[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem tu gościem, powiedział przed chwilą pisarz, a to, co teraz oglądała, było śladem jego krótkiej bytności.Położyła mu rękę na ramieniu, a on ujął jej dłoń i powoli podniósł do ust, Niech mi się pani nie zagubi, proszę się nie dać zagubić, szepnął, a jego słowa zabrzmiały tajemniczo i zaskakująco, jakby wypowiedział je, myśląc o czymś innym.Wrócili do domu obładowani zapasami jedzenia, które miało starczyć na najbliższe trzy dni.Żona lekarza oraz pierwszy ślepiec, bardzo podekscytowany, opowiedzieli o wyprawie.Nieuchronnie zbliżała się noc, przed snem żona lekarza przeczytała zebranym kilka stron książki, którą przyniosła z biblioteczki.Zezowaty chłopiec, znużony poważną treścią, usnął z głową na kolanach dziewczyny w ciemnych okularach, opierając się nogami o uda starego człowieka z czarną opaską na oku.Dwa dni później lekarz zwierzył się żonie, że chciałby sprawdzić, w jakim stanie znajduje się jego gabinet.Co prawda nie ma to teraz znaczenia, ale może kiedyś ludzie odzyskają wzrok i moja aparatura okaże się jeszcze przydatna do badań, chyba nic nie zginęło, Możemy iść w każdej chwili, Jeśli nie macie nic przeciwko temu, pójdę z wami, a przy okazji chciałabym sprawdzić, co się dzieje u mnie w domu, poprosiła dziewczyna w ciemnych okularach, Nie przypuszczam, żeby wrócili moi rodzice, ale to mi poprawi samopoczucie, Dobrze, po drodze wstąpimy do ciebie, uspokoiła ją żona lekarza.Więcej chętnych do wyprawy w rodzinne strony nie było.Pierwszy ślepiec i jego żona wiedzieli, że na razie nie mają po co wracać do domu, w podobnej sytuacji, choć z innych powodów, znajdował się stary człowiek z czarną opaską na oku, a zezowaty chłopiec nadal nie mógł sobie przypomnieć, gdzie mieszkał.Niebo było bezchmurne, wyglądało na to, że ulewne deszcze już nie wrócą, słabe promienie słońca ogrzewały twarz.Nie wyobrażam sobie, jak będziemy żyć, gdy nadejdą upały, powiedział ponuro lekarz, Wszystko zacznie gnić, Na ulicach jest pełno zdechłych zwierząt, czasem nawet ludzkich zwłok, kto wie, ilu mieszkańców na zawsze utknęło w swoich domach, najgorsze jest to, że nie jesteśmy zorganizowani, ludzie powinni się organizować, w domach, na swoich ulicach, w dzielnicach, Masz na myśli nowy rząd, spytała żona lekarza, Jakąkolwiek organizacje, nasze ciało również działa według ustalonych reguł, żyje dopóty, dopóki funkcjonuje jego system, a śmierć nie jest niczym innym jak dezorganizacją systemu, Jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie ślepego społeczeństwa, Poprzez organizacje, porządkowanie życia jest pierwszym krokiem do odzyskania wzroku, Może masz rację, ale jak dotąd ta epidemia przyniosła nam tylko śmierć i cierpienie, a moje oczy są równie bezużyteczne jak twój gabinet, Nie zapominaj, że dzięki nim żyjemy, zauważyła dziewczyna w ciemnych okularach, Gdybym była ślepa, też byśmy przetrwali, świat jest pełen ślepców, którzy jakoś sobie radzą, A ja myślę, że wszyscy umrzemy, to tylko kwestia czasu, To zawsze była kwestia czasu, powiedział lekarz, Ale dotąd ludzie nie umierali z powodu utraty wzroku, nie ma chyba gorszego sposobu umierania, Śmierć przychodzi w różny sposób, chorujemy, giniemy w wypadkach, w wyniku fatalnego splotu okoliczności, A teraz zaczniemy umierać z powodu ślepoty, czyli będziemy umierać na raka i ślepotę jednocześnie, na gruźlicę i ślepotę, na AIDS i ślepotę, na zawał i ślepotę, choroby będą różne, ale tak naprawdę zabije nas ślepota, Nikt nie jest nieśmiertelny, nie wymkniemy się śmierci, ale powinniśmy przynajmniej próbować walczyć ze ślepotą, powiedziała żona lekarza, W jaki sposób, jeśli jest to konkretna i realna choroba, spytał lekarz, Nie wiem, odparła żona lekarza, Ani ja, powiedziała dziewczyna w ciemnych okularach.Nie musieli wyważać drzwi, bez przeszkód weszli do środka, mieli bowiem klucze, które zostawili w domu, gdy przyjechała po nich karetka.Jesteśmy w poczekalni, powiedziała żona lekarza, Tu siedziałam, uśmiechnęła się dziewczyna w ciemnych okularach, Sen trwa, choć nie wiem który, czy to sen o tym, jak przyśniło mi się, że oślepłam w poczekalni, czy o tym, że zawsze byłam ślepa i przyszłam do lekarza, żeby wyleczyć zapalenie spojówek, które nie miało nic wspólnego ze ślepotą, Kwarantanna nie była snem, zauważyła żona lekarza, Owszem, tak jak nie śniło nam się, że zostałyśmy zgwałcone, przypomniała dziewczyna, A ja naprawdę przebiłam człowiekowi gardło, Zaprowadź mnie do gabinetu, przerwał lekarz, Mogę iść sam, ale wolałbym, żebyś ze mną poszła.Drzwi były otwarte.Ktoś tu wszystko poprzewracał, powiedziała żona lekarza, Papiery leżą na podłodze, nie widzę szafki z kartami pacjentów, Myślę, że wzięli ją ludzie z ministerstwa, przyszli po dane pacjentowi żeby nie tracić czasu, zabrali ze sobą całą szafkę, Pewnie masz rację, A co z aparaturą, Na pierwszy rzut oka wygląda, że jest w porządku, Przynajmniej coś ocalało, westchnął lekarz.Z wyciągniętymi rękami podszedł do stolika, gdzie leżało pudełko ze szkłami, pogładził ręką oftalmoskop, biurko, potem zwrócił się do dziewczyny w ciemnych okularach, Teraz wiem, co masz na myśli, mówiąc, że czujesz się jak we śnie.Usiadł za biurkiem i położył ręce na zakurzonym, szklanym blacie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]