[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadrżała z rozkoszy na wspomnienie tej chwili.Było tocałkiem nowe, lecz miłe doznanie.Gra wstępna.Czuła, że Gabriel wielkim wysiłkiem woli powstrzymał się oddalszego jej całowania.Zupełnie jakby prowadził wojnę z samym sobą.Napięcie między nimi było namacalne, niemal materialne.Gabriel byłbardzo seksownym mężczyzną, któremu nigdy nie brakowałodamskiego towarzystwa, zresztą sam się do tego przyznawał.Teraz,gdy posmakował Julii na trzeźwo, zapragnął jej.Bycie pożądaną przez tak kuszącą, zmysłową istotę niemal ją przytłaczało.Czuła się niczymPsyche pożądana przez Kupidyna.Nie mogła też zaprzeczyć, że czułaogromny pociąg do Emersona, ani zapomnieć swojej reakcji na jegopocałunek.Jednak Julia nie zamierzała z nikim się nim dzielić, a to stawiałosprawy w nieco innym świetle.Postanowiła zaczekać do pierwszegodania, żeby mu to powiedzieć.Mężczyzna usiadł obok niej na szczycie stołu, uniósł kieliszek zwodą Perrier i zaproponował toast za dzisiejszy wieczór.Stuknęli sięszkłem i nagle Julia zdała sobie sprawę, że Gabriel nie pije szampana.– Nie lubisz Veuve Clicquot? – spytała ze zdumieniem, upijającłyk musującego płynu.– Non, seulement de l’eau ce soir, mon ange[52].– Uśmiechnął się i potrząsnął głową.Julia wywróciła oczami, słysząc te słowa,bynajmniej nie dlatego, że jego wymowa była niewłaściwa.– Pewnietrudno ci w to uwierzyć, ale nie piję przez cały czas.Nie martw się, nie oczekuję, że sama uporasz się z całą butelką.Zachowamy resztę naśniadanie, do mimozy[53].Julia uniosła brwi.Śniadanie? Jesteś bardzo pewny siebie,casanowo!– Przeszukałem swoją kolekcję, ale nie znalazłem rocznika dwatysiące trzeciego, musi więc nam wystarczyć dwa tysiące drugi.Chwilę zajęło Julii zrozumienie tego komunikatu.Zaczerwieniłasię nagle i wpatrzyła w swoje dłonie.Gabriel w milczeniu obserwowałją znad sałatki.Miał nadzieję na nieco bardziej entuzjastyczną reakcję, ale bardzo szybko zrozumiał, że Julia czuje się przytłoczonawydarzeniami całego dnia.Jest zdenerwowana, niepewna, cała drży, a na jej policzkachwidnieją rumieńce.Gabriel wyciągnął dłoń i od czasu do czasu delikatnie głaskałJulię po nadgarstku, uspokajająco, ale nie kusząco.Kiedy tylko ichoczy się spotykały, mężczyzna przerywał i uśmiechał się do Juliizachęcająco, z nadzieją, że dziewczyna coś powie.Ona jednaksiedziała ze spuszczoną głową, wpatrując się w talerz, dopóki niedotarły do ich uszu znajome akordy.Besame, besame mucho[54]…Gabriel obserwował uważnie Julię.Kiedy zareagowała nadźwięki piosenki i jeszcze bardziej się zaczerwieniła, mrugnął do niejporozumiewawczo.– Pamiętasz tę melodię?– Tak.– Jak się miewa twój hiszpański? – Spojrzał na nią wyczekująco.– Nie istnieje.– Szkoda.Te słowa są bardzo piękne.– Uśmiechnął się lekko.Julia odwróciła wzrok.Gabriel zaczął nucić pod nosem, jednocześnieobserwując dziewczynę, nerwowe ruchy jej palców, ciągłe uciekaniespojrzeniem w bok.Kiedy piosenka przebrzmiała, uśmiechnął się,wstał i pocałował ją długo i czule w sam czubek głowy.Sprzątnął talerze, dolał Julii więcej szampana i zaserwowałprzystawkę: spaghetti con limone z kaparami i krewetkami tygrysimi.Rzadki smakołyk i jedna z jej ulubionych potraw.Zdziwiła się, żeGabriel umie ją przyrządzać.A może to Rachel… Potrząsnęła głową.Nie, to działo się tylko między nią a Gabrielem.To wszystko.Zwyjątkiem ducha Pauliny, który dręczył ich oboje…– Nie jesteś tym samym człowiekiem, którym byłeś wtedy, wsadzie – oznajmiła Julia beznamiętnie.Szampan dodał jej odwagi.Gabriel położył widelec na talerzu i zmarszczył brwi.– Masz rację.Jestem znacznie lepszy.– Niemożliwe! – Zaśmiała się gorzko.– Tamten człowiek był dlamnie bardzo dobry i niezwykle delikatny.Nigdy nie zachowałby się takzimno i obojętnie jak ty.– Nie masz pojęcia, o czym mówisz.– Rzucił jej ognistespojrzenie.– Nigdy nie mówiłem ci nieprawdy.Dlaczego naglemiałbym zacząć to robić?Zaczerwieniła się w przypływie nagłego gniewu.– Nie pozwolę, żeby pochłonął mnie twój mrok.Gabriela zdumiała ta jej nagła wrogość.Odczuwał silną pokusę,by pociągnąć temat.Zamiast tego przechylił tylko głowę, umoczyłpalec w wodzie i zaczął nim wodzić po brzegu kieliszka, delikatnie izmysłowo.Kryształowy puchar rozdźwięczał się w powietrzu.Gabrielnagle przerwał.– Sądzisz, że mrok jest w stanie pochłonąć światło? Tointeresująca teoria.Sprawdźmy, czy ma jakieś podstawy.– Pomachałręką nad świecznikiem.– Proszę, oto oplotłem swoim mrokiem teświece
[ Pobierz całość w formacie PDF ]