[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziesz mogła łapać w sadzawce lśniące wogsy.- Choć wątpiła bardzo, czy Marika pozwolicórce je chwytać.- Co.co to jest? - Pociągnęła nosem Andradi.Jerusha uśmiechnęła się.- Małe stworzonka przypominające ryby, zamieszkujące zimowe sadzawki.W leciezagrzebują się w mule i śpią, póki znowu nie spadną deszcze.- Przez sto lat? - Oczy Andradi się rozszerzyły.- Długo.Jerysha roześmiała się, gdy zrozumiała nieporozumienie.- Nie, nie przez sto, zaledwie kilka.Zimy i lata są tam krótsze niż tutaj.- Och, podwójne szczęście! - Andradi klasnęła w ręce.- To jakby się żyło wiecznie.JakKrólowa Zniegu!Jerusha skrzywiła się, odsunęła od siebie tę myśl i skinęła zachęcająco głową.- Pojedziesz tam.Polubisz Newhaven.Wiem o tym.- Miała świadomość, że pomija rzeczy,których sama nie cierpiała podczas dorastania.- Sama chciałabym tam wrócić - wymknęło się jejwbrew woli.Andradi natychmiast przywarła do niej kurczowo, schowała drobną twarz w tunice Jerushy.- Och tak, tak, Jerusho, jedz, proszę! Pokażesz mi wszystko, wiesz wszystko, chcę, byśpojechała ze mną.- Zadrżała.- Jesteś dobrą Siną.Jerusha pogładziła jej ciemne, kędzierzawe włosy, nie potrafiła nic powiedzieć,zrozumiawszy, czym stała się teraz dla tego dziecka, gdy jej dotychczasowy symbol stałości izaufania zniszczył sam siebie.Pojęła też wreszcie, jak głęboko rozpacz oszołomionej Andradiprzebiła się przez jej własne pancerze i zacisnęła uchwyt na sercu.Rozchyliła ręce dziewczynki, zaciśnięte wokół niej ponad pasem z wyposażeniem, i ujęłajej wąskie, ciepłe dłonie.- Dziękuję ci, Andradi.Dziękuję za prośbę, chciałabym z tobą pojechać, lecz mam tuzadanie do wykonania.Twój ojciec.twój ojciec nie zrobił tego sobie, Andradi.Cokolwiek by niemówili ludzie, nigdy w to nie wierz.Ktoś go zmusił.Jeszcze nie wiem kto, lecz do niego dojdę.Upewnię się, że ta osoba zapłaci.A wtedy dostaniesz ode mnie wiadomość, byś wiedziała, kto tojest.Może wtedy będę mogła sama wrócić do domu.- Zgoda.- Kędzierzawa główka pochyliła się znowu, a potem smutne skośne oczyspojrzały na nią.- Gdy dorosnę, też zostanę Siną.Jerusha uśmiechnęła się, bez śladu ironii czy łaskawości. - Tak, sądzę że to możliwe.Razem spojrzały na wchodzącą Marikę, otuloną w szarość; gestem przywołała do siebiecórkę i Andradi odsunęła się niechętnie.- Wszystko gotowe, Jerusho.- Głos miała równie suchy i szary, co ona sama.- Możesz nasteraz zawiezć do portu gwiezdnego.Jerusha przytaknęła.- Tak, pani LiouxSked.- Z chęcią wyszła za nimi z opustoszałego pokoju.Jerusha zostawiła troskę o samolot technikowi, którego obecność ledwo zauważyła, ipodeszła do ciężkich oszklonych drzwi, oddzielających ogromny garaż od pomieszczeń policji.Całą tę aleję zajmowały biura, cele dla zatrzymanych i budynki sądowe, niechlujne plamy naszaleńczej kołdrze moralnej uczciwości Labiryntu.Oficjalnie była to Aleja Oliwinowa, leczwszyscy, łącznie z jej mieszkańcami, zwali ją Aleją Siną.Ledwo pamiętała, by zaczekać chwilkę, aż oporne drzwi otworzą się i pozwolą jej przejśćdo nieokreślonego korytarza.Ciągle myślała o zakończonej właśnie podróży, jej przyczynach,całym niewiarygodnym, wstrętnym łańcuchu wydarzeń, który wstrząsnął wszystkimi w tym.- Przepraszam, pani policjantko.Przepraszam, pani policjantko.Przepraszam, panipolicjantko.Ktoś szarpał ją za rękaw munduru, gdy wchodziła do zatłoczonego pokoju strażników.Spojrzała z roztargnieniem na pozbawioną twarzy osłonę głowy pełnej mechanicznych mózgów -na polrobota, zagradzającego jej drogę z bezmyślną stanowczością.- Inspektor - poprawiła go z równie robocią monotonią.Ktoś pchnął ją od tyłu.- Przepraszam, pani inspektor.Muszę sporządzić raport i wrócić do pracy.Proszę mnieupoważnić.- W mechanicznym głosie wyczuła ślad rozpaczy.- Człowiek z Numeru Czwartegogłosił wywrotowe uwagi na temat Hegemonii w barze Gwiezdny Dok.Mówił też miejscowym, żesybille mają dostęp do zakazanej wiedzy.Wydaje się być pod wpływem narkotyków.- Tak, w porządku, upoważnienie 77A.Sprawdz jego identyfikację, a my go zgarniemy.-Narkotyki.Nie myśleć o narkotykach.Przeszła przez salę, omijając wzrokiem miejsce, gdzie przedmiesiącem znajdowało się biuro LiouxSkeda.- Przepraszam, pani inspektor! - Tym razem kajał się policjant, który wpadł na nią znaręczem hologramów.- Moja wina; nie uważałam.- Zaczęła już wzbierać powódz danych, oznaczająca koniec ichpobytu na Tiamat.Kupców i innych mieszkających tu pozaziemców dręczyła coraz większa troskao przyszłość lub jej brak; narastała plaga biurokracji wymagająca setek różnych zezwoleń, formularzy i regulaminów, niezbędnych przed ostatecznym opuszczeniem planety.A jeśli już terazsą tacy zajęci, to co będzie za cztery lata.Tak, zajęci, musi być teraz zajęta; zbyt zajęta, by myślećo tym.Nic jednak nie było w stanie na tyle mocno zająć jej umysłu, by wymazać na dłużej obrazygrozy i rozpaczy.Nie skłamała, mówiąc Andradi, że jej ojciec nie zamienił się dobrowolnie wśliniące się warzywo.Nie miałoby to sensu - znała tego człowieka, można go było posądzać owszystko, lecz na pewno nie o pociąg do narkotyków.Do licha, nie tknąłby paczki iestów! WKrwawniku można było jednak znalezć z pół setki handlarzy, którzy potrafiliby załatwić podanieprzesadnej dawki w filiżance herbaty czy talerzu zupy.A jedna osoba mogła tego pragnąć - Arienrhod.Jerusha pamiętała wyraz jej twarzy, gdyusłyszała o porwaniu Moon, pełen wściekłości i rozpaczy.Nagle zrozumiała, dlaczego MoonDawntreader sprawiła na niej wrażenie innej kobiety.Wyglądała jak Królowa Zimy! Tylko w jedensposób całkowicie obca osoba mogła być blizniakiem Królowej - musiała być jej klonem.Arienrhod miała plany obejmujące tę dziewczynę, plany niewątpliwie związane z nadchodzącąZmianą, kiedy to pozaziemcy odlecą, a ta planeta przejdzie znowu w ręce Letniaków.Kronikiprzekazywały, że każda poprzednia Królowa Zniegu usiłowała w jakiś sposób zachować władzęswą i Zimaków po nadejściu Zmiany.Ta dziewczyna stanowiła część planu Arienrhod, była tegopewna.Mimowolnie zepsuła ten plan, a władczyni nie jest kobietą, która zostawia bez kary takieprzewiny.Zemściła się na policji, na LiouxSkedzie; tego też Jerusha była pewna, ale wiedziałaprzy tym, iż nigdy nie zdoła tego dowieść.Może jednak odnalezć bezpośredniego sprawce.Jeśli wcześniej Królowa nie zemści się na niej.Jerusha przełknęła znaną jej dobrze kulkęnapięcia, powstałą w gardle.Spośród winnych została tylko ona; jeśli Arienrhod chce kogośzniszczyć, to właśnie ją.Od tygodnia niemal nic nie jadła i nie piła, obawiając się, że spotka ją tosamo co LiouxSkeda.A może oczekiwanie jest częścią kary.Bogowie, może tego nie wytrzymać,skończy jak.- Pani inspektor.Wzdrygnęła się, wracając do realnego świata; zamrugała, by ujrzeć korytarz prowadzący dojej biura i zatroskaną twarz Gundhalinu.- Och.BZ, co tu robicie?- Czekam na panią.- Zerknął przez ramię w stronę jej biura, znowu z niepokojem na nią.-Inspektorze, w pani gabinecie czeka komendant z głównym sędzią.Nie wiem, czego, u diabła,chcą, sądziłem jednak, że powinienem panią ostrzec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •