobą pałeczkę.Zaciskał mocno oczy i usta.Dilvish wykonał mieczem łuk, tuż przed zbliżającym się stworem, a następnie powtórzył ten ruch kilkakrotnie, znacznie szybciej.Tajemniczy osobnik rzucił się na niego, stanął, wycofał się.Powietrze wypełnione było ciężkim oddechem.Z tego samego rogu wyrwał się następny stwór i wpadając na całą czwórkę, uniknął konfrontacji ze swym towarzyszem i wykonującym łuk ostrzem.Arlata wydrapała na posadzce zakrzywioną linię, a czubek jej miecza pozostawał w ciągłym ruchu, gdy zajmowała tylną pozycję.Stwór popędził, by zaatakować ją z boku, więc Hodgson dokończył wydrapywania linii i również zamachał mieczem.Z rogu wypadł kolejny stwór, a Black, odwracając łeb zauważył, że pojawiają się we wszystkich rogach, nawet w tych nad ich głowami.Było ich coraz więcej i więcej, tworząc zwarty tłum podchodziły bliżej, atakując, cofając się, kręcąc głowami i kryjąc się.Natarły na Dilvisha z trzech stron.Derkon potrząsnął różdżką, zamachał nią i rzucił przekleństwo.Black parsknął i stanął dęba.Kiedy zbliżył się, by rzucić się na Sforę oblegającą Dilvisha, w jego oczach zawirowały płomienie.Jego nozdrza wypluły wielkie krople ognia, które trafiły w kanciaste, miotające się kształty.Jeden z nich padł na ziemię i rozpoczął swą walkę.Następny uciekł w popłochu.Trzeci wskoczył mu na grzbiet.Znowu stanął na tylnych nogach, a ostrze Dilvisha przecięło intruza na pół.Zawył i stoczył się na podłogę.Dwaj inni zaatakowali Dilvisha.Dilvish ciął jednego, a Black skoczył w przód i zionął jeszcze silniejszym płomieniem.W tym momencie rzuciło się na nich pięć stworów.Nagle nastąpił potężny blask światła i Psy Gończe rozpierzchły się na boki.- Udało się! - obwieścił Derkon, ściskając Czerwoną Różdżkę płonącą niczym gwiazda.- To było takie proste!Wpierw skierował ją na Sforę znajdującą się najbliżej.Psy Gończe przetoczyły się przez całą komnatę.Niektóre wślizgnęły się do rogów i ślad po nich zaginął.Pozostałe tliły się w spazmach, zmieniając kształt.Te, które właśnie nadciągały - zsuwając się po murach, skacząc po posadzce - zatrzymały się, podreptały w miejscu i zmieniły się w syczące stada.Cała sala przepełniona była odgłosami ich oddechów.W mgnieniu oka Derkon skierował różdżkę na najbliższe stado, rozpędzając je i niszcząc.Pozostałe potwory zawyły i pognały ku niemu.Dilvish i Black pośpieszyli, aby przyłączyć się do kręgu, podczas gdy Derkon wciąż trzymał pałeczkę wymierzoną w nadbiegające istoty.Po chwili on sam łapał z trudem oddech.Hodgson trafił jedną z bestii, która przebiegała obok.Zasyczała, zrobiła krok w tył i wpadła nań ponownie.Dilvish ciął kolejnego potwora, Arlata zadała cios trzeciemu i czwartemu.Swymi metalowymi kopytami Black wyrył na podłodze łuki i zionął w nie ogniem.Derkon machnął po raz wtóry różdżką.- Wycofują się! - chwytał ciężko powietrze Hodgson, podczas gdy Derkon zakreślał pałeczką szerokie łuki, a na jego twarzy malował się ból przemieszany z triumfem.Psy Gończe dokonywały odwrotu.Zdawało się, że gdziekolwiek znajdował się jakiś kąt, wślizgiwały się do środka i ginęły.Śmiejąc się, Derkon ciskał w nich piorun za piorunem, obracając wszystko w pył.Dilvish wyprostował się.Hodgson pomasował sobie ramię, a Arlata uśmiechnęła się niewyraźnie.Nikt nie przemówił, zanim nie zniknęły wszystkie.Stali razem przez długą chwilę, ramię przy ramieniu, obserwując rogi sali, przesuwając wzrokiem po kątach.W końcu Derkon opuścił różdżkę, pochylił głowę i przetarł oczy.- To bardzo wyczerpujące - odezwał się cicho.Hodgson poklepał go po ramieniu.- Dobra robota - pochwalił.Arlata poklepała go po ręce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]