[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni z pewnością dobrze widzieli dokąd zmierzają, gdy szli po splątanych pnączach łąki na skraju niecki.Przedzierająca się za nimi Dorthy kierowała się głównie talentem.Jednak stadniki nie zauważyły jej, a kiedy w końcu zatrzymały się, Dorthy zdołała podczołgać się po poszyciu na skraj łąki, gdzie wznosiła się jedna z wież podtrzymujących antenę - dokładnie ta sama, z której Andrews kilka godzin wcześniej pobrał próbkę.Pomimo noktowizora, Dorthy ledwie mogła dostrzec w ciemności kratownicę wieży.Pod nią przysiadły cztery stadniki - samce, ale nie nowe samce; dziwnie spokojne, pokorne - każdy na innym rogu czworoboku, w środku którego było światło.Migotliwie igrało na ich czarnym futrze, na łopoczących wokół wąskich twarzy kapturach nagiej skóry, błyszczało w ich wielkich oczach, których nie odrywali od jego źródła.Długie pasma zakrzepłej czerwieni i pomarańczu, przetykane węzłami jaskrawego błękitu biegły w górę i w dół, unosząc się upiornie w powietrzu, boleśnie jaskrawe w wizjerze noktowizora.Czasem pojawiały się wśród nich wirujące światełka, szybko wznoszące się i znikające równie gwałtownie, jak się pojawiały.W pewnej chwili jeden ze stadników wyciągnął rękę i pomachał nią w powietrzu.Światła na moment zastygły, a potem ułożyły się w nieco inny wzór - niebieskie węzły zgromadziły się po jednej stronie.Ze środka misy antena gładko i cicho uniosła się w gwiaździste niebo, przy czym łącząca ją ze wspornikiem lina napięła się, a nie zwiotczała.Dorthy obserwowała to aż wieża znieruchomiała, a potem spojrzała na konstelacje gwiazd, niewiele różniące się od tych widzianych z Ziemi.Andrews wyraził to na głos: „Piętnaście lat świetlnych to żadna odległość w ogromnej galaktyce.Tam zarys Łabędzia i długa linia Serpens Cauda, wiodąca do rzeki mlecznego pyłu, znaczącego niebo od końca do końca.Oczywiście”.Stadniki siedziały, bacznie obserwując falowanie świateł.Dorthy ciągnęła do ich wspólnoty, powoli i nieodparcie, jak roślina zwracająca się do słońca.Doszła do siebie prawie godzinę później, ze zdrętwiałymi nogami.Tak samo jak stadniki, przez cały ten czas nie poruszyła się.Oni teraz cicho odchodzili obok kratownicy wieży, ku szczelinie.Światła zgasły, tylko gwiazdy rzucały na dywan pnączy swój nikły, mroźny blask.Wiedziała, oprócz wielu innych rzeczy, że stadniki wrócą, a następnym razem będzie z nimi ich pan.Nie musiała daleko szukać posłania, które Andrews ułożył ze ściętych pędów.Z zadowoleniem wyciągnęła się na legowisku, zsunęła na czoło niewygodny noktowizor i rozmasowała obolałe nogi.Obce koncepcje, jakie przejęła od stadników zdawały się unosić w ciemności, a ona tak skupiła się na nich, że nie zdawała sobie sprawy z obecności Andrewsa, dopóki nie usłyszała jak przedziera się przez gąszcz.Stało się coś niedobrego.Usiadł przed nią - zaledwie cień w mroku.- Widziałem, że poszłaś za stadnikami na górę - powiedział.- Dowiedziałaś się, do czego służy to miejsce?Dorthy ponownie założyła gogle.Ujrzała ziarnisty, czarno-biały obraz Andrewsa i gąszczu za jego plecami.Nerwowo powiedziała:- To byli tylko słudzy, samce, ale nie nowego rodzaju.Myślę, że w jakiś sposób wysterylizowane.Wykonały wstępne przygotowania, a ściśle mówiąc, ustawiły antenę.Cokolwiek tu rządzi, ten twój Wielki Szef, pojawi się później.Zawahała się, ale nie zdołała się powstrzymać.- Wiem, co zrobiłeś.Po raz pierwszy pokazała mu, że czyta w jego myślach i mimo swego podniecenia Andrews był zaskoczony.- Dlaczego go zabiłeś? - zapytała.- Myślałem, że potrafisz czytać w moich myślach.- Teraz celowo je gmatwasz.Po prostu mi powiedz.- Wcale nie usiłuję tego ukryć.Robił coś przy przeciętym przeze mnie pnączu; przyszedł kiedy kryłem się na skraju lasu, obserwując ciebie.W każdej chwili mógł mnie zobaczyć i podnieść alarm, więc zastrzeliłem go.Ukryłem ciało, możesz się nie obawiać, że je znajdą.- Myślę, że Wielki Szef obserwuje nas od chwili, gdy wysiedliśmy z helikoptera.- No cóż, to nie ma znaczenia, gdyż dowiedziałem się już wszystkiego, co chciałem wiedzieć.Ten kompleks budynków wśród drzew w całości znajduje się na powierzchni, więc można je łatwo oczyścić.- Oczyścić?- Z wroga, doktor Yoshida
[ Pobierz całość w formacie PDF ]