[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzieckiem jeszcze prawie byłem podówczas, ale tym bardziej nigdytego nie zapomnę i chętnie bym krew moją oddał, by go przynaj-mniej od tych zasłonić, którzy praktyki przeciw świętej jego osobiepoczynają.Januszowi, jakkolwiek zrozumiał już grę Bogusławową, wydałasię ona jednak zbyt śmiałą i zbyt hazardowną dla tak błahego celu,więc nie ukrywając niezadowolenia mówił:- Na Boga! o jakichże zamysłach przeciw zdrowiu naszego eks-króla wasza książęca mość mówisz? Kto je czyni? Gdzie się takowemonstrum w polskim narodzie znalezć mogło?.To się, jako żywo,od początku świata w Rzeczypospolitej nie przygodziło!Bogusław zwiesił głowę.- Nie dawniej jak miesiąc temu - rzekł ze smutkiem w głosie -gdym z Podlasia do Prus elektorskich, do Taurogów jechał, przybyłdo mnie jeden szlachcic.z zacnego domu.Szlachcic ów, nie znającwidać moich prawdziwych dla pana naszego miłościwego afektów,myślał, żem mu wrogiem jako inni.Owóż za znaczną nagrodę obie-124 Potop t.2cywał mi pojechać na Zląsk, porwać Jana Kazimierza i żywego lubumarłego Szwedom wydać.Wszyscy oniemieli ze zgrozy.- A gdym z gniewem i abominacją takową propozycję odrzucił -kończył Bogusław - ów człek z miedzianym czołem rzekł mi:  Pojadędo Radziejowskiego, ten kupi i od funta złotem mi zapłaci.- Nie jestem eks-królowi przyjacielem - rzekł Janusz - ale gdybymnie kto podobną propozycję uczynił, kazałbym go bez sądu podmurem postawić, a sześciu muszkieterów naprzeciw.- W pierwszej chwili i ja chciałem tak postąpić - odparł Bogusław- ale rozmowa była na cztery oczy i dopieroż by krzyczano natyraństwo a na samowolę Radziwiłłów! Nastraszyłem go jeno, żei Radziejowski, i król szwedzki, ba, sam Chmielnicki nawet, pewnieby go za to gardłem skarał słowem, doprowadziłem owego zbrod-niarza do tego, że się zamysłu wyrzekł.- Nic to, nie trzeba go było żywym puszczać, bo najmniej palabył wart! - zawołał Korf.Bogusław zwrócił się nagle do Janusza.- Mam też nadzieję, że go kara nie minie, i pierwszy wnoszę,by zwykłą śmiercią nie zginął, a wasza książęca mość sam jedenmożesz go ukarać, bo to twój dworzanin i twój pułkownik.- Na Boga! mój dworzanin?.Mój pułkownik? Co za jeden?!.Kto?.Mów wasza książęca mość!- Zwie się Kmicic! - rzekł Bogusław.- Kmicic?!.- powtórzyli wszyscy w przerażeniu.- To nieprawda! - krzyknęła nagle Billewiczówna wstając z krze-sła z iskrzącymi oczyma i falującą piersią.Nastało głuche milczenie.Jedni nie ochłonęli jeszcze po strasznejBogusławowej nowinie, drudzy zdumieli się nad zuchwalstwem tejpanny, która śmiała młodemu księciu fałsz w oczy zadać; miecznikrosieński począł bełkotać:  Oleńka! Oleńka! - a Bogusław przyob-lekł twarz w smutek i rzekł bez gniewu:125 Henryk Sienkiewicz- Jeśli to krewny lub narzeczony waćpanny, to boleję, żem tęnowinę powiedział, ale wyrzuć go z serca, bo niewart on ciebie,panienko.Ona stała chwilę jeszcze w bólu, w płomieniach i przerażeniu;lecz z wolna oblicze jej stygło, aż stało się zimne i blade; opuściła sięna powrót na krzesło i rzekła:- Przebacz wasza książęca mość.Niesłuszniem przeczyła.Do tego człowieka wszystko podobne.- Niechże mnie Bóg ukarze, jeżeli co innego czuję prócz litości- odpowiedział łagodnie książę Bogusław.- To był narzeczony tej panny - rzekł książę Janusz - i sam ichswatałem.Człek był młody, gorączka, nabroił siła.Ratowałem goprzed prawem, bo żołnierz dobry.Wiedziałem, że warchoł to byłi będzie.Ale żeby szlachcic do podobnego bezeceństwa był zdolen,tegom się nawet po nim nie spodziewał.- To zły był człowiek, dawno to wiedziałem! - rzekł Ganchof.- I nie ostrzegłeś mnie? Czemu to? - spytał tonem wymówkiJanusz.- Bom się bał, że wasza książęca mość o inwidię mnie posądzi,gdyż on wszędy miał pierwszy krok przede mną.- Horribile dictu et auditu - rzekł Korf.- Mości panowie - zawołał Bogusław - dajmy temu pokój! Jeśliwam ciężko tego słuchać, cóż dopiero pannie Billewiczównie.- Wasza książęca mość raczy nie zważać na mnie - rzekła Oleńka- mogę wszystkiego już wysłuchać.Ale już i wieczerza miała się ku końcowi; podano wodę doumycia rąk, po czym książę Janusz wstał pierwszy i podał rękę paniKorfowej, a książę Bogusław Oleńce.- Zdrajcę już Bóg pokarał - rzekł do niej - bo kto ciebie stracił,niebo stracił.Nie masz dwóch godzin, jakem cię poznał, wdzięcznapanienko, a rad bym cię widzieć wiecznie nie w boleści i we łzach,ale w rozkoszy i szczęściu.126 Potop t.2- Dziękuję waszej książęcej mości - odrzekła Oleńka.Po rozejściu się dam mężczyzni wrócili jeszcze do stołu szukaćuciechy w kielichach, które krążyły gęsto.Książę Bogusław pił naumór, bo był kontent z siebie.Książę Janusz rozmawiał z panemmiecznikiem rosieńskim.- Ja jutro wyjeżdżam z wojskiem na Podlasie - rzekł mu.- Do Kiejdan przyjdzie szwedzka załoga.Bóg wie, kiedy wró-cę.Waszmość nie możesz tu z dziewczyną zostawać, bo i dla niejmiędzy żołnierstwem nieprzystojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •